Wszystko działo się tak szybko! Oświadczyny, zaręczyny, a teraz to! Tempo tych wszystkich wydarzeń dosłownie mnie przytłaczało, ale i ekscytowało równocześnie. Spojrzałam na siebie w lustrze.
Nie uważałam się nigdy za piękną, ale za brzydką też nie. To co widziałam w odbiciu szklanej tafli było tak oszałamiające, że nie mogłam uwierzyć, że to moje własne odbicie.
Suknia była śnieżnobiała, wręcz srebrzysta! O dziwo naprawdę mi się podobała. Obcisłe koronkowe długie rękawy kończyły się również koronkowym dekoltem pod linią obojczyków.
Dalej była koronka, a pod nią bielusieńki gorsecik kończący się tuż nad biustem, zasznurowany ciasno z tyłu. Całość była przylegająca w talii i rozchodziła się miękko dopiero od pasa.
Zawsze podśmiechiwałam się z panien młodych, bo wyglądały dla mnie jak wielkie bezy w swoich napuszonych kiecach. Moja taka nie była.
Spódnica była dosyć prosta. Szeroka, ale nie za szeroka. Za to miała chyba z 10 metrów trenu. Miałam na sobie złote szpilki. W kolorze moich oczu. Nie wiem skąd Akashi je wytrzasnął, ale przyznam, że pasowały idealnie. I nawet były wygodne!
Ale jak to mówią - nie sądź książki po okładce. Kazałam zapakować do torebki wygodne czarne baleriny. Swoją drogą nie tylko buty podkreślały moje oczy.
Makijażyści zadbali też o to, aby moja twarz wyglądała zjawiskowo! Powieki mieniły się prełowymi beżami i brązem, a długie rzęsy łaskotały mnie pod brwiami.
Usta były palowane tak delikatnie, że tylko mieniły się swym własnym kolorem. Włosy zapleciono mi w warkocz i upięto na głowie złotymi kryształkami.
Na koniec welon. Chyba równie długi jak tren sukni został wraz ze złotym diademem wpięty we włosy, a moja twarz zakryta lekką jak chmurka kurtyną. Przyznam, że sama się sobie podobałam.
Szliśmy korytarzem do świątyni. Wiedziałam, że Akashi już tam jest i na pewno wygląda bosko, ale nic nie przygotowałoby mnie na jego widok. Lśnił jak diament.
Miał na sobie czarny galowy mundur, a włosy jakoś tak sprytnie ułożone, że wyglądał zarazem jak generał gotowy do wojny jak i mały słodki kotek. Moje dalsze rozmyślania przerwał sygnał wejścia kapłana.
W świątyni zrobiło się ciemno. Basen z wodą był specjalnie podświetlony na czerwony i złoty, że wyglądał jak może lawy. Na kolejne słowa kapłana zbliżaliśmy się do siebie. W końcu złapaliśmy się za ręce.
Czerwonowłosy uśmiechnął się do mnie.
- Już mi nie uciekniesz. - mruknął cicho pochylając się.
Zerknęłam za siebie, a potem spojrzałam na chłopaka i uniosłam brew.
- Jesteś pewnien? - zapytałam mając na uwadze, że nikt mi nie stoi na przeszkodzie.
Akashi ścisnął mocniej moje dłonie.
- W każdym razie nie pozwolę ci na to.
- Zobaczymy. - mruknęłam rozbawiona.
Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz nie zdążył, bo kapłan znowu coś mówił, ale nie słuchałam.
Dopiero w momencie gdy Akashi zapytał zgodnie z rytuałem czy chcę być jego żoną mowa mi wróciła.
- Hm.. cały czas się zastanawiam co takie w nim widzę. - powiedziałaś, a wszystkich zatkało.
Może poza chłopakiem, on zmrużył oczy i spojrzał na mnie groźnie.
- Ali.. - zaczął ostrzegawczo, ale nie dokończył.
- Czy będę z nim szczęśliwa? A może jednak nie jest materiałem na męża? Dlaczego w ogóle się na to zgodziłam? - wszystkie moje rozważania mówiłam na głos, a atmosfera coraz bardziej się zagęszczała.
- Ali, jeśli za chwilę nie skończysz to możesz być pewna, że.. - znowu nie dałam mu dokończyć.
Musiałam przyznać, że jeszcze nigdy nie widziałam go takiego zestresowanego i jeszcze ta żyłka, która wyglądała jakby lada chwila mogłaby pęknąć.
Swoją drogą czy on serio myślał, że mogę mu uciec? Mimo całej naszej drogi do tego miejsca i tej sytuacji nie miałam zamiaru zostać uciekającą panną młodą.
- Pewnie dlatego że Cię kocham. Tak. - powiedziałam z całą mocą.
Od razu wszyscy odetchnęli, kurde to jest idealny sposób do straszenia ludzi! Czerwonowłosy spojrzał na mnie takim wzrokiem jakby chciał powiedzieć, że później się policzymy.
Wtedy ostatecznie zostałam jego żoną. Woda uniosła się jak w fontannie i otoczyła nas ze wszystkich stron. Patrzyłam na całe zajście zdezorientowana oraz zaskoczona. A Akashi podniósł mój welon.
- Tsk, a mówiłem im, żeby nie robili z ciebie lalki Barbie. - mruknął, a potem dotknął mojej twarzy i złożył na mych ustach gorący pocałunek.
Nie wiem ile to trwało, ale w pewnym momencie woda opadła. Wszyscy bili nam brawo. Seijūro objął mnie ręką w talii i pomógł zejść po czym poszliśmy na dalszą część, czyli imprezę.
Najpierw życzenia złożyli nam rodzice, a dopiero później inni goście. Zdziwiłam się nieco gdy zobaczyłam Mei, ale nie kwestionowałam jej pobytu tutaj. Jakby nie było to moja siostra.
Gdy tylko do nas podeszła zauważyłam jak czerwonowłosy zaciska szczękę i przyciąga mnie bliżej siebie.
- Gratulacje. - mruknęła z nikłym uśmiechem.
Chciałam chociaż chwilę z nią porozmawiać, ale od razu odeszła w inną stronę. Westchnęłam cicho. Nagle chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Co? Gdzie idziemy? - rozejrzałam się dookoła, na parkiecie nadal nikt nie tańczył, a mój mąż ciągnął mnie właśnie w tym kierunku.
- Nikt nie zacznie tańczyć dopóki my tego nie zrobimy. - powiedział jakby to było oczywiste.
Chwilę później chłopak zaczął mnie prowadzić. Mogłam się spodziewać, że tańczyć też będzie umiał. Po kilku piosenkach prawie nie mogłam złapać oddechu.
- Sei, chodźmy odpocząć. - powiedziałam lekko się chwiejąc.
Czerwonowłosy uśmiechnął się słodko po czym wziął mnie na ręce i poszedł w stronę naszego stolika. Kiedy usiadłam na krześle niemal od razu sięgnęłam po szklankę z wodą. Chłopak patrzył na mnie rozbawiony.
- Co? - zapytałam z uniesioną brwią gdy odstawiłam szklankę.
- Skoro już jesteś wykończona to co z nocą poślubną pani Akashi? - mruknął mi do ucha lekko przygryzając jego płatek.
Natychmiast się zarumieniłam po czym spojrzałam na niego, ale on najwyraźniej nic sobie nie robił z tego co powiedział, ponieważ cały czas na jego ustach tańczył uśmiech.
- Seijūro. - syknęłam, a czerwonowłosy posłał mi pytające spojrzenie.
- No co? Taka prawda. W końcu jesteś moja, a ja nie zamierzam się powstrzymywać. Poza tym muszę Cię jakoś ukarać za ten występ, który zrobiłaś podczas ceremonii, czyż nie?
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale on chyba to przewidział, bo zanim zdążyłam się odezwać jego usta już przylegały do moich.
Przez resztę wieczoru dobrze się bawiłam, nie przypuszczałam, że będzie taka wspaniała atmosfera. W końcu wszyscy albo byli pijani albo zmęczeni, więc postanowiliśmy, że wystarczy.
Zawołałam mamę, a ona niemal od razu przyszła razem z tatą i ojcem chłopaka. Skinęłam do niej głową, a kobieta od razu zrozumiała o co chodzi.
Podeszła do mnie, a potem zgodnie z tradycją odpięła mi welon i tren i chwytając się z moim mężem za rękę.. podbiegłam do sypialni!
**********
End
Dziękuję za przeczytanie tej książki, mam nadzieję, że się Wam podobała i będziecie ją miło wspominać.
CZYTASZ
Akashi Seijūro xOC
Fanfiction- Tęsknię.. - Za kim? - Za nim... - Przecież nawet nie byliście razem.. - No właśnie, tęsknię za czymś czego nie było.. Wolno pisane.