Prolog

748 57 18
                                    

*Narracja Trzecioosobowa*
-Chisato! -zawołał mężczyzna, broniąc jej. -Wszystko dobrze?! -krzyknął.
-Tak! -odkrzykneła. Prawie nie słyszalnie. -Kirito! Musisz mnie stąd zabrać! - Czarnooki podniósł kobietę i teleportował się do ich domu, gdzie atak nie docierał.

-Dziecku i tobie nic się nie stało?  -zapytał zmartwiony
-Spokojnie... Naszemu maleństwu nic nie jest... Mnie również...-uśmiechneła się słabo, na co jej mąż odetchnął z ulgą. -Czy... Czy Kyuubi wszystko zniszczył?
-Nie. Wszyscy shinobi o to zadbają. -ciężarna kobieta pokiwała głową, ale za chwilę zaczeła krzyczeć -Co się dzieje?!
-ZACZYNA SIĘ! AAAAGGGGHHR! -krzykneła.

Kirito Uchiha stworzył klona, który miał przyprowadzić doktora, lub kogoś kto się zna na medycynie.
Długo czekać nie musiał.
Doktor szybko podszedł do brązowowłosej i zabrał ją na łóżko, żeby się położyła.
Mąż Chisato robił wszystko, co nakazał mu lekarz.

Po jakimś czasie wszystko było w porządku. Mimo, że Dziewięcioogoniasty nadal niszczy Wioskę Liścia.

Nagle po całym pomieszczeniu rozległ się płacz. Mikaro, bo tak nazywał się lekarz, przekazał dziecko ojcu.
-Jest... Taka malutka i krucha... I śliczna... -nie mógł powstrzymać się od płaczu. Opamiętał się i podszedł do żony. Połorzył dziecko koło wybranki swojego serca.
Kobieta płakała ze szczęścia.

-Nanako... -wyszeptała przytulając dziewczynkę. Dziecko wyczuło swoją matkę i przestało krzyczeć.
Wtem doktor padł na ziemię, cały w krwi. Za tym incydentem stał człowiek w masce.
Kirito stanął w obronie swojej rodziny.

-Kim jesteś?!
-Zwą mnie Uchiha Madara. -odpowiedział grubym głosem. Kobiecie oczy podniosły się do granic możliwości. Ze strachu i zdziwienia, albowiem była z tym człowiekiem spokrewniona.
-Czego od nas chcesz?!
-Oddajcie mi wasze dziecko. -Kirito nie wytrzymał i zaatakował Madare. Przenikł przez niego i padł na ziemię. Zdziwiony spojrzał w stronę przeciwnika.

Tamten odwrócił się do niego i czekał na atak. Nowy ojciec uaktywnił Sharingana, ponieważ wiedział, że to będzie ciężka walka.

Natomiast Chisato nie marnowała danego jej czasu. Z trudem się podniosła zabierając delikatnie dziecko, żeby go nie obudzić.
Wyszła tylnim wejściem z domu i pobiegneła w las. Bała się, że ostatni raz widzi męża.
-Pani Chisato! -krzyknął jakiś głos.
-Manami... -przed nią stała brązowowłosa dziewczyna. Również z klanu Uchiha.
-Co się stało?! -przykucnęła koło niej.
-Nieważne... Zabierz Nanako i uciekaj,  daleko uciekaj. I schowaj się... -przekazała jej dziecko i wstała.

Młodsza Uchiha patrzyła na noworodka.
-A-ale... Co z panią?-zapytała ze łzami w oczach
-W porządku... Idę teraz ocalić mojego męża, przed człowiekiem, który powinien nie żyć.
-Idę z Panią! Nie mogę pani zostawić! -gwałtownie wstała uważając na dziecko.
-Ile razy mówiłam ci, że masz nie mówić mi "Pani"! To mnie postarsza! -wy krzyknęła z oburzeniem

-Przepraszam... Tylko... Boje się, że już cię nie zobaczę... -z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-To całkiem prawdopodobne... Ale jestem pewna, że zginę dzielnie.
-Co będzie ze mną?! I z twoim dzieckiem?!
-Jestem pewna, że wyrośniesz na silną i dzielną kobietę. A moja córka... Na wspaniałą Kunoichi. Mam nadzieję, że będzie miała mnóstwo przyjaciół. Nie będzie taka sama jak inni Uchiha. Będzie się wyróżniać. Będzie wyjątkowa. Czuje to.
Chciałabym, żebyś w przyszłości się nią zaopiekowała... Dobrze? -Manami kiwnęła głową zaciskając zęby i płacząc.

Dziewczyna poczuła, że została przytulona. Wtuliła głowie w zagłębienie w szyii kobiety.
Ale to szybko się skończyło.
Stały naprzeciw siebie.
-Pamiętaj, że byłaś dla mnie jak córka. Kocham cie, Manami... -uśmiechnęła się Mrużąc oczy. Spojrzała na swoje dziecko. Pocałowała je w czoło, które zabłysneło na krótką chwilę. -Ciebie też, Nanako... -odwróciła się i zaczęła biec
-Chisato-sensei! -krzyknąła za nią jej uczennica.

~Poprosiła mnie abym uciekła i schowała się gdzieś... ~z jej oczy wy dostawały się łzy~Arigato Chisato-sensei... Za wszystko...
-I obiecuje, że będę silną Kunoichi jak ty. A twoja córka prześcignie ciebie i twojego męża razem wziętych!

Kiedy Chisato dotarła do swojego domu... Było za późno... Jej mąż leżał nieżywy na podłodze. Jednak na jego twarzy widniał uśmiech.
Kobieta rozpłakała się na chwilę, ale przeszło jej. Pocałowała swojego księcia ostatni raz w usta i zamknęła mu oczy, aby wyglądał jakby spał. I śniło mu się coś dobrego.

Nie chciała zemsty. Chciała pomóc wiosce. Prawda, powinna być przy swoim mężu, ale on by tak zrobił. Pomógłby wiosce.
Dlatego szybko teleportowała się do Centrum Konohy. Pech chciał, że akurat kiedy łapa Dziewięcioogoniastego miała ją zmiażdżyć. Co nie nastąpiło.

-Trzeci?! -staruszek postawił ją na nogi.
-Musimy się nim zająć! -zaczęli atakować...


-Chisato! -wykrzyknął kiedy paznokieć besti wbił jej się w brzych, kiedy pomagała dziecku wydostać się z pod gruzów.
Bijuu straciło zainteresowanie i wyje ło paznokieć z ciała kobiety.

Ona upadła na podłogę.
Hokage podbiegł do niej i już miał jej pomagać kiedy...
-Musi Pan lecieć no Minato i Kushiny... Ja i tak... Tu umrę... Moje... Dziecko... Nanako... Przekazałam Ma... Nami... -starzec pokiwał głową i powiedział: "Byłaś wspaniałą Kunoichi. Zadbam aby twoje dziecko było takie samo" I zniknął.

Uchiha uśmiechnęła się zamykając oczy.
~Jestem zmęczona... Czas odpocząć... "Uchiha Nanako uratowała świat"... Może kiedyś tak powiedzą o mojej córce... ~
Przed jej oczami pojawiły się obrazy z jej życia. Później, była ciemność...

************
Sayonara!

Brązowowłosa Kunoichi ||  Uchiha NanakoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz