Ten przewrócił się ociężale na drugi bok. Jego drobne ciało tonęło w za dużej bluzie i mimo grubości materiału, chłopaka co chwile przechodziły dreszcze. Nie wiedział ile czasu minęło odkąd przestał płakać, ale niebo za oknem zdążyło zmienić już swój kolor z szarego poprzez róże i pomarańcze na głęboką czerń, a jego policzki wyschły całkowicie.Mimo braku siły, Taj podniósł się na rękach i przetarł obolałe, podkrążone oczy, które nabrały czerwonej barwy przez płacz i zmęczenie.
Siedział teraz na skraju łóżka, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Spojrzał za siebie by ujrzeć pusty materac, na którym jeszcze kiedyś leżał on, w pościeli, która już dawno straciła jego zapach. Jednak Ten wciąż miał bluzę. Spojrzał w dół przyglądając się za długim rękawom. Opuszkami palców przejechał po zepsutym suwaku i uśmiechnął się do siebie przez scenę, która pojawiła się w jego głowie.
"Co to, co to, co to?"
"Dobrze wiesz, że ci nie powiem póki nie będziemy na miejscu."
"Ale Taeyong, kochanie..."
Koreańczyk przewrócił oczami na nieudolne próby namówienia go, by zdradzić cel ich długiej wyprawy brzegiem jednej z tajskich plaży. Nie ugnie się, niespodzianka to niespodzianka. Nawet duże, błyszczące oczy Tena i jego piękny, pogodny uśmiech, który mógłby uczynić najgorszy dzień najpiękniejszym nie zmienią jego zdania.
Po krótkim czasie dotarli do miejsca gdzie wielkie, czarne kamienie układały się wszerz plaży, sprawiając, że jedyne łatwe przejście było przez dosyć głęboką wodę. Ten lekko skrzywił się na ten widok, już otworzył usta by coś powiedzieć, kiedy zobaczył jak jego towarzysz wskakuje na jeden z kamieni, prawie się przy tym poślizgując.
"Żyję!"
Lee uniósł ręce nad głowę uśmiechając się głupkowato do niższego.
"Czy mogę?" Twarz brązowowłosego przybrała bardzo poważny wyraz, a on kłaniając się lekko wyciągnął przed siebie prawą rękę. Gest ten rozbawił Tena, jednak szybko dostosował swoją powagę do tej starszego i spróbował korzystając z jego pomocy z gracją wskoczyć tuż obok. Niestety była to tylko marna próba, gdyż chłopak zachwiał się ciągnąć ze sobą Taeyonga, który w ostatniej chwili łapiąc czarnowłosego w talii przyciągnął go do swojej klatki piersiowej nie dopuszczając w ten sposób do ich upadku. Teraz spojrzenie wyższego skupione było tylko na oczach Tena, onieśmielając go przy tym niemiłosiernie, tym samym zmuszając do odwrócenia wzroku. Na dosyć bladą jak na swoje pochodzenie twarz młodszego wdarł się rumieniec. Taeyong uśmiechał się triumfalnie, definitywnie zadowolony stanem w jaki wprawił przyjaciela, aż wpadł na kolejny jego zdaniem genialny pomysł.
"Zamknij oczy." Wyszeptał wprost do ucha Tena, tym razem patrząc na jego malinowe usta. Ten bez namysłu wykonał polecenie, pozwalając Koreańczykowi prowadzić do przed siebie kilka chwil. "Mam nadzieję, że ci się spodoba."
Pierwszym, co rzuciło się Tajowi w oczy był duży, granatowy namiot rozstawiony niemal przy zejściu z plaży. Przed nim postawiona była mała, drewniana pół ścianka, na której zawieszone były niewielkie światełka. Pod ścianką znajdowało się wiele kolorowych poduszek, a na piasku leżały różnego rodzaju koce. Zachodzące słońce, malownicze niebo i promienie odbijające się w wodzie dodawały całemu miejscu jeszcze więcej uroku.
"Jest idealnie." Niższy rzucił się starszemu na szyje, ciągnąć go w dół przez swój niski wzrost. Trwali chwile w uścisku, aż Taeyong postanowił chwycić Tena za rękę i pociągnąć go na koce. Mimo, że siedzieli na piasku wszelkie okrycia i poduszki dawały dużo wygody.
Koreańczyk zarzucił rękę na ramie swojego przyjaciela po czym jedną dłonią wyciągnął z kieszeni spodni paczkę czerwonych Marlboro, wysunął jednego papierosa i zwinnie włożył go do ust od razu podpalając. W międzyczasie głowa Tena zdążyła już wygodnie spocząć na ramieniu starszego, a jego usta uchyliły się lekko by przerwać ciszę. Plaża była pusta, bez domów ani leżaków, więc nikt nie mógł ich usłyszeć ani zobaczyć. Ten pragnął zrelacjonować Taeyongowi swój dzień, przy okazji opowiadając kilkadziesiąt historii, które jego zdaniem są bardzo ważne, a Taeyong pragnął go wysłuchać, co jakiś czas zaciągając się dymem kolejnego papierosa, poprawiając młodszemu jego proste, kruczoczarne włosy, raz na jakiś czas kradnąc mu pocałunek. Chciał słuchać jego skupionego głosu, wesołego chichotu i widzieć ten piękny, szeroki uśmiech na jego twarzy.
"Nie jest ci zimno?"
Słońce już całkowicie zaszło. Niebo stało się obojętnie czarne, jednak jasne gwiazdy rozjaśniały je, sprawiając wartym uwagi. Może tak samo było z nimi? Czy Taeyong bez Tena byłby równie nieciekawy co niebo bez gwiazd?
"Tylko odrobinę." To wystarczyło brązowowłosemu, by ściągnąć z siebie swoją czarną bluzę i ostrożnie założyć na swojego niewielkiego towarzysza. Widok Tena nocą, ubranego w bluzę, która na młodszego była o wiele za duża, a jego twarz oświetla tylko kilka lampek, wystarczył by odebrać Taeyongowi zdrowe myślenie. Schylił się odrobinę, łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Ten jak zwykle zareagował bardzo entuzjastycznie na ich bliskość i pogłębił pocałunek, pozwalając starszemu objąć go w talii, po czym wplątał swoje drobne dłonie w jego brązowe włosy.
Trudno powiedzieć ile czasu minęło zanim Taeyong postanowił zmienić ich pozycję i usadzić sobie mniejszego na kolanach. Ich usta odrywały się od siebie tylko, by zaczerpnąć powietrza.
A z każdym pocałunkiem Ten oddawał mu się co raz bardziej.
❀ ❀ ❀ ❀ ❀ ❀ ❀ ❀ ❀
credits do kochanej maji która pomogła mi w ostatnich poprawkach i wyraziła szczerą, konstruktywną opinie, sarangi kochana!
jeśli chodzi o ficzka to mam nadzieję, że jest okiś >.< gwiazdki i komentarze mnie bardzo motywują XDD kolejny rozdział powinien wyjść w ciągu tygodnia, miłego dnia kochani!
❀
YOU ARE READING
hoodie~ summer 127
Fanfiction'ten wciąż nosi jego bluzę, która przywołuje wspomnienia, więc zakłada ją do snu dla iluzji, że nigdy nie odszedł nawet jeśli chciałby zapomnieć jego zapach i dziury od papierosów mu przypominają, może kiedyś przyjdzie ją odzyskać i znów go zobaczy...