Rozdział 28

3.3K 148 1
                                    

Cudowna atmosfera świąt dotarła już do Londynu. Wszyscy mkną na zakupy, aby zdążyć na Wigilijną kolację, a ja? Ja siedzę wraz z Ginny w jej domu i czekamy, aż nasi mężowie wrócą z zakupów. Co do świąt to spędzamy je wszyscy razem u Blaise'a i Ginny.

- Kiedy oni wrócą? - zapytała zrezygnowana dziewczyna.

- Nie mam pojęcia, ale wiem, że jak oni poszli razem to nic dobrego z tego nie będzie. - odparłam, robiąc nam herbatę.

- Samantha powiedz mi. Co można robić w sklepie ponad pięć godzin?! Nawet my tyle nie siedzimy w centrum handlowym. - odparła Ruda. - Piękny widok.

- Masz rację. Zapiera dech w piersiach. - uśmiechnęłam się na wspomnienie, kiedy to każde święta spędzałam u babci na wsi.

Nasze podziwianie białego puchu zakłócił odgłos otwieranych drzwi. Natychmiast oderwałyśmy nosy od okna i pobiegłyśmy w stronę wielkich, dębowych drzwi, w których stali przemoczeni Blaise i Draco.

- Czy wy wiecie, która jest godzina?! - krzyknęła na całą posiadłość Ruda.

- No, ale kochanie.. - Blaise próbował się wtrącić, lecz chyba coś mu nie wyszło.

- Nie ma żadnego "ale"! Nie mam sił do was! - spojrzałam na Dracona, którego najwyraźniej zaistniała sytuacja bardzo bawiła, bo aż musiał się powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem.

- A Ty z czego się śmiejesz? Masz coś do powiedzenia? - zapytałam mojego męża, który w sekundę przybrał poważny wyraz twarzy. - Do domu i to już.

- Tak w ogóle to gdzie są zakupy? - na pytanie Gin, rozglądnęłam się dookoła. Faktycznie. Brakowało siatek z zakupami.

- O nie! Ja stąd uciekam. - szepnął Blaise, po czym uciekł do łazienki, zamykając się przy tym.

W jego ślady poszedł blondyn i już za chwilę usłyszałam trzask teleportowania. Co ja zrobiłam, że muszę żyć z takimi idiotami?

- Samantha jutro idziemy na zakupy z samego rana, więc nie bądź zła, gdy obudzę Cię nawet o szóstej rano. Później zadzwonię po Mionę, Lunę i Pansy. Mam nadzieję, że zdążymy do osiemnastej.

- Też mam taką nadzieję. Dobranoc Ginny! - powiedziałam i teleportowałam się do domu.


*********************************

Tak wiem! Miało być o 14. Niestety musicie mi to wybaczyć, bo w ogóle nie miałam pomysłu na rozdział. Również dlatego jest taki króciutki. Kolejny dodam jak napiszę, tak będzie najlepiej.

When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz