Rozdział 1

14.6K 535 168
                                    

LILI:

Stałam przed szkołą i czekałam na moją najlepszą przejaciółkę Sare co chwilę spoglądając na zegarek. Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka dobiegający z budynku jęknełam z irytacji. Spóźnimy się przez nią. Na pewno zaspała jak to ona.

Nagle zobaczyłam burze rudych loków wpadającą przez bramę szkolną.

-Sara! Już jeseśmy spóźnione! Wiesz, że pani Mars nie odpuści nam nawet tych pięciu minut.

-Wiem, wiem przepraszam - uściskała mnie. -Zaspałam - no tak, a nie mówiłam.

Szybkim krokiem weszłyśmy do szkoły i ruszyłyśmy w stronę sali matematycznej.

Weszłyśmy do klasy spodziewają się ostrej reprymendy od znanej ze swojego hopla na punkcie punktualności pani Mars. Okazało się jednak ku naszeej uldze że matematyczka zachorowała i mamy zastępstwo z naszą ulubioną nauczyielką historii. Przeprosiłyśmy za spóźnienie i zajęłyśmy nasze miejsca.

-Kochani bardzo was przepraszm ale nie spodziewałam się tego zastępstwa i nie przygotowałam lekcji. Puszczę wam jakiś film a sama sprawdzę wasze prace tamtego tygodnia.

Wszyscy ucieszyli się z wolnej lekcji. Mimo, że lubiliścy młodą i zabawną panią Williams nikt nie miał ochoty słuchać o drugiej wojnie swiatowej o ósmej rano.

Kiedy film już leciał i zaczęłam w jego fabułe się wciągać odwróciła się do nas Clara.

-Słyszałyści nową wiadomość? To takie emocjonujące!

-Nic nie wiemy! Gadaj szybko! - Podekscytowała się Sara, która w przeciwieństwie do mnie uwielbiała plotki.

-Mamy w szkole nowych uczniów. Trzech braci! Podobno bóstwa!

-Możecie być ciszej? Niektórzy próbują oglądać - zwróciłam im uwagę bo te informację naprawdę mnie nie interesowały a film był fajny.

-Przestan marudo. - Sara przewróiła oczami. - To twoja szansa. Poznamy ich i może któryś ci się spodoba...

-Sara! Przestań! Wiesz, że nie mam czasu na te bzdury.

Sara nie zdążyła odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek. Szybko pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do szafki.

To była prawda. Nawet gdybym chciała nie miałam czasu dla chłpaka. Musiałam mocno się uczyć żyby zdobyć jak najlepszą śrdnią wymaganą do stypendium. Potrzebowałam go na książki do szkoły i inne przybory. Po moim bezrobotnym i ciągle pijanym ojcu niewiele się mogłam spodziewać.

Po za tym miałam sporo zajęć pozalekcyjnych. Opiekowałam się dziećmi sąsiadów od czasu do czasu, dawałam korepetycje i byłam wolontariuszką w schronisku.

Od zawsze kochałam zwierzęta, zwłaszcza psy. Nie mogłam mieć jednak włąsnego bo mieszkaliśmy w bloku gdzie jest zakaz trzymania zwierząt. Dlatego kiedy tylko mgłam biegałam do schroniska pomagać pieskom, które nie mają swojego domu.

Moje rozmyślania przerwała czyjaś twarda klata.

Odbiłam się od niej i już miałm upaść ale złapały mnie ręce właścicila klaty.

-Prze...przepraszam...zamyśliłam się...i... - zczłam się jąkać i tłumaczyć.

-Następnym razem patrz jak chodzisz - usłyszałam silny, męski głos.

Spojżałam w górę i wiem że jestem raczej drobna z moim wzrostem 156cm ale to był po prost olbrzym. Ledwie sięgałam mu ramienia. Jeszcze ta klata na którą wpadłam. To chyba same mięśnie.

Chciałam szybko go wyminą i uciec ale złapał mnie palcami pod brodą i uniósł moją twarz tak by móc spojrzeć mi w oczy.

Gdy jego całkiem czarny wzrok spotkał mój błękitny jego czy stały się czerwone a ja usłyszałam tylko jedno słowo w mojej głowie.

-Moja!

Później zapadła ciemnść.

Tylko moja mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz