Był mroźny, zimowy wieczór w małym miasteczku Dales w stanie Montana.
Mały brunet w żółtym swetrze, szarych dresach i czarnych kapciach biegł przez ośnieżony chodnik. Przy ulicy stały wysokie czarne lampy obwieszone świątecznymi lampkami. Na przeciwko wznosiły się stare kamienice. Dwie dziewczynki lepiły bałwana przy ogródku, a jakiś stary mężczyzna odśnieżał drogę. Chłopiec minął starszą kobietę niosącą babeczki, która zaczęła mówić coś o dobrym wychowaniu dzieci.
Zaczęło się robić coraz ciemniej. Brunet skręcił w lewo tuż za ostatnią kamienicą. Na przeciwko niego rozpościerał się mały park z fontanną. Bohater podszedł do niej i wyjął monetę z kieszeni. Westchnął i wrzucił ją do fontanny. Następnie podszedł do najbliższej ławki, zgarnął z niej śnieg i usiadł. Po jego policzkach zaczęły lecieć łzy. I to nie pierwszy raz.
Jego ojciec znów go zostawił. Trzy dni temu przyjechał na jego urodziny. To miały być najlepsze dni w życiu siedmiolatka. Ale okazały się najgorsze. Jego rodzice często się kłócili. I to bardzo często. Głównie o to gdzie on i jego rodzeństwo ma mieszkać. Brunet chciał wynieść się z tego miasta tak daleko, jak tylko się dało.
Jego matka nie miała pracy, często piła, w szkole ciągle go wyzywano i nie miał żadnych znajomych oprócz starszej siostry i młodszego brata. Ojciec zostawił ich trzy lata temu. Od tego czasu rzadko się odzywał i przyjeżdżał tylko na urodziny któregoś z jego dzieci. Dwa dni temu matka zaczęła mieć pretensje o wszystko i dawała o tym znać. Nie tolerowała jej byłego męża w domu. Już nie. Dlatego po olbrzymiej awanturze ten szybko się spakował i odjechał. Wtedy własnie chłopiec wybiegł z domu. Nagle z myśli wyrwał go głos.
- Demery! Halo, nie słyszysz!?
Chłopiec rozpoznał ten głos. Podniósł głowę i zobaczył dziewczynkę z dużymi, zielonymi oczami, zadartym nosem, czarnych włosach, które wyglądały jakby dawno nie były czesane, małymi różowymi ustami i rumieńcami. Dziewczyna miała na sobie różowy płaszcz, różowo - biały szalik, czarne getry i ciemne kozaczki.
-Cześć, Hannah - powiedział nieco zaskoczony.
-Co tu robisz?
-Przyszłam tylko na chwilkę po moją spinkę, zgubiłam ją tutaj, a ty co? - zapytała.
-Postanowiłem się przejść. - odparł.
-W takę pogodę? No dobra, niech ci będzie. Pomożesz mi jej szukać?
-Dobrze.
Demery wstał i zaczął rozglądać się. W parku nie było nikogo oprócz nich. Dziewczyna była jego jedyną znajomą. Mieszkała piętro niżej od niego. Wychowywała ją babcia, ponieważ jej matka zmarła na raka a ojca nigdy nie poznała.
-No chyba tak jej nie znajdziemy. - powiedziała Hannah i złapała go za rękę.
-Ostatnio miałam ją koło huśtawek. - zaczęła iść ciągnąc chłopaka za sobą.
-Okej, to ja poszukam tu a ty porozglądaj się tam koło drzew- odparł trochę zmieszany siedmiolatek.
-Od kiedy to ty mówisz mi co mam robić? - powiedziała trochę naburmuszona dziewczyna, lecz zaraz uśmiechnęła się. - Dobra, niech ci będzie.
Hannah poszła w stronę choinek. Gdyby Demery wiedział co stanie się potem, nigdy nie pozwolił by jej tam iść.
Zaczął poszukiwania. Najpierw zgarnął śnieg spod huśtawek, ale nic tam nie znalazł. Dobrze wiedział, że spinka była ważna dla dziewczyny. Dostała ją od swojej mamy krótko przed jej śmiercią.
Chłopiec kontynuował poszukiwania. spinki nie było ani w piaskownicy, ani przy drodze. Nim się spostrzegł, minęło już piętnaście minut. Było naprawdę ciemno i zimno. Chciał już wracać do domu.
-Hannah, muszę już wracać!- krzyknął, ale nikt mu nie odpowiedział.
Zaczęło wiać coraz mocniej. Światło dawały tylko latarnie i blask księżyca. Demery podszedł do miejsca, w którym ostatni raz widział przyjaciółkę.
Na ziemi były ślady, wskazujące, że Hannah poszła głębiej w park. Bohater postanowił iść za nimi. Kilka metrów dalej zauważył coś, co go zaniepokoiło. Na śniegu leżał różowo-biały szalik. Podniósł go i ruszył dalej. Szedł coraz dalej. Nagle dostrzegł coś, co przeraziło go jeszcze bardziej. Na ziemi były jeszcze inne ślady butów. Większe i ciągnęły się tuż za śladami Hannah.
Demery zastanawiał się czy odejść i zawiadomić babcię dziewczyny, lecz w końcu postanowił iść dalej. Nagle usłyszał krzyk. Było za ciemno, żeby zobaczyć kto krzyczał, ale wiedział, że to gdzieś blisko. Chłopak miał w głowie mnóstwo myśli. Mocno ściskał szalik w drżących rękach. To co za chwile miał zobaczyć, miało znacznie zmienić jego życie.
-Jeśli nadal będziesz się wyrywać, to zabiję cie w tej chwili! - powiedział męski głos.
-Puść mnie, proszę! - ktoś krzyczał. Demery znał ten głos. To był głos Hannah.
Dziewczynka zaczęła płakać. Nagle chłopiec usłyszał trzask i dziewczyna przestała płakać. Zrobiło się całkiem cicho. Bohater nie wiedział co robić. Zaczął ciężko oddychać. Z przerażenia nie mógł się ruszyć.
-Ktoś tu jest? - ciszę przerwał kobiecy głos.
Demery nie wiedział co robić, Słyszał, jak ktoś idzie w jego stronę. Szybko podjął decyzje o ucieczce. Nie patrząc na nic, biegł ile miał sił w nogach. Potykając się wybiegł z parku. Wbiegł na ulicę, prawie wpadając pod auto. Nie obchodziło go to. Myślał teraz tylko o tym, żeby szybko znaleźć się w domu. Szybko wszedł do klatki i pobiegł do góry. Zatrzymał się przed drzwiami do mieszkania. Nagle przed oczami zaczęło robić mu się czarno. Demery zemdlał.
YOU ARE READING
Z Nurtem Rzeki
Mystery / ThrillerNowy York to miasto pełne świateł, ludzi i niezwykłych przygód. Pewnego dnia dochodzi tam do zdarzenia, którego kilka ludzi na pewno nie wymaże z pamięci. Ich drogi przez to się połączą. Nie będą już nieznajomymi. Ale kim? Wrogami? Przyjaciółmi? K...