Odrzucają Cię. Nic innego nie mogą zrobić. Czy spoglądając w twoje oczy uśmiechną się, czy jednak wyrzucą Cię w rój jadowitych żmij. Zostajesz sama, bez nikogo. Każda twarz jest Ci obca. Każde dłonie lodowate, a serce chropowate. Czujesz się martwa od środka, wybrakowana i nie szczelna. Nie potrafisz znaleźć cząsteczki, która byłaby w stu procentach zalepiona i szczęśliwa. Jedynie korytarze wyrzeźbione przez wodospady łez i wieczne oskarżanie samej siebie.
Jesteś okropna, nie potrzebna. Ile razy podkładałaś pod swoje gardło nóż?! Ile razy w ostatniej chwili cofnęłaś ostrze od żył?! Dlaczego? Po cholerę to zrobiłaś?! Przecież byłoby tak dobrze, chwila przejmującego bólu a potem cisza, błogi spokój i raj. Raj skąpany w łzach i twojej krwi. Czym miałabyś się przejmować? Dlaczego nie chcesz skorzystać z tej wyjątkowej szansy? Dlaczego ciągle się od tego wymigujesz?!
Rwący ból, szarpnięcie. Otwierasz oczy i co widzisz? Niczym światełko w tunelu rozżarzone błękitem tęczówki wdzierają się w przestrzeń twojego wzroku, radosny śmiech oddaje Ci twój oddech. Przez chwilę o wszystkim zapominasz. Siedzisz sama ze sobą i próbujesz przypomnieć sobie osobę, która przedarła się przez twoje wszystkie mury, zrozumieć dlaczego to zrobiła.
Odnajdujesz ją. Za taflą zimnego dotyku i iskrzących punkcików. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się tą samą osobą. Jest obojętna i wydaje się zimna, jednak nie odrzuca Cię. Coś zatrzymuje Cię przy niej, nie potrafisz się otworzyć, nie potrafisz powiedzieć jej niczego. Jednak ona nadal jest. Słucha i nie ocenia. Jest niczym senna mara o miedzianych włosach. Niczym Anioł, który zbuntował się, ale Bóg za bardzo ją sobie umiłował by ją potępić.
Zaczyna uciekać głęboko we własny świat. Zamyka się pomiędzy barwami farb, tekstów, liter oraz głośnej muzyki, gdzieś przy okazji zakładając buty do tańca. Ginie, ale zawsze wraca. Po pewnym czasie przywiązujesz się do niej, a ona zaczyna poświęcać Ci więcej czasu. To jest to czego potrzebowałaś od człowieka, jednak nie podejrzewałaś, że podaruje Ci to całkowicie obca osoba.
Wasze problemy stają się wspólne a smutek przechodzi z jednej na drugą, jesteście niczym siostry. Stałyście się sobie bliższe, niż osoby które otaczają wasz świat.
Nic was nie rozdzieli. Nie może.
Wydaje mi się, że to historia widziana okiem bardzo bliskiej mi osoby, a ja jestem jej marą senną o miedzianych włosach. Jest to jeden z innych teksów niż do tej pory, po prostu czułam, że muszę go napisać. To nie jest żadna historia, to po prostu słowotok moich myśli. Nic więcej.
Rozumiem Cię i wspieram.
CZYTASZ
|| Uczucia Spisane
PoetryCykl wierszy Smutnej Egzystencji. To chyba o mnie. Tak mi się zdaje.