23.

328 33 9
                                    

Louis
-Ten źle leży.. - westchnęła Diana starając się za wszelką cenę w jakiś sposób ułożyć garnitur,  aby ten leżał dobrze.

-To może weźmy inny?  - uniosłem brew i spojrzałem na nią błagalnie. Spędziłem tu już ponad dwie godziny i mam mówiąc delikatnie cholernie dość. W dodatku mam jeszcze przeprowadzić jakąś ważną rozmowę z matką. Nie rozumiem niczego, ale na pewno dobrze się to nie zapowiada..

-Wiesz.. - poprawiła swojego kucyka i zagryzła wargę. - Dokończymy to jutro, a dziś daje ci już spokój.

Z jednej strony bardzo się ucieszyłem, ale z drugiej? To oznacza, że zaraz czeka mnie ta rozmowa. Nie chcę.. Wiem, że nie wyniknie z niej nic dobrego..

-William - powiedziała. - Jestem w gabinecie, wchodź - odkaszlnęła. Wszedłem do środka i przełknąłem głośno ślinę. - Siadaj - zrobiłem tak, jak kazała. Po chwili zaczęła mówić surowym i oschłym tonem. - Liczę na to, że tylko udajesz osobę o niskiej inteligencji. Wiesz.. Od zawsze wiedziałam, że Lottie była mądrzejsza i lepsza do tego biznesu. Przynajmniej mnie słuchała, a ty? Robisz co chcesz. I proszę co z tego wyszło! Paparazzi chodzili za tobą od dobrych kilku miesięcy, a ty się nawet nie zorientowałeś! Wiem o tym chłopaku! Przyznaj, że zerwałeś z Eleanor przez niego! Nie wolno ci być gejem, rozumiesz?! Masz wrócić do Eleanor i nic mnie to nie obchodzi! A ten chłopak? Spodobałeś mu się bo masz pieniądze i sławę. Zostawi cię jak tylko znajdzie kogoś, kto ma tego więcej! Nie masz prawa się z nim całować w mjejsach publicznych! W ogóle o czym ja mówię.. Nie wolno ci się całować z mężczyznami! Nie wolno ci! Wyślemy cię na jakąś terapię, jeśli będzie trzeba! To się leczy! Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię z tym chłopakiem, to możesz opuścić mój dom i nigdy nie wracać. Z Lottie nigdy nie było takich problemów.. Szkoda, że kazałeś jej uciec z domu - prychnęła, a ja miałem już łzy w oczach. - Nigdy nie chciałam mieć syna. Wiedziałam, że będziesz tak uparty jak twój ojciec, kiedy był młody. Mogłam usunąć tak, jak planowałam, ale twój ojciec mnie powstrzymał. Żałuję tego z całego serca!

-A-ale.. Johannah.. Ja.. - wyjąkałem.

-Nie obchodzi mnie to co masz mi do powiedzenia! A teraz wyjdź! Jutro widzę cię tu z Eleanor! Kiedy tylko ukończysz szkołę masz się jej oświadczyć. Póki co wyjdź - wskazała ręką na drzwi. - I nie zapomnij, żeby zerwać kontakt z tym chłopakiem - wstałem z miejsca. Czułem, że serce kruszy mi się z każdą sekundą.

Wiedziałem, że nigdy nie byłem jakoś super kochany przez rodziców.. Wiedziałem to. To było logiczne.. Ale ona.. Moja własna matka właśnie przed chwilą prosto w oczy powiedziała mi, że nigdy nie chciała mieć syna. Ona nigdy nie chciała, żeby ten mały chłopiec o niebieskich oczach przyszedł na świat. Może tak byłoby lepiej..
O czym ja mówię?
Oczywiście, że byłoby lepiej.. Nikomu bym nie zawadzał, a teraz? Tylko przeszkadzam. Nie mogę być nawet z chłopakiem, którego kurwa szczerze i naprawdę mocno kocham. Moje życie od ucieczki Lottie jest zaplanowane co do sekundy.
Nie mam zdania. Czy kogoś kocham, czy nie. Bo przecież co to za różnica?
Wiem, że Lottie była ode mnie lepsza pod każdym możliwym względem, ale...
Możecie mi wierzyć, lub nie..

Ona nie uciekła przeze mnie, przysięgam.
Możecie mi wmawiać wszystko, że jestem nikim, że nic nie znaczę, że na nic nie zasługuję, skoro nawet własna matka mnie nie kocha,a wręcz nienawidzi, ale nie wmowicie mi, że moja ukochana siostra uciekła przeze mnie..
Nie wiem nawet czy ona żyje. Ja na jej miejscu już dawno bym ze sobą skończył i zobaczycie.. Nadejdzie taki dzień, kiedy przeleje się czara i to zrobię. Skończę to, co od ponad czterech lat nie ma najmniejszego sensu. Jestem jak jebany pionek, którego wszyscy mogą przesuwać jak tylko im się podoba.
Ale dosyć. Nie wytrzymam tego wszystkiego. Może i jestem tchórzem, ale boję się. Bo dokąd pójdę? Boję się zabić. Boję się tego, co może czekać mnie po drugiej stronie. A co jeśli drugiej strony wcale nie ma? Co jeśli jest tam tylko jedna wielka czarna plama, a tu na ziemi wmawiają nam, że jest inaczej? Nie wiem jak jest. Nie wiem, czy chcę to sprawdzać. Jestem tchórzem.
Chociaż..

Po części już dawno umarłem. Żyję tylko i wyłącznie fizycznie. Powiem wam, że czułem, że zaczynam żyć na nowo. Przy Harry'm. Czułem, że jego uśmiech sprawia, że chcę żyć tak naprawdę. Czułem, że jeśli jego szmaragdowe tęczówki patrzą na mnie w ten sposób, ja chcę żyć dalej.

Czy to oznacza, że umrę znów, kiedy nie będę mógł dłużej się z nim widywać?

Kiedy człowiek jest nieszczęśliwy umiera jakaś jego część. Czy weźmiecie mnie za szaleńca, kiedy powiem, że umiera ta ważniejsza? Bo właśnie tak jest.
On żyje. Tak widzą inni ludzie. No bo halo, przecież normalnie je, śpi, uśmiecha się.

Tylko, że wszystkie te czynności nie mają dla niego najmniejszego znaczenia. Więc je mało, albo wcale, a wszystkim dookoła wmawia, że jest ok. Tobie wydaje się, że śpi, a może on właśnie płacze cicho w poduszkę, żeby dać upust emocjom, które kumulowały się w nim przez cały dzień. Dać upust bólowi, który być może ktoś mu zadał, jednak on uśmiechał się udając silnego.

Jednak tak naprawdę po zdjęciu tej cholernej maski jest tylko słabym, zwykłym, szarym człowiekiem pośród tysięcy innych na świecie.

I dopiero kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi zorientowałem się, że siedzę na schodach przed domem Harry'ego zatopiony we łzach. Jednak w chwili, gdy się zorientowałem było za późno..

-Louis.. - ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Lou.. - i dopiero kiedy zobaczyłem te piękne szmaragdowe tęczówki zrozumiałem, że to on. - Kochanie.. - przytulił mnie mocno do swojego serca. Dzięki temu mogłem słyszeć jak bije. Nie pytał o nic. Po prostu był, był dla mnie i to właśnie jeden z powodów, dla których kocham..

_________________
Hejjjj:3
Rozdział miał wyjść lepiej, wyszedł tak średnio ale no nieważne.

Na dziś to tyle😁
Kolejny jakoś jutro/pojutrze (czyli tak jak zwykle xd)

All the love xx

Nelly21_

„Nobody said it was easy" • larry • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz