Rozdział Szesnasty

4K 213 34
                                    

LILY:

Kątem oka rozglądam się po sali, mając nadzieję, ze nikt nie zauważy mojego dziwnego zachowania. Szukam po stole karteczki, na której napisane będzie imię i nazwisko Seleny. Spojrzałam na Shailene, która kiwa śmiało głową, że dziewczyny wciąż są na sali i nie śpieszy im się by wrócić. Kiedy już miałam się poddać, zauważyłam szklankę z ponczem, która z pewnością należy do Gomez. Ślad szminki w charakterystycznym bordowym kolorze odbity jest na szkle, co tylko upewniło mnie w przekonaniu, kto jest właścicielem napoju. 

Nie patyczkowałam się. Nasypałam sporą porcję proszku do szklanki i zamieszałam drewnianym patyczkiem, by móc później pozbyć się dowodów na swoją winę. Shai zaczęła machać ręką, co oznacza, że dziewczyny postanowiły wrócić. Niewiele się nad tym zastanawiając, dosypałam proszek do jeszcze dwóch szklanek i wymieszałam. Przyznaję się bez bicia, że trochę mnie poniosło, ale każda z nich zasłużyła sobie na to w jakiś sposób. Zdążyłam odejść od miejsc, które zajmują dziewczyny i zaczęłam udawać, że szukam jakiejś przystawki na stole.

- Jesteś gruba jak świnia, mogłabyś tyle nie żreć. - Spojrzałam na Gomez z uśmiechem i wepchnęłam sobie kolejny kęs cista francuskiego z czekoladą do ust.

- Na twoim miejscu też nie żarłabym aż tyle. - Rzuciłam i odeszłam w stronę pobladłej Shailene.

- Przez chwilę myślałam, że się nie uda. - Bąknęła dziewczyna.

- Zluzuj. - Zaśmiałam się, patrząc jak Nina do bezalkoholowego ponczu, przyprawionego środkami przeczyszczającymi dolewa wódki.

- Zluzują, to im zwieracze. 

Wybuchłam gromkim śmiechem, słysząc słowa Shailene. Dziewczyny popijając wolno swoje drinki, zajadały się drobnymi czekoladkami z różnym nadzieniem. Smacznego suki. W myślach tańczyłam ze szczęścia, widząc jak pochłaniają jedzenie i zapijają je doprawionymi drinkami. Kiedy Nina dolewała dyskretnie mocnego alkoholu do ponczu, wiedziałam, że to tylko ruszy lawinę późniejszych wydarzeń. Zemsta jednak potrafi być naprawdę fajnym uczuciem. 

- Co to za afera? - Zapytała Shai, trącając mnie łokciem.

Spojrzałam we wskazane przez szatynkę miejsce, gdzie dookoła zebrał się tłum. Jedna z kandydatek, a dokładniej baryłkowata blond przyjaciółka Seleny i Ariany, zataczała się po parkiecie wykrzykując wulgarne epitety do Grande. Drobna szatynka uciekała przed wściekłą Erin Blanc, która młóciła wściekle powietrze starając się trafić dziewczynę. Spojrzałam na królową, której twarz zmieniała kolory niczym obraz w kalejdoskopie. Z białej przerażonej twarzy zniknął strach, a pojawiło się zarumienione zażenowanie i wstyd, by przejść w purpurową czerwień. Będzie nieźle.

- Wy suki! Co mi dałyście?!

- O co ci chodzi, Erin?! - Pisnęła Ariana, łapiąc się za czerwony po udanym ciosie policzek.

- Ty już wiesz, o co mi chodzi. - Warknęła blondynka, którą złapało dwóch strażników, których królowa przywołała skinieniem palca. - Puszczajcie mnie! To jej wina! Puszczajcie!!!

- O jak chuj... - Szepnęłam pod nosem, licząc, że nikt nie usłyszy.

- Noooo... - Przytaknęła Shai, patrząc na wynoszoną z sali blondynkę, która wściekle próbowała się wyrwać dwóm postawnym mężczyznom.

Cisza zapanowała w pomieszczeniu, kiedy krzyki Erin ustały. Nawet orkiestra zatrzymała muzykę, przestając grać na instrumentach. Król przepchnął się przez tłum gapiów. Jego twarz jest czerwona, ale mimika wyraża spokój i opanowanie. Stanął przy królowej i powiedział jej coś na ucho, po czym wyprostował się i wypiął dostojnie pierś do przodu. 

PROJEKT LADY  ~JUSTIN BIEBER~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz