Dziesięć minut po ostatniej wiadomości, Bradley wszedł do mojego pokoju, a ja już zamiarowałam się zamknąć za nim drzwi, kiedy on krzyknął i szybko złapał mnie za ręce, jakby chciał mnie przed tym powstrzymać.
-Nie zamykaj! Twój tata kazał zostawić otwarte...
Spojrzałam na niego, chcąc rozszyfrować, czy mówi poważnie,czy też sobie ze mnie żartuje, ale jego mina zdradzała jedynie śmiertelną powagę.
Przekręciłam oczami i wyrwałam się z jego uścisku.-To patrz- powiedziałam i zamknęłam drzwi tak, żeby było to słychać.
Brad widocznie rozszerzył oczy, jakbym faktycznie zrobiła coś nielegalnego, a ja nie mogłam uwierzyć że ten chłopak tak się przejął głupim żartem mojego taty. Nie było sposobu, żeby na dole uniknąć jego i mojej mamy, więc postanowiliśmy nie owijać w bawełnę i Brad przedstawił się jako mój chłopak.
-Ty buntowniku! Chcesz żebym podpadł już na pierwszym spotkaniu?
-Jak będziesz taki spięty to co się wszystkie loczki wyprostują- stwierdziłam -Wyluzuj, Simpson. Przyniosłeś to o co cię prosiłam?
-Myślę że bez tego nie miałbym po co przychodzić- stwierdził i rzucił czekoladę na łóżko, jakby ta była jego największym wrogiem
-Hej, to nieprawda- oburzyłam się
Spojrzałam na niego i ułożyłam swoje dłonie na jego ramionach.
Ta scena wydawała mi się taka nierealna. Kompletnie wyjęta z kontekstu. Jeszcze wczoraj się kłóciliśmy o to, że któreś z nas jest nieszczere, a ja dzisiaj staliśmy w moim pokoju całkiem sami, wpatrując się sobie w oczy i myśląc, ze wreszcie zrozumieliśmy coś ważnego. Tak przynajmniej mi się zdawało.
-Myślę, że jesteś dla mnie ważniejszy niż czekolada...- oznajmiłam śmiertelnie poważnie, a potem zaczęłam się śmiać
-Chyba naprawdę powinnaś się położyć
Usiedliśmy więc na moim łóżku, a mnie od razu w oczy się rzuciła szara bluza, która leżała na mojej poduszce. Chwyciłam ją i podałam Bradowi, i tak trzymałam ją dłużej niż powinnam. Potem wpadła do nas Noemi i kompletnie wypadło mi z głowy, że dalej ją mam na sobie, gdy biegłam "ratować sytuacje".
-Zostaw ją- odparł- tobie pasuje bardziej niż mnie
-To kłamstwo
Uśmiechnęłam się jednak i patrzyłam na bluzę jeszcze przez chwilę. To było kompletnie nierealne.
-Co?- spytał przypatrując mi się
-Możesz opowiedzieć mi historię o powstaniu cocacoli? To całkiem usypiające
-Jasne, śmiej się, ale to naprawdę pomaga mi usnąć- odparł
Jego głos był nieco rozbawiony i kojący. Szybko mnie uspokoił i poczułam się faktycznie jakby nic nie mogło pójść złe. Bradley chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z siły jaką w sobie chował.
Westchnęłam, a on otoczył mnie ramieniem, tak ze mogłam się o niego oprzeć.
-Co jeszcze robisz, gdy nie możesz spać?- spytałam wygodnie układając głowę i przymykając oczy
W chwili kiedy Bradley się zastanawiał nad odpowiedzią, ja mogłam dokładnie wsłuchać się w jego bicie serca.
W tamtym momencie wydawało mi sie, że jesteśmy sobie bliżsi niż było w rzeczywistości.
Ciągle wydawało mi sie to dziwne, że się tak zachowujemy ,chociaż dobrze zaczęliśmy się dogadywać dopiero tydzień temu. Z drugiej strony próbowałam sobie tłumaczyć, że to nic wielkiego. W końcu nieraz zdarzało mi się usnąć na Connorze albo zadzwonić do Jamesa żeby kupił mi coś do jedzenia, a ten zawsze się zgadzał bo mógł mi pokazać mi jakieś zdrowsze rozwiązanie niż pizza.