Wielkie mury przysłaniały widok na reszte świata, kraty w niewielkich oknach płakały i błagały o litość. Byłam obojętna, nie obchodziło mnie co się będzie dalej ze mną działo, byłam w szoku, czułam się jak w hipnozie. W pewnym momemcie przyszła po mnie pielegniarka i zaprowadziła mnie do szatni, pokazała gdzie trzeba zostawiać swoje rzeczy. Dzieci zabierały stamtąd tylko cicuhy na dwa dni po czym brały je i chowały do szafeczek przy łóżkach. Weszłyśmy w końcu na oddział. Ściany do okoła wydawały się dosyć na całkiem przyjemne. Wisiało pełno rysunków i jakiś plakatów. Doszliśmy do pierwszych drzwi, kazali mi czekać. Kuurwa, i dopiero wtedy zaczełam sobie wszystko uświadamiać. Czułam starch, bałam się, patrząc na nich myślałam że to konkretnie jacyś powaleni psychole. Ich wzrok kierował się tylko i wyłącznie w moim kierunku i nie schodził nawet na moment. Chciałam już wracać, chciałam być już w domu! Nie było już moich czterech ścian. W gabinecie pielegniarki czekały już na mnie wszystko spisując, pytały się mnie czy biore jakieś leki i czy mam jakieś uzależnienia, zabrali mi sznorówki z butów, bluzy i dresów, wszystko czym można byłoby sobie zrobić krzywde. Kiedy wyszłam z gabinetu stwierdziłam, że nie bedę stała jak pajac i za nim mi poderżną gardło lub uduszą zapoznam się z nimi i spróbuje coś zagadać, haha. Podchodzę do stolika pierwszego w tkzw. "świetlicy" siedzi tam dziewczyna, czarne włosy, pingle na nosie, typowa cwaniara przy kośći "Kamila" chciałam do niej zagadać ale zmierzyła mnie z góry do dołu po czym zapytałam czy ma jakiś problem, nie doczekałam się odpowiedzi i po prostu odeszłam. Siedząc tak sama przy stoliku i rozglądając się do okoła nie wiedziałam co mam robić, w pewnym momencie dostałam ataku, zaczeło mnie telepać.. wybiegłam do toalety zaczełam krzyczeć i wskakując na parapet chciałam ucieć, zaczełam kopać w okno, bić pięściami w lustro a pielegniarki nie mogły mnie uspokoić, chwile potem przybiegło dwóch ochroniarzy z zewnątrz którzy mnie zaniesli do gabinetu gdzie dostałam zastrzyk w dupe. Kurwa, to boli.. Ale miałam jazde, chciało mi się wyć, skakać, biegać i tańczyć na stole. Zapieli mnie w pasy na sali obserwacyjnej. Kiedy nadeszła pora kąpieli stojąc w łazieńce dostałam wpierdol od wieloryba, jakieś nie porozumienie, zlałam to. Po kąpieli wszyscy zasiedli na świetlicy przy stolikach i czekali na kolacje, każdy stolik podchodził po koleji do okienka przy czym każda osoba dostawała swój talerzyk z dwoma kanapkami i gorzką cherbatą, na jednej kanapce był pasztet na drugiej masło, i tak co wieczór. Na sali w której spałam był widok z okienka pielęgniarek dlatego spała koło mnie konkretnie nakręcona dziewczyna, była ona starsznie chora, jej ojciec gwałcił ją, jej matke która też wylądowała na innym odziale i siostry którą jedną z nich chyba nawet zadźgał nożem, nawet nie wiem czy miała z 14 lat ale bałam się nie czułam się dobrze,nie wiadomo co takiej wpadnie do głowy w nocy, nie zmrużyłam oka chyba do 4 rano. 6:30 pobudka wchodzi pielegniarka do każdej z sal i drze morde "- młodzieży wstajemy!" na samym początku poranna toaleta, później gimnastyka i w końcu śniadanie, kolejna gorzka herbata, kolejne dwie nie zjedzone przeze mnie kanapki. O 8 rano kazali iść nam na lekcje, mieliśmy dwa pomieszczenia tkzw. "szkołą" podzieleni na gimnazjum i podstawówke. Nauczyciele zawsze z nami rozmawiali jak z normalnymi ludzmi przynosli niegalne ciasteczka, cukierki itd, to było miłe. Po szkole obiad, łee do dziś mam zapach tego okropnego mięsa i tej monotoni. Po obiedzie godzina odpoczynku, leżałam jeszcze wtedy z Marysią, Zapieli ją w pasy, prawdopodobnie zjadała mydło z łazienki. Leżąc sobie w sumie to nie wiedziałam jak mam się zachować, próbowałam się troszkę przespać. Ale nagle słysze coś spadło na podłode, Marysia odkręciła śrubke od pasów! I szepczącym głosem "- ciiiii..." Byłam przerażona! Od razu wezwałam pielęgniarki, wróciłam zapieły ją już było po wszystkim, ulżyło mi. Nagle do mnie przemówiła dlaczego jej to zrobiłam, odpowiedziałam "- to dla twojego dobra Marysiu." Kolejny wieczór, kolejna noc..