Smak krwi

1.5K 85 20
                                    

Rozejrzałam się po dość małym pomieszczeniu, był to schowek z eliksirami i składnikami potrzebnymi do ich przygotowania. Nacisnęłam na klamkę, lecz ta ani drgnęła:
-Bombarda!-powiedziałam mierząc różdżką w drzwi. Wychodząc z pomieszczenia przemierzałam  salę lekcyjną i korytarze przy Dormitoriach Slytherinu. Ruszyłam schodami w górę do Głównego Korytarza:
-Wiktoria? Gdzie Harry?-nagle Ginny podbiegła do mnie.
-Ginny...Harry, Harry nie żyje-powiedziałam ściszonym głosem.
-To ty powinnaś umrzeć! Nienawidzę cię!Nie mogłaś ich powstrzymać!?Jesteś taka sama jak twoja plugawa matka!-odbiegła w kierunku Wielkiej Sali. Ja zaś ustałam jak wryta. Racja, mogłam coś zrobić, mogłam odwieźć Pottera od tego pomysłu, mogłam szybciej go odepchnąć. Czułam się jakbym ktoś przebił mi serce ostrym szpikulcem. Na moich oczach traciłam przyjaciół, osoby, które znałam z widzenia, nasze więzi nie miały znaczenia w tej chwili. Walczyliśmy w jednej sprawie, wszyscy chcieliśmy uratować szkołę. Spojrzałam w stronę okien i już chciałam coś powiedzieć, lecz ktoś mnie wyprzedził:
-Zachodzi słońce, nie martw się, to nie twoja wina-cicho stwierdziła Luna Lovegood.
-Jednak on zginął przeze mnie-powiedziałam, a z moich oczu poleciałam pojedyncza łza nie łącząca się z żadnymi uczuciami. Czułam pustkę, jakby ktoś zabrał mi duszę, a pozostawił tylko ciało. Nagle tłum uczniów zaczął wychodzić z Wielkiej Sali i kierować się na dziedziniec szkoły. Ruszyłam za nimi, wszyscy byli brudni, zmęczeni, smutni. Wielu z nich straciło rodziny, przyjaciół, lecz mi wydawało się że nikt z nich nie przegrał, to ja przegrałam. Próbowałam zgrywać silną, ale nie wyszło. Cała ta wojna rozpętała się też z mojego powodu, przeze mnie ginęli czarownicy czy czarownice ich bliscy. Chciałam to zakończyć, zakończyć ich cierpienie i moje. Stojąc wraz z innymi na dziedzińcu ujrzałam jak zmierza do nas Lord Voldemort wraz z swoją armią i... I z Hagridem niosącym martwego Pottera. Gdy znaleźli się już blisko nas przed szereg wyszedł Czarny Pan:
-Potter nie żyje!Połowa sukcesu za wami, oddajcie mi teraz pannę Lestrange, a daruje wam. Wydajcie ją!
-Córuniu chodź do mamusi, nic ci się nie stanie tylko... ZGINIESZ!!!-  śmiała się Bellatrix.
Wyszłam przed szereg, kierowałam się w ich stronę.
-Wiktoria!Zatrzymaj się!-słyszałam krzyki z tłumu.
Z moich oczu płynęły łzy, przeteleportowałam się na segment w najwyższej komnacie zamku. Skoczyłam...
Leżąc na ziemi, z połamanymi kończynami przed oczyma przeminęło mi całe życie, smutki, radości. Poczułam smak ciepłej krwi w ustach, która po chwili zaczęła się wylewać nosem i ustami. Zaczęłam się nią krztusić, czułam ogarniający mnie mrok. Zamknęłam oczy aby nigdy się już nie obudzić.

KONIEC

Dziękuję za gwiazdki, wyświetlenia pod tą częścią ale i pod poprzednią. Udało mi się zamknąć tą część w kilku rozdziałach, które mam nadzieję były całkiem ciekawe. Zapraszam do czytania moich innych książek, a także do śledzenia mojego profilu, gdyż niedługo pojawi się na nim kolejna książka.

Nie ma dla nas nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz