53

1.4K 66 19
                                    

Wchodzę do hotelu zaraz za Anką, ciągnąc za sobą jej walizkę, bo ta pcha wózek z Klarą. Rozglądam się dookoła, ale na szczęście recepcja świeci pustką, oprócz jakiegoś faceta za ladą.

- Dzień dobry. - woła, gdy tylko nas zauważa, a raczej jak zauważa moją bratową i bratanicę. - Pan Robert wspominał, że pani już jedzie. - Uśmiecha się, a zaraz potem kieruję wzrok na mnie.

- Dzień dobry. - odpowiada Ania. - To moja szwagierka, Mela. - Wskazuje na mnie. - Chłopaki na treningu?

- Na siłowni. - poprawia.

- Melcia, idź się przywitać. - Kobieta zwraca się do mnie. - Musisz iść za windami prosto, potem schodami w dół i w prawo. - instruuje mnie, machając dłonią w kierunku, o którym mówi.

- Zaraz razem pójdziemy. - Uśmiecham się lekko, chociaż, tak naprawdę już nie mogę doczekać się, aż zobaczę Arkadiusza. Co prawda widziałam się z nim jakieś dwa tygodnie temu, gdy byliśmy w Niemczech, ale to i tak jest dwa tygodnie. - Przecież nie zostawię cię samą z bagażem i Klarcią. - dodaje.

- Ja mogę pomóc. - oferuję recepcjonista, pojawiając się tuż przy nas. Praktycznie wyrywa mi walizki z dłoni.

- Widzisz? Pan Tomek mi pomoże. A ty idź do Arka, bo widzę, że po prostu umierasz z tęsknoty za nim. - Kobieta unosi kąciki ust wysoko, a zaraz potem znika z recepcjonistą w windzie.

Powoli i w skupieniu idę według instrukcji i jakiś czas później docieram do dwuskrzydłowych drzwi ze srebrną tabliczką "SIŁOWNIA", oraz białą kartką poniżej z czarnym napisem, wykonanym markerem "Siła - tu robimy rzeźbę". Pcham drzwi, które przypominają te do kuchni w barze Leona, bo w zasadzie działają w dwie strony. Mężczyźni jakoś niespecjalnie zwracają na mnie uwagi, więc rozglądam się niepewnie, szukając wzrokiem Milika. I nagle obrywam czymś miękkim w bok. Odwracam się i schylam się po mokrą, śmierdzącą koszulkę. Łapię ją w dwa palce, krzywiąc się, a przed nosem przebiega mi jakaś postać, a zaraz za nią kolejna. Robię krok w tył, przy okazji wpadając na kogoś.

- Przep... - Przeprosiny zastygają mi w ustach, gdy dostrzegam, że wpadłam w chłopaka, do którego tu przyjechałam.

- Melka? Co ty tu robisz? - pyta z szerokim uśmiechem, zakładając kosmyk moich czarnych włosów za ucho.

- Niespodzianka. - Zagryzam wargę, a ten przejeżdża palcami po moim policzku. - Przyjechałam z Anką i jeśli zechcesz, mogę zostać do meczu. - Przyglądam się jego twarzy, którą praktycznie codziennie widzę przez Skypa, nie mogąc uwierzyć, że stoję teraz przed nim. - Ciągle, gdy się spotykamy, nie mogę przyzwyczaić się, że mogę cię dotknąć. - mruczę.

- Możesz mnie jeszcze całować. - Uśmiecha się, a następnie pochyla i łączy nasze wargi, w krótkim, ale pełnym emocji pocałunku. - Tak właściwie, to kogo ty koszulkę dorwałaś? - pyta, wskazując na moją dłoń. Wzruszam ramionami, opatrując sobie za cel mojego brata, który po chwili obrywa śmierdzielem, którego do tego czasu trzymałam.

- Melka, czy ty rzuciłaś we mnie promieniotwórczą koszulką Grześka? - pyta, mierząc mnie spojrzeniem, a w pomieszczeniu nagle zapada cisza, a wszystkie spojrzenia utkwione są we mnie.

- Czy ja usłyszałem coś o Melce? - Do środka wpada okularnik i jego najlepsza przyjaciółka kamera. Staje jak wryty, również wpatrując się we mnie. - Ty tu naprawdę jesteś, czy mam zwidy?

- Na to wygląda, że jestem. - odpowiadam, a zaraz potem zostaję rozrywana przez wszystkich po kolei i w ciągu kilku minut zastaję przytulona chyba ze sto razy.

To naprawdę miłe, że każdy chce się ze mną przywitać i w czasie, w który przechodzę od jednych ramion, do drugich próbuję sobie przypomnieć dlaczego tak bardzo nie lubiłam piłkarzy, skoro ci tu są naprawdę sympatyczni i śmiem twierdzić, że oni też mnie lubią. I nagle, w momencie, gdy już po raz trzeci miałam dostać przytulasa od Grześka (Krycha, nie myśl, że tego nie zauważyłam!) Arek podnosi mnie na ręce. Piszczę z zaskoczenia, ale zaraz potem zarzucam mu dłonie na szyję.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz