Rozdział 9

111 15 0
                                    


Spojrzałam raz jeszcze na walizkę. Bilet na pociąg kupiłam już wcześniej, więc nie musiałam się o to martwić. Upewniłam się, iż znajdował się na swoim miejscu w portfelu. Przejrzałam zawartość czarnej, skórzanej torebki i po raz setny zerknęłam na zawartość bagażu. Wszystko spakowałam. Jechałam do wujka Anthony'ego na cały pierwszy miesiąc i muszę przyznać, iż była to dla mnie wielka niespodzianka. Stawiałam na maksymalnie tydzień pobytu, a okazało się, iż miałam tam spędzić połowę swoich wakacji. Nie narzekałam na to szczególnie. W domu nie potrafiłbym znaleźć sobie zajęcia, a nie chciałam się zbytnio wtrącać w wakacyjne plany Richarda i Carla, którzy ostatnimi czasy nie widzieli świata poza sobą.

Nieznajomy, Czy on też kiedyś mógłby nie widzieć świata poza mną?

A czy ja nie widziałam już świata poza nim?

Stłumiłam w sobie dalszy potok myśli, który mógłby się rozpocząć po tych zdaniach

— Czas jechać — mruknęłam, patrząc na zegarek. Jak na potwierdzenie tych słów, usłyszałam krzyk mamy z dołu:
— Jak nie chcesz się spóźnić na pociąg to powinnaś już być na dole!
— Idę!

Chwyciłam walizkę i ruszyłam ku optymistycznej podróży.

— Masz wszystko?
— Tak — powiedziałam po raz setny w przeciągu tych dziesięciu minut.
— Ładowarkę do telefonu?
— Mamo! Mam siedemnaście lat, uwierz, że potrafię się spakować!
— Wiesz, że po prostu się martwię.
— Nic mi nie będzie.
— Napisz, jak dojedziesz.
— Napiszę. Kocham cię, pozdrów tatę! — powiedziałam, po czym opuściłam samochód. Otworzyłam bagażnik, chwyciłam walizkę i ostatni raz pomachałam mamie.

— Witaj, przygodo! — szepnęłam i ruszyłam na dworzec.

Zajęłam miejsce w przedziale. Na prawo siedział młody chłopak z słuchawkami na uszach i kobieta z małą dziewczynką.

— Dzień dobry — powiedziałam.

Nikt mi nie odpowiedział. Uniosłam walizkę i z niemałym trudem położyłam ją nad siedzeniami.

Cieszę się, iż ludzie są tacy chętni do pomocy.

Ty najprawdopodobniej również nie ruszyłabyś nawet palcem.

Świat jednak nie zaliczał się do prostych rzeczy.

Westchnęłam ciężko na znak zwycięstwa. Matka dziewczynki uniosła głowę znad telefonu i zmarszczyła brwi. Jej twarz wykrzywiła się w geście pogardy.

— Uh — mruknęłam i zajęłam miejsce przy wejściu do przedziału.

Założyłam słuchawki i zaczęłam szukać interesujących piosenek na swojej liście w telefonie. Uśmiechnęłam się na widok Iron Maiden i puściłam pierwszy lepszy utwór. Spojrzałam na powiadomienie. Uśmiechnęłam się lekko.

Nieznajomy:
Jakie to uczucie być pełnoprawną siedemnastolatką?

Ja:
Całkiem przyjemne. A jakie to uczucie był osobą z nieznanym mi wiekiem?

Nieznajomy:
To przypomina mrożoną kawę ze słodkimi lodami ciasteczkowymi i niewyjaśnionym gorzkim posmakiem pochodzącym od nieznanej przyprawy. Całość jest przypieczętowana delikatną, niczym chmurka, bitą śmietaną i ciepłą, jak męskie objęcia, polewą czekoladową.

Zarumieniłam się lekko na ten opis.

Nieznajomy:
Jestem starszy od Ciebie o rok.

Ja:
Czyli między nami nie ma praktycznie różnicy. Przynajmniej nie w wieku.

I Ptaki Już Nie ŚpiewająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz