5.

270 34 7
                                    

Przechodząc przez targ usłyszałam grupę kilku mężczyzn. Rozmawiali o kradzieżach, dlatego stanęłam niedaleko, ale w ukryciu.

- Przysięgam na Boga, że to on. - powiedział jeden z nich zachrypniętym głosem.

- Jego zdjęcie wisiało na tablicy poległych. - poległych. Nie poległ, tylko poświęcił się dla waszego dobra.

- Steve od małego spędzał w moim warsztacie cały wolny czas. Pomagał mi jak mógł i poznałbym go nawet po ciemku. Jestem pewny, że żyje... Pytanie tylko, dlaczego stał się kimś takim? - spytał jakby sam siebie, a ja zdałam sobie sprawę, że jest jeszcze więcej osób, które zadają sobie to samo pytanie. Więcej osób oczekuje odpowiedzi.

- Kimkolwiek jest, dobrze by było, gdyby go w końcu złapali. - wyznał trzeci z mężczyzn. Wyszłam z ukrycia i podeszłam do wiekowych panów. Spojrzeli na mnie podejrzliwie.

- Przepraszam, ale podsłuchałam pańską rozmowę i chciałam spytać o Steve' a. - zaczęłam licząc, że mi pomogą.

- Kim Pani jest? - spytał jeden z nich.

- Byliśmy dosyć blisko. - odparłam szczerze, a oni chyba zrozumieli co mam na myśli.

- Słucham panienko. - rozpoznałam głos tego mężczyzny. Wyglądał na najstarszego ze wszystkich. To on doskonale znał Steve' a.

- Wie Pan może, gdzie lubił przebywać? Jakieś nietypowe miejsce, należące tylko do niego. - spytałam poparawiając włosy, opadające mi na twarz. Starzec zamyślił się na krótką chwilę.

- Było takie jedno miejsce, ale zostało zniszczone podczas wojny. - odparł z lekkim smutkiem. Westchnęłam.

- Mimo wszytko, mogę wiedzieć, gdzie to było? - spytałam nie dając za wygraną.

- Kiedyś był to piękny zielony las z polaną pełną kolorowych kwiatów. Podczas wojny wszystko zostało zniszczone. Powstały tam bunkry i schrony pozostałe po wojnie na froncie. - powiedział a ja skinęłam głową i podziękowałam mu za informacje. Nie pytałam jak się tam dostać, bo doskonale wiedziałam. Odwróciłam się w celu odejścia.

- Poczekaj! - krzyknął starzec, a ja się odwróciłam. - Jeżeli chcesz go znaleźć... To powinnaś zajrzeć do mojego starego warsztatu. To tylko ruiny, ale one również wiele dla niego znaczyły. - wyznał mężczyzna, a ja tylko spytałam o adres i odeszłam. Nie dowiedziałam się niczego więcej, dlatego licząc, że chłopakom poszło lepiej, wróciłam do gospody i czekałam na ich powrót.

Ku mojemu zdziwieniu, miałam najbardziej istotne informacje z całej naszej czwórki. Niewiele osób pamiętało Steve' a. Tak niewiele, a to dzięki niemu skończyła się ich męczarnia. Ich walka.

- Co Steve miałby robić na froncie? - spytał nie rozumiejąco Sameer. - To przecież takie okropne miejsce. - dodał, a ja przyznałam mu rację. Wszędzie leżały porozrzucane ubranka dzieci. Ich buty i zabawki. Okropne... To o wiele za mało powiedziane. Tego nie dało się opisać w żaden sposób.

- Może masz rację. Ale to dobre miejsce, żeby się ukryć prawda? Nikt nie szukałby cię w takim miejscu. - powiedziałam nie zatrzymując się nawet na chwilę. Minęła jakaś godzina. Obeszliśmy wszystkie miejsca. Dosłownie wszystkie. Tutaj go nie ma.

- To gdzie teraz? - spytał Charlie gdy ponownie byliśmy w mieście.

- Warsztat. - wyznałam wsiadając do swojego samochodu. Poczekałam aż reszta również wsiądzie do środka, po czym odjechałam w stronę podanego przez starca adresu. Zaparkowałam w bezpiecznej odległości po czym wysiadłam. - Zaczekajcie tu. - szepnęłam odwracając się na moment w ich stronę. Sama ruszyłam dalej i prześlizgnęłam się do środka przez wybitą szybę. Byłam cicho. Zaczęłam się rozglądać. Nie było po nim ani śladu. Już miałam wyjść kiedy dostrzegłam drzwi zlewające się z kolorem ścian. Od razu tam poszłam. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Wtedy go zobaczyłam. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Prawdopodobnie spał. Podeszłam bliżej. Teraz wyglądał znajomo. Tak jak wtedy na łodzi, gdy nalegałam żeby położył się obok mnie. Uśmiechnęłam się wspominając tamte czasy.

Wonder Woman {ciąg dalszy} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz