❝Myślę, że jestem uzależniona. Niczego nie biorę, ale patrząc w twoje oczy, jestem uniesiona❞
Lindsay
Już od samego rana nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Wczorajsza noc była męcząca, przez co na mojej twarzy pojawiły się sińce pod oczami. Nie ukrywałam zmęczenia, nie zatuszowałam go. Nie miałam na to siły. To był kolejny dzień, by tylko przeżyć. Liczyłam, że z każdym nowym porankiem będzie mniej pamiętać o Calumie. Nie było to takie łatwe, kiedy ciągle mijałam bruneta na korytarzu. Mimo że szłam z uśmiechem wymalowanym na twarzy, z paczką przyjaciół, na którą zawsze mogła liczyć i tak nie byłam wystarczająco szczęśliwa. To mnie przygnębiało.
– Dziewczyno, masz przed sobą swoje ukochane jedzenie. Wcinaj – powiedział Connor, kiedy sam łapczywie jadł swój lunch.
– Nie mam apetytu – stwierdziła. Odkroiłam kawałek naleśnika z dżemem śliwkowym, polanego słonym karmelem. Wepchnęłam na siłę widelec do buzi. – Dobre – sapnęłam, wymuszając uśmiech.
Spotkałam zmartwione spojrzenie Hannah. Zaczęłam uważniej przerzucać każdy kęs, byleby mieć jak najdłużej zajętą buzię jedzeniem. Wiedziałam, że czeka aż dokończę, by zadać mi jakieś pytanie. Zawsze to robiła. Nie spuszczała ze mnie wzroku, dlatego włożyłam kolejną porcję do ust, zanim cokolwiek powiedziała.
– Idziemy dzisiaj do biblioteki pouczyć się? – zaproponowała z uśmiechem na twarzy.
– Możemy – wydusiłam.
Zadzwonił dzwonek. Od razu wstałam ze stołu. Schowałam pudełko z żarciem do plecaka. To nie było najprzyjemniejsze spotkanie z przyjaciółmi.
– Co się dzieję, Lindy? – chwycił za moje ręce szatyn i przysunął do siebie.
– W porządku – skwitowałam, wzruszając ramionami i uśmiechając się lekko, by zatuszować smutek, który do mnie wrócił, jak zobaczyłam Caluma idącego z blondynką, którą obejmował ramieniem.
– Nie wytrzymam tego. Jesteśmy przyjaciółmi. Dla ciebie to nic nie oznacza i będziesz siedzieć cicho? – krzyknął stanowczo, mierząc mnie dokładnie wzrokiem. Badał każdy milimetr mojej twarzy. Zamurowało mnie.
– Jest wszystko w porządku – powiedziałam speszona jego wybuchem, próbując wyrwać się z jego uścisku.
– Nie zachowuj się tak – złagodniał, biorąc moją twarz w dłonie. Pociągnął kciukiem wzdłuż policzka, głaszcząc go. Przymknęłam oczy i spuściłam głową, opierając ją o jego klatkę piersiową. Czułam jego ciepły oddech przy skroni. – Nie musisz przed nami udawać, że jest wszystko dobrze. Chcemy ci pomóc – szepnął.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Wciąż nie byłam gotowa, by o wszystkim im powiedzieć. Ukrywanie uczuć było łatwe, ale trudniej z tym funkcjonować. Gdzieś niszczyłam samą siebie.
– Siema Connor, witajcie dziewczyny – usłyszałam przyjemny dla ucha, radosny głos Ashtona. Podniosłam głowę od przyjaciela. Szatyn ciaśniej mnie objął. Podziękowałam mu w duszy, bo mając przed sobą Caluma z nią, czułam jak rozpadam się na drobne kawałki.
– Cześć – rzucił Connor z małym uśmiechem na ustach.
Jako jedyna się nie przywitałam z chłopakami.
– Wszystko dobrze, Lindsay? – zapytał Luke.
– Nie sądzę, żeby chciała ci o tym opowiadać– stwierdziła Sierra.
– Wszystkie macie okres czy co? – rzucił Michael, śmiejąc się głupkowato pod nosem.
– Mike, oszczędź sobie te komentarze – poprosił go szatyn. – Porozmawiamy później.
– Jasne. Po prostu pomyślałem, że możemy dzisiaj pograć l w piłkę. Z chłopakami z osiedla umówiliśmy się na towarzyski mecz – powiedział, patrząc na nas przytulających się.
– Chodźmy już jeść, bo jesteśmy głodni z Mali – zaproponował Calum z uśmiechem. Widząc go, poczułam roznoszące się ciepło w brzuchu.
– Smacznego – wymamrotałam.
– Dzięki Lindy – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
To było głupie, ale w tamtym momencie rozpływałam się przez niego.
wiem, co czuje Lindy. na razie to ff to jakieś flaki z olejem, a zbliża się rok szkolny i boję się, że umrę na wattpadzie
* cytat jest z h.e.r. - losing
miłego dnia/dobranoc
marta
CZYTASZ
hoodie // calum hood
Fanfic❝Nie mogę być w twoich ramionach, więc robię wszystko, by poczuć, że jesteś obok❞ gdzie Lindsay zabiera Calumowi bluzę, kiedy ma tylko okazję. {przyjemnie i lekko pisane} ©2017 sierpień, alta67