13. Kolejny dzień

585 72 6
                                    

-Dzień dobry śpioszku.

Przetarłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą Lauren, która siedziała na łóżku i bawiła się moimi włosami. Mogłaby mnie tak budzić codziennie.

-Daj mi jeszcze chwilkę. - powiedziałam zachrypniętym głosem, a potem odchrząknęłam.

-O nie, już wystarczy. Czekam tutaj aż się obudzisz od godziny. - odpowiedziała wesoło, ale zdecydowanie.

-Przecież nie musimy pracować, sprzątać, gotować, nie mamy jeszcze dzieci do wykarmienia. Gdzie ci się tak śpieszy? - zielonooka patrzyła na mnie z bananem na twarzy nic się nie odzywając. -Dlaczego tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy?

I wtedy do mnie dotarło, co powiedziałam. Brawo Camila. "Nie mamy jeszcze dzieci". Zalałam się rumieńcem i jąkałam jakieś niezrozumiałe słowa, że nie o to mi chodziło, a brunetka wstała.

-Jeszcze. - mrugnęła do mnie. - Widzimy się za 10 minut w jadalni.

------------------------------------------------------

-O, jesteś wreszcie. - czekała na mnie przed drzwiami. Dopiero teraz zwróciłam na nią uwagę. Miała na sobie czarne spodnie z dziurami na kolanach i beżową koszulkę, a włosy związane w wysoki kucyk. Wyglądała naprawdę ładnie.

-No, tak... Idziemy zjeść śniadanie?

-Oczywiście.

Po chwili znalazłyśmy się na jadalni i po wybraniu kanapek usiadłyśmy na przeciwko siebie. Chciałam przerwać panującą w pomieszczeniu ciszę, ale nie wiedziałam zbytnio w jaki sposób.

-To co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam, gdy brunetka brała kolejny kęs swojego posiłku.

-Basen, kino, obiad, kino, siłownia, kolacja, barek? - zaproponowała

-Um, tylko ostrzegam, że na codzień nie jestem zbyt aktywna.

-To nic. - zaśmiała się. - Ze mną po kilku miesiącach będziesz miała sześciopak. Sport to połowa mojego życia, a tutaj mamy nieograniczony dostęp do wszystkiego.

-Skoro tak mówisz... - powiedziałam ciszej i obie zabrałyśmy się za dokończenie posiłku.

Po przebraniu się w stroje kąpielowe spotkałyśmy się na basenie. Właściwie to dopiero teraz dostrzegłam jej umięśnione ramiona i nogi. Po przepłynięciu kilku długości Lauren podpłynęła do mnie.

-Naprawdę aż tak jest źle z twoją kondcją? - roześmiała się.

-Jak widać. A ty się dobrze czujesz? - cały czas miałam na uwadze, że mogłaby zachorować przez to, że ją wybudziłam.

-Tak. Dlaczego pytasz?

-Um... Tak po prostu... Tyle przepłynełaś i nie wyglądasz na zmęczoną. - próbowałam jakoś zmienić temat.

-Na pewno o to ci chodziło?

-T-tak, na pe-pewno. - chciałam sobie przywalić za to, że się zająknęłam. Na szczęście Lauren tylko się uśmiechnęła i popłynęła dalej.

Dzień zleciał nam bardzo szybko, a brunetka wyglądała na okaz zdrowia, co oczywiście bardzo mnie cieszyło. Po niewielkiej kolacji zaciągnęła mnie do barku mieszczącego się obok kuchni. Zauważyłam tam jeszcze niewielki parkiet do tańczenia, głośniki w każdym kącie i jakieś urządzenie, na którym pewnie wybierało się muzykę. My jednak skierowałyśmy się w stronę szeregu półek wypełnionych alkoholami. Wykonałam polecenie dziewczyny, aby usiąść na wysokim krześle, a ona sama weszła za bar.

-Co pani sobie dzisiaj życzy? - zapytała przelatując wzrokiem po kolorowych butelkach.

Wolałam się nie przyznawać, że nigdy nie piłam, nie licząc piany z piwa, które mama dała mi do spróbowania gdy byłam mała. Nie znałam się na tym, więc odpowiedziałam, że zdaję się na wybór brunetki. Po chwili obserwowałam, jak wlewa po trochu z kilku butelek do dwóch kieliszków. Jeden z nich postawiła przede mną, a sama opróżniła drugi. Niepewnie wzięłam szkło do ręki i przyłożyłam do ust. Skrzywiłam się, gdy alkohol przechodził przez moje gardło. Nie czekając na mój kolejny ruch Lauren zabrała mi naczynie i wypełniła podobnie, stosując tylko inne proporcje. W zupełnej ciszy wypiłyśmy jeszcze po pięć kieliszków. Czułam się naprawdę lekko, ale świat wokół mnie trochę wirował. Zastanawiałam się właśnie, dlaczego pakują okrągłą pizzę w kwadratowe pudełka, kiedy Lauren przerwała ciszę.

-Hej skarbie, co ty taka smutna, hm? - zapytała normalnie, jakby była zupełnie trzeźwa.

-Nuuudzi mi się. Zagramy w coś? - miałam na myśli warcaby, Monopoly albo coś w tym rodzaju, ale chyba inaczej to odebrała.

-Co powiesz na butelkę bez butelki?

-Ale to bez sensu. - roześmiałam się. - Jesteśmy tylko we dwie.

-No to pytania i wyzwania. Pasuje? - przeszła dookoła i usiadła na przeciwko mnie opierając łokieć o blat.

-Pasuje, ale bez wyzwań. Nie wiem co ci strzeli do głowy. - pstryknęłam ją w nos i znowu wybuchnęłam śmiechem.

-Niech ci będzie. Kto zaczyna?

Coś czuję, że to się źle skończy...

Pod wodą (Camren/girlxgirl) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz