Nie, to nie sen. To koszmar ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wstawiajcie w tym miejscu komentarze opisujące waszą euforię. XD
[W ramach sprostowania: kiedy publikowałam to opowiadanie, bardzo ciężko mi było się zmotywować do napisania kolejnych rozdziałów. Z tego względu różnica czasowa między 4 a 5 rozdziałem była bardzo długa, ale w końcu udało mi się je skończyć]
~*~
Kibum wpatrywał się oszołomiony w odrażający widok przed nim. Krzyczał w myślach, by odwrócić wzrok od martwego ciała starszego przyjaciela, od odciętej ręki, od ogromnej plamy krwi. Jednak coś mu to uniemożliwiało, nie potrafił odwrócić wzroku, mimo ogromnej chęci. Jego całą twarz była już mokra od łez, delikatne kreski namalowane eyelinerem wyraźnie się rozmazały, nie będąc już tak idealne, jak rano, kiedy jeszcze zaspany szykował się do wyjazdu w to miejsce. W miejsce, które przewróciło jego życie o 180 stopni. Zaczął sobie podszczypywać skórę na przedramieniu, jakby miało to go wybudzić z koszmaru. Nic to jednak nie dawało. Zrezygnowany po nieudanych próbach podniósł się z podłogi, od razu opierając się o ścianę, gdyż zakręciło mu się w głowie. Wziął głęboki wdech i na chwiejnych nogach skierować się do salonu. Jego uwagę przykuł pistolet, który leżał na stoliku, zaraz obok księgi z ludzkiej skóry. Usiadł wolno na kanapie i przecierając wcześniej oczy, wziął broń do ręki. W dzieciństwie chodził po szkole na strzelnicę, ponieważ bardzo go to kiedyś interesowało. Przed pójściem do podstawówki nawet chciał w przyszłości zostać żołnierzem, jednak historia wypisała mu inny los, co nie zmieniło faktu, że teraz po chwili zapoznania się z bronią, mógłby oddać celny strzał. Po otworzeniu magazynku ujrzał pocisk. Najwidoczniej cztery pozostałe naboje zostały już wystrzelone, a jemu został ostatni. Jeśli miałby użyć broni, musiałby oddać jeden celny i pewny strzał. Inaczej czekałaby na niego jedynie śmierć. Złożył z powrotem broń i odstawił ją na bok, by w razie czego była gotowa do zadania śmiertelnego ciosu. W tym czasie otworzył księgę i próbował znaleźć jakieś cenne informacje.
-Tak wiec, by uratować opętaną przez to osobę trzeba ją spalić, roztrzaskać głowę, albo zakopać żywcem? Fajny ratunek, szkoda tylko, że kończy się on śmiercią tej osoby.
Mówił sam do siebie lekko załamującym się głosem, uśmiechając się głupkowato. Ta cała sytuacja wyraźnie źle odegrała się na jego psychice. Jednak po przeanalizowaniu kolejnej strony, momentalnie przybrał poważny wyraz twarzy. Znajdowała się tam informacja, że jeśli osoba przed przemianą zostanie zabita, ale zdążyła zostać zarażona, tak czy siak się przemieni. Przypomniał sobie śmierci przyjaciół. Taemina spalono w kominku, Minho rozwalono głowę, a Onew... Onew poderżnął sobie gardło. Ale infekcja zdążyła już się przedrzeć do jego całego ciała. Momentalnie się poderwał na nogi, ale po odwróceniu się w stronę wejścia do kuchni, zauważył Jinkiego, wpatrującego się w niego tymi bursztynowymi oczami. W jego rany na szyi i ręki nie wypływała krew, bardziej jakaś śliska, czarna wydzielona. Momentalnie chwycił do ręki broń i wycelował w stronę głowy lidera, wskazujący palec układając na spuście. Do nieżywego celu w taki sposób wstrzeliłby bez problemu, teraz jednak widząc przed sobą starszego mężczyznę zaczęła mu drżeć ręka, więc chwycił pistolet w obie dłonie. Przełknął znowu ślinę, wolno się cofając, a otwór od lufy skierowany był prosto w głowę Jinkiego.
-Nie jesteś już Onew... Nie jesteś już liderem tego zespołu. Jinki już dawno odszedł z tego świata. Nie nabiorę się na Twoje teatrzyki suko!
Krzyknął, celując tak, by idealnie trafić w głowę Onew, którym zawładnęła nadprzyrodzona siła. Przełknął ślinę, modląc się, by to skończyło się jak w tych wszystkich amerykańskich filmach akcji.
CZYTASZ
Marwe zło [JongKey]
Fanfic20.03.2020 - #7 w JongKey 17.05.3018 - #8 w JongKey 11.05.2018 - #9 w JongKey Paring: JongKey (SHINee) Rodzaj: Dramat, Supernatural, Horror Ostrzeżenia: Przekleństwa, krew, śmierć Rozdziały: 5/5 Gdy zaczynają się wakacje, zespołowi SHINee udaje się...