EPILOG

541 31 7
                                    

- Kevin, w jakim szpitalu jesteście? - zapytałam, wsiadając do taksówki.

- przyjdź do domu Nathaniela, najpierw chciałbym z tobą porozmawiać.

- ale mój brat... Chyba powinnam być przy nim.- stwierdziłam, dalej szlochając, ale taksówkarzowi podałam adres. - dobrze, ale potem zawiedziesz mnie do szpitala?

- najpierw porozmawiajmy, czekam razem z Isabel.

Dlaczego wszyscy moi bliscy cierpią, czy nasza rodzina jest jakaś przeklęta? Mój brat ma tyle planów na przyszłość, ma dzieci do wychowania, chce się spełniać w pracy. Boże no możesz mi go teraz odebrać, gdy nareszcie wszystko się układa.

Płakałam nie zwracając na nic uwagi, ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Ale miałam to w głębokim poważaniu moja rodzina znowu została postawiona przed próbą przetrwania. A ja nie mogę pozwolić, aby ktoś zginą, zrobię wszystko, żeby pomóc bratu. Tak jak, on i reszta pomogli mi, gdy tego najbardziej potrzebowałam.

Zmartwiło mnie to, że drzwi do ich domu były otwarte. A w nim było nienaturalnie cicho, ale wiedziałam, że on tu jest. Moje serce zawsze wiedziało, czy kuzyn jest gdzieś blisko.

Lecz gdy go zobaczyłam siedzącego w pokoju, wszystko zrozumiałam. Dlaczego zerwał kontakt, dlaczego nie przyjechał... Mój kuzyn zamiast połowy nogi miał protezę. Tylko dlaczego nikt mi o tym nie powiedział, co by się stało, gdybym poznała prawdę.

- Kevin, co się stało? - zapytalam, przytulając się do niego najmocniej jak umiałam. - dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

- nie chciałem, żebyś wiedziała, bo nareszcie jesteś szczęśliwa, a po co ci kaleka. - wyznał, a po policzkach popłynęły łzy. - stało się to parę miesięcy po tym jak opuściliśmy gang. Dopadli nas wrogowie, a ja zmierzyłem się z ich szefem, zabiłem go, ale nim zdąrzyłem podnieść się z ziemi, jeden z nich przejechał mi samochodem po nogach, jedną udało się uratować, ale drugą niestety nie. A ja nie mogłem się z tym pogodzić, miałem bardzo głęboką depresje, dlatego nie przyjechałem do ciebie, a Isabell została, aby mnie pilnować... Ale dzięki Nathanielowi udało mi się pozbierać, a teraz on leży w szpitalu walcząc o życie - gdy  skończył opowiadać, nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć, przecież to on zawsze pocieszał mnie. Nigdy nie myślałam, że nasze role moga się odwrócić, ale widocznie nadszedł taki moment...

Postanowiłam, że nie będę mówiła nic, bo co da mu głupie przykro mi, albo wszystko będzie dobrze, jak wiemy, że nigdy tak nie będzie. Postawiłam na najprostszy gest, który chyba zrozumie każdy, przynajmniej mam taką nadzieję, przytuliłam go najmocniej jak umiałam. Nie martwiłam się tym, że cały makijaż mi spłynął, że moczę mu koszulkę, a on nie martwił się o moją białą sukienkę... Najważniejsze było to, że znałam całą prawdę i bylismy znowu razem tak jak kiedyś...

- boziu, ile się wydarzyło od twojej wyprowadzki z Los Angeles, Pamiętasz jeszcze niedawno miałaś tylko siedemnaście lat, a teraz masz już dwadzieścia i jesteś piękną i dojrzałą kobietą. - powiedział całując mnie w czoło.

- Może i wyglądam jak kobieta, ale w środku czuje się dalej jak dziecko, cały czas jestem zagubiona. Te trzy lata mineły tak szybko, a ja nawet nie mogłam się nimi nacieszyć. A czy teraz pojedziemy do Nathaniela, oczywiście ja prowadzę?!

                                                                      ***

Niestety nie dostalismy jakiś szczegółowych informacji, bo oboje byli operowani. Z tego co wiem, Nathaniel był w owiele grszym stanie niż jego żona, dlatego bradzo sie o niego martwiłam. Ale Lili była w ciąży, a z tego co się dowiedziałam miała urodzić bliźniaki, dlatego zostało nam się tylko i wyłącznie modlić, aby wszystko było w porządku. Niestety zdawałam sobie sprawę z tego, że żadne z nich może nie przeżyć tej operacji, ale nie pozwalałam sobie tak myśleć, bo oni musieli walczyć.

Kolejne Podejście |KOREKTA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz