"Może nie jestem pisany przebojem,
ale myślę racjonalnie.
Choć zawsze były powody do ziarna i łzy.
Minął rok i stałem się coraz bardziej dziwny.
Zapraszałem znajomych na spotkania,
oni jednak odmawiali. Życzę im, żeby
nikt ich nie skrzywdził.
Moja sierść stawała się szara, ponura, mokra.
Z każdego kąta, dokąd tylko się udawałem czuć było cynik i oklaski.
Nie imprezowałem, nie znałem tego kompletnie,
bardzo chciałem się zżyć z ludźmi.
Niestety, moje starania nie przyniosły skutku.
Na domiar złego odniosłem dosyć poważną kontuzję
lewej, przedniej łapy. Zawieziono mnie do szpitala na RTG.
Doktor powiedział mojej matce, pozwolę sobie zacytować:
"Gdzie pani była przez ten czas?"
"Starałam się zawsze pomóc."
Wkurzało mnie jego zachowanie.
Byłem zawsze po stronie mej matki.
Faktem jest, że nie ćwiczyłem.
Nie chciało mi się. I nadal nie chce.
Ciągle tylko ćwiczyć i ćwiczyć.
Rehabilitacja i rehabilitacja - nic już mnie innego nie spotka."