Rozdział X

35 0 0
                                    

"Bycie więźniem ma jedną niewątpliwą zaletę nie musisz organizować sobie czasu i jedną wielka wadę, po kilku dniach rozumiesz, że umrzeć z nudów to nie tylko przenośnia-" Zwierzenia Aime'a " Aime Violin"

MONOTONIA

Nie wiem ile siedziałem w swe celi, ani ile będę w niej siedziałam, ale wiem jedno jest nudno. Właściwie to nawet bardzo. I to pomimo dostarczenia mi rozrywki w postaci tomu książki i nie to, że nie lubię czytać, ale nawet ja mam swe granice. Natomiast książka o antykach z dokładnymi, czytaj nudnymi, opisami na pewno je przekracza. Dlatego szybko trafiła ona do kąta, gdzie została do czasu, aż nie została ono zabrana przez, co zdążyłem odkryć, żonę Benesa. Zresztą odkryłem też coś więcej, a mianowicie czemu tak dobra kobieta jak pani Benes współdziała z takim wariatem i niestety odpowiedź jest nudna i brzmi... Miłość. Tak nic więcej, co jest piękne. Jednak wydaje mi się, że niestety, ta biedna kobieta dająca mi ciastka i mleko, po prostu została nią zaślepiona i nie myśli racjonalnie. Co jasno wynikało z treści naszych rozmów, w czasie których rozmawialiśmy tyle samo, o życiu i pierdółkach, co o jej mężu. I tak jej słowa były to teksty tak wypchane uwielbieniem, że niemal wylewały się bokiem. Nie potrafiłem jednak być tym obrzydzony, obaj przecież mają po dobre pięćdziesiąt lat i kochają się jak świeżo poznani ludzie, co było tak piękne, że nie szło się gniewać.

Dlatego zostało mi tylko patrzeć, bo wiedziałem jedno tej miłości nie rozbiję i na pewno nie był to sposób ucieczki. Zostały mi więc rękawice, ale ich zdobycie było praktycznie nie możliwe. Jednak nie zamierzałem popadać w chlip pesymizm. Co to, to nie w życiu przeżyłem dziesięć lat bicia i poniżania, rok szukając pracy w warszawie i teraz nie było mowy, aby taka błahostka jak uwięzienie złamało mojego ducha. Dlatego myślałem, co tu robić i niestety odkrywałem, że jest jeden sposób na ucieczkę. Musiałem wyrwać rękawice pani Benes, co niestety było dla mnie trudne i nadal nie umiałem tego uczynić, a nawet miałem do tego pomysłu awersję . Dlatego w duchu pytałem czemu Benes nie przynosi mi posiłku i dość szybko odpowiadałem sobie na to pytanie, po prostu wiedzieli, że nie byłbym zdolny do tego kroku. Nie było więc mowy, aby to Benes mc Świr przyniósł mi jeść, z nim bowiem nic mnie nie łączyło, a pani Benes była zbyt dobra abym mógł to zrobić. Czyli, co trzeba będzie szukać innego rozwiązania póki nie jest za późno. No chyba tak. Inaczej krucho widzę swe jutro, a dokładnie tak jak swój niedawny koszmar, który nawiasem mówiąc dobrze się zapisałam w mojej głowie. Jednak musiałem coś robić i dlatego planowałem, a gdy tego nie robiłem spałem. I niestety, obie te czynności były bez owocne. Plany bowiem szybko spełzały na niczym, a sny były tak koszmarne i tak się nie wysypiałem, co chyba zresztą się na siebie przekładało. Szkoda tylko, że nie miałem nic lepszego do roboty, bowiem porywacz nie był pasjonatem książek i oprócz tytułów spod znaków nudy na budy i flaki z olejem nie miał niczego lepszego. Dlatego, dość szybko mój umysł począł studiować kolekcje Benesa, która co chwila rosła jak dobrze karmione dziecko. I wiecie co dziecko to chyba dobre słowo, bo Benes zachowywał się wobec swych zbiorów jak rodzic, mówiąc do nich, czyszcząc, czy broniąc je przed upadkiem. Nawet była raz taka sytuacja- Benes przez kilka minut przepraszał figurkę, którą niemal nie strącił, co tylko dało mi dowody na jego problemy z głową. Zresztą już to, iż prawie zawsze, gdy tu wchodził witał się po imionach z każdą figurką lub rzeźbą , powinno dać mi do myślenia. Tym bardziej nie widziałem więc sensu w bezgranicznej miłości jaką ta kobieta , wręcz moja pierwsza babcia, go darzyła. I jedynie stara sentencja miłość jest ślepa" pozwalała mi choć trochę zrozumieć, czemu tak jest. Choć nie potrafiłem tak do końca jej zaufać. To znaczy było to najbardziej logiczne i tak dalej, ale przecież nikt nie może kogoś tak bardzo kochać, by dawać mu więzić innych ludzi. Dlatego wśród innych opcji znalazło się pranie mózgu, czy przymus, ale to były tylko puste teorie bez szans na potwierdzenie. No chyba, że pani Benes lub sam Benes mc Świr wyjawią mi prawdę, choć obawiałem się jej. Kontrola umysłu była bowiem do pokonania, ale jeśli ona go z wzajemnością kochała to miałem przerąbane. Błagałem zatem, aby to nie była czysta miłość.

alchemicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz