XLIII

609 64 45
                                    

- Trzy minuty i dwadzieścia trzy sekundy, już się bałem, że jednak uciekłeś.

Taehyung uderzył drugiego lekko w ramię, jednak nie przestawał się szczerzyć.

- Przecież obiecałem ci, że wrócę - powiedział Seokjin, robiąc niby to obrażoną minę i zakładając ręce na piersi. Na lewej dłoni miał teraz mały plasterek, którym zakrył najgłębszą ranę, wyrządzoną przez niesfornego kota. Nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie fakt, że opatrunek nie był zwyczajny, biały, a narysowane były na nim maleńkie, różowe serduszka. I to nie tak, że rysunek powstał fabrycznie - Jeongguk nie byłby sobą, gdyby nie zabrał się za przyozdobienie mazakiem tej jakże okropnej rany, by pocieszyć swojego hyunga. Za swój bohaterski gest dostał od brata nagrodę w postaci buziaka w policzek, z czego bardzo się ucieszył, gdyż od zawsze był strasznym pieszczochem. Seokjinowi natomiast poprawił się humor, gdy tylko zobaczył, jaką radość sprawił młodszemu.

- Urocze - zaśmiał się Tae, gdy tylko zauważył ów plasterek.

- Ja cały jestem uroczy - odpowiedział natychmiast Jin, w którego oczach tryskały teraz wesołe iskierki. Dopiero chwilę temu dotarło do niego, że właśnie odzyskał najlepszego przyjaciela, że on tu był i nie wyglądało na to, by dokądś się wybierał. Po tak długim czasie, w którym nawet na moment nie opuszczał go smutek, ta jedna myśl sprawiła, że nagle poczuł się naprawdę szczęśliwy. Oczywiście zawdzięczał to również i lekom, których przypadkiem wziął tego dnia o jedną tabletkę za dużo.

- Racja - przyznał starszy, nadal cicho się śmiejąc. - Pójdziemy coś zjeść?

- Okay - powiedział Seokjin. - Na co masz ochotę?

- Nie wiem... Może być pizza?

- Zdrowszej rzeczy wybrać nie mogłeś - parsknął młodszy i chwycił chłopaka na moment za nadgarstek, by pociągnąć go za sobą. - Chodź.

Taehyung uśmiechnął się szeroko i szybko dołączył do drugiego. Pomyślał, że może z chłopakiem nie było wcale tak źle, jak mu się na początku wydawało, a Jimin po prostu wcześniej się pomylił. W końcu nie musiał nawet namawiać Jina na to, by razem coś zjedli, bo ten zgodził się od razu. Stwierdził, iż musiało to oznaczać, że młodszy nie ograniczał jedzenia ani tym bardziej się nie głodził. Ale Tae nie wiedział, jak bardzo to on się mylił.

- Pogodziłeś się już z Jisoo? - zapytał nagle Taehyung, zerkając na przyjaciela.

- Nie - odparł szybko. - To znaczy... Wyjaśniliśmy sobie wszystko, ale nie jesteśmy już razem.

- Ale dlaczego? Przecież wiem, że ją lubiłeś - stwierdził starszy.

- To ona o tym zdecydowała - wyjaśnił Jin. - Zresztą... Jednak naprawdę wolę chłopaków.

A Tae skłamałby, gdyby powiedział, że na te słowa nie zrobiło mu się gorąco.

***

Siedzieli w pizzerii już od ponad dwudziestu minut, czekając na swoje zamówienie. Niby Taehyung był naprawdę cierpliwą osobą, jednak wcześniejsze zdenerwowanie, które mimo wszystko jeszcze mu nie przeszło, zaczynało dawać mu się we znaki. Kręcił się niespokojnie, próbując usiedzieć na miejscu, co było dla niego nie lada wyzwaniem. W końcu zaczął bawić się wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce, począwszy od swojej bransoletki na nadgarstku i widelca, a skończywszy na wyginaniu i strzykaniu palcami. Jin w końcu tego nie wytrzymał i pacnął go w dłonie.

- Przestań - zaśmiał się cicho, choć nie było w tym nic śmiesznego, a on czuł się jedynie lekko poirytowany. - Połamiesz sobie palce.

- Nie przesadzaj - powiedział Tae i, niewzruszony, powrócił do przerwanego zajęcia.

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz