44

1.5K 68 12
                                    

Na początku kawałek artykułu o Arku, dzięki któremu zrozumiecie rozdział:

"„Wiesiu, chodź zagrać!" – wołali kilkunastoletni chłopcy do dziecka, które siedziało w piaskownicy. A Wiesiu wstawał, otrzepywał się z piasku, wchodził na boisko i strzelał bramkę za bramką. – Starym koniom, bo był od nas o siedem, osiem lat młodszy! – słyszę od jego dawnych kumpli z tyskiego osiedla. Wiesiu po kilku latach stał się Arem, który później pokonał Manuela Neuera i Niemców, mistrzów świata. Bo Wiesiu to Arkadiusz Milik, skromny chłopak z Tychów, który w kilka miesięcy stał się gwiazdą reprezentacji Polski."

Link do całości w komentarzu.

--------------------------------------------------

Nabieram powietrza do ust, starając się nie wybuchnąć śmiechem, słuchając opowieści Arkadiusza o jego osiemnastych urodzinach, zorganizowanych przez Łukasza. Marszczę nos, gdy jego wzrok kieruje się na mnie. Zatrzymuje się na środku chodnika, co robię i ja.

- No, śmiało, śmiej się. - krzywi się, a ja uspokajam się, odwzajemniając jego spojrzenie. - To wcale nie było śmieszne. - Robi smutną minę, a ja wspinam się na palcach i cmokam go w nos.

- Było, uwierz, było. - Zagryzam wargę. - Idziemy? Twoja mama czeka na zakupy. - Wskazuję na siatki z Biedronki.

- Idziemy. - wzdycha. Skręcamy na ulicę, na której znajduje się blok.

- Ej, Aruś, nie fochaj się. - mruczę, a ten z lekkim uśmiechem spogląda na mnie.

- Nie focham się. Na ciebie nie da się fochać. - Nachyla się i cmoka mnie w skroń. Obserwuję jak otwiera usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale po uliczce roznosi się głos jakiegoś faceta za nami.

- Wiesiu, chodź zagrać! - Milik marszczy brwi i odwraca się, a jego twarz się rozświetla. Spoglądam za siebie i dostrzegam mężczyzna starszego od nas, ubranego dość elegancko. - Wróciłeś na stare śmieci?

- Cześć, Bolo. Do mamy wpadłem na kilka dni. - odpowiada, a tamten podchodzi do nas.

- Ja cię kojarzę. - Wskazuje na mnie. - Melka, tak? - Tym razem to ja marszczę brwi, bo widzę tego kolesia pierwszy raz w życiu. - Matko moja, poznałem sławną osobę! - Napełniam usta powietrzem, rzucając spojrzenie Arkadiuszowi.

- No dzięki. - jęczy piłkarz.

- Chyba nie rozumiem. - mruczę w końcu.

- No ty ograłaś Lewego w Fifę, nie? No i zamiast "Łączy nas piłka" powiedziałaś "Połączeni piłką"? - Kiwam głową jeszcze bardziej przerażona. - Kocham ten kanał i nie przegapiłem chyba ani jednego odcinka, odkąd Aro jest w Reprezentacji. Bo wiesz, ten chłopak zaczynał u nas, na tym boisku. - Wskazuje na ogrodzony trawnik z dwoma bramkami. - Gdy któryś z moich kumpli musiał wracać do domu, zawsze wołaliśmy go i strzelał nam gole, choć byliśmy starsi o siedem, osiem lat, a ten mały brzdąc ciągle bawił się w piaskownicy. - opowiada, a ja przynajmniej wiem, że mam prawo go nie kojarzyć.

- Mela, nie zwracaj na niego uwagi. Raz oberwał ode mnie w łeb i mu się tam coś poprzekładało.

- To jego nie słuchaj. Jakbyś chciała pogadać z prawdziwym facetem, to wpadaj do mnie. Mieszkam w klatce obok. A tak w ogóle, to Bolek jestem. - Bolesław puszcza mi oczko, wyciągając dłoń, a ja śmieję się cicho, wskazując na zakupy. - O matko! A ten twój mięśniak ci nie raczy pomóc? - Chwyta mój przydział siatek. - W sumie to chętnie odwiedzę twoją mamę. Skoro ty jesteś to pewnie kremówka też. - Nowy znajomy szczerzy się szeroko, ruszając w stronę wejścia.

- Melka już całą pochłonęła. Nie został nawet okruszek. - Robię oburzoną minę.

- Nie oczerniaj mnie w towarzystwie. Podoba mi się ten facet. - wskazuję na Bolka, który unosi kąciki ust jeszcze wyżej.

- Ej, nie zapędzaj się. Już wystarczy, że wyśmiałaś moją historię osiemnastkową. - Wchodzimy do budynku.

- To była niezła impreza. Łukasz się postarał porządnie. - komentuje, wspinając się po schodach przed nami. - Jesteście razem od Euro, czy jeszcze wcześniej? - rzuca, a ja spoglądam na Arka, nie mając pojęcia co odpowiedzieć.

- Od Euro. - mówi piłkarz. - Jak się domyśliłeś?

- Przecież nie przywiózłbyś byle kogo do Tychów. Z filmików wywnioskowałem, że znasz Lewego, nie? - zwraca się do mnie, odwracając przez ramię. - Tylko pytanie, jak się poznaliście?

- Z kim? Z Robertem czy z Arkiem? - pytam.

- Z tym i z tym.

- Bolo, durniu, popatrz na Melkę przez chwilę i zgadnij. - Moi towarzysze zatrzymują się w połowie schodów i obaj wpatrują we mnie. - Jakieś pomysły?

- No, jesteś do Lewego podobna. - wzrusza ramionami, kontynuując wspinaczkę.

- Arek, jak mocno go tą piłką walnąłeś? - Milik wybucha śmiechem.

- Melka to siostra Lewego. - tłumaczy. - Przyszła do hotelu, a ja chciałem ją stamtąd ewakuować, bo nie miałem pojęcia o jej istnieniu. No, ale chyba mi tą drobną pomyłkę wybaczyła. - Dźga mnie łokciem, gdy już stoimy pod drzwiami. - Otworzysz? - Robi słodką minkę, a ja wyciągam z jego kieszeni w dżinsach klucze i otwieram mieszkanie, należące do jego rodzicielki. - Jesteśmy! - woła, wchodząc do środka, a na korytarzyku pojawia się kobieta.

- Dzień dobry! - Na ustach nowego znajomego pojawia się szeroki uśmiech.

- Cześć, Boluś. Wiedzę, że już dorwałeś mojego synka. - Mężczyzna odkłada zakupy przy szafce na buty, gdzie już leży moje obuwie.

- No, oczywiście. To co, Wiesiu, za godzinę na boisku? Zwołam chłopaków, to będzie jak za dobrych, starych lat. - Arkadiusz zagryza wargę, kierując swój wzrok na mnie, jakby prosił o pozwolenie.

- Mogę? - pyta cicho.

- Idź już teraz. Przynajmniej przez chwilę spokoju będę miała. - Unoszę kąciki ust w górę.

- To za godzinę na dole. Wezmę swoją piłkę. - Koledzy przybiją piątkę, a potem Bolesław znika. Za to Arek odwraca się do mnie ze zmrużonymi oczami. - Mówisz, że masz mnie już dość? - pyta, po prostu po mnie sięgając i przyciągając do siebie.

- No wiesz, czasem robisz się już nachalny. - Zagryzam policzki od wewnątrz, a ten nachyla się i gryzie mnie w szyję. Otwieram usta ze zdziwieniem, bo tuż koło nas stoi jego mama. - Arek, przestań. Jak ty się zachowujesz? - besztam go. - Idź rozpakować zakupy. - popycham go w stronę kuchni, a ten niechętnie mnie puszcza.

- Ale pamiętaj, to ci nie ujdzie na sucho. - grozi mi palcem, a ja wywracam oczami, chwytając dwie pozostałe reklamówki.

- Dlaczego Wiesiu? - pytam, stawiając je na stoliku, a ten wzrusza ramionami.

- Tak jakoś się przyjęło i zostało.

___________________________________

Witam wszystkich w ostatnim rozdziale w tym roku 😘

Chciałabym wam bardzo podziękować za to, że ciągle tu jesteście, to naprawdę dużo dla mnie znaczy 😘

Nowy rozdział za tydzień w środę, więc wyjdziemy się dopiero w nowym roku

Jeśli rzuci wam się w oczy jakiś błąd, to dajcie mi znać.

Chciałabym was jeszcze zaprosić na typowo świąteczne opowiadanie pod tytułem "All I Want For Christmas Is You" dostępne na moim profilu.

Do zobaczenia i buziaczki 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz