〰MARINETTE〰
- Kolekcja ta ma być inspirowana Paryżem. - oznajmił prowadzący. - Na zaprojektowanie i wykonanie macie czas aż do przerwy świątecznej. - pan Gabriel spojrzał na listę studentów. - Te kolekcje zrobicie w parach, które sam dobiorę.
- Mogłybyśmy być razem. - szepnęła siedząca obok mnie Monica, dziewczyna, z którą poniekąd zdążyłam się za kumplować. Odpowiedziałam jej jedynie przytaknięciem i uśmiechem.
- Panna Dupain - Cheng będzie w parze z Jacobem Payet. - zainteresowałam się, gdy mój przyszły teść wymienił moje nazwisko. Teraz tylko znaleźć tego całego Jacoba i będzie dobrze. Jednak nie dzisiaj, bo dziś muszę iść do pani Aurelii na przymiarkę sukni ślubnej.
Opatuliłam się moim czarnym swetrem, był już listopad i trzeba było nosić się już cieplej. Wychodząc z uczelni, skierowałam się w stronę stacji metra, ale nie zdążyłam nawet ujść dwóch metrów, kiedy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się w stronę tego głosu i zobaczyłam wysokiego chłopaka o bladej cerze i czarnych włosach, a gdy zbliżył się do mnie, mogłam zauważyć jego niebieskie, prawie białe, oczy. Nie wiedziałam, czego ode mnie chce, ani tym bardziej, kim on może być. Był całkiem przystojny.
- Przepraszam cię. - powiedział zdyszany. - Ty jesteś Marinette Dupain - Cheng? - zapytał, a ja przytaknęłam. - Jestem Jacob Payet. - przedstawił się. - Czy moglibyśmy zacząć pracę nad kolekcją dzisiaj, jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez jakieś trzy tygodnie. - zaproponował.
Musiałam się zastanowić. Z jednej strony miałam dzisiaj tę przymiarkę, ale z drugiej nie mam zamiaru pracować nad tym sama.
- Jest trochę zimno, więc może jedźmy do mnie. - zaproponowałam, na co się zgodził.
Chciałam jechać metrem, ale chłopak zaproponował, że pojedziemy jego samochodem. Wsiedliśmy do auta, a ja podałam mu mój adres. Jacob ruszył z parkingu i włączył się ostrożnie do ruchu drogowego.
W drodze do mieszkania wysłałam wiadomość do pani Aurelii, że wypadło mi coś ważnego i nie dam rady dziś przyjść na przymiarkę. Odpisała mi jedynie spoko loko i na tym zakończyła się nasza wymiana wiadomościami. Ta kobieta mnie czasem zaskakuje. Nieczęsto spotykam panie po czterdziestce, które uparcie twierdzą, że mają ledwie trzydzieści lat, a zachowują się na piętnaście. Takim fenomenem jest właśnie mama mojego ukochanego.
Brunet zaparkował w podziemnym garażu i chwilę później jechaliśmy już windą do mojego mieszkania.
- Ładnie tu masz. - pochwalił.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Wiesz, mam tu małą pracownię, więc może tam posiedzimy nad projektami. - zaproponowałam. - Mój narzeczony ma zajęcia do dwudziestej, dlatego nikt nie powinien nam przeszkadzać.
- Mogłem się domyślić, że taka ślicznotka jest zajęta. - puścił mi oczko, a na moją twarz wtargnął grymas zniesmaczenia. Czyli to typ podrywacza. Fajnie.
Zaprowadziłam chłopaka do wspomnianej pracowni i usiedliśmy naprzeciwko siebie na czerwonych poduchach. Wyjęłam z torby kartkę i ołówek w celu zapisywania pomysłów.
- To na czym będzie się wzorować nasza kolekcja? - zapytałam i przygryzłam ołówek.
- Skoro mamy się inspirować Paryżem, to może... - zamyślił się na chwilę. - Zrobimy coś inspirowanego Biedronką i Czarnym Kotem?
Gdybyś tylko wiedział...
- Myślę, że połowa roku się nimi zainteresuje. - zauważyłam. - Idąc tym tropem, co powiesz, żebyśmy zrobili coś inspirowanego opętanymi przez Akumy? - rzuciłam pomysłem.
〰ADRIEN〰
Zajęcia w piątek do dwudziestej to jakiś koszmar. Piątkowy wieczór powinienem spędzać u boku Mojej Pani, oglądając jakiś film albo robiąc coś innego, a nie na uczelni.
Wjeżdżałem windą do mieszkania, marząc jedynie o tym, żeby móc się przytulić do Marinette. W tamtej chwili nie potrzebowałem niczego innego. No dobra, zjadłbym coś, ale potrzeba przytulenia mojej Księżniczki nokautuje głód.
- Skarbie, już jestem! - dałem znać o swoim powrocie.
Wszedłem w głąb salonu, ale jej tam nie zastałem. Pomyślałem, że pewnie uczy się w sypialni, tak więc tam się udałem. Wszedłem po schodach na piętro, ale zanim doszedłem do sypialni, usłyszałem odgłosy dochodzące z jej pracowni. Zastukałem w zamknięte drzwi i wszedłem bez pozwolenia, ciekaw co tam się dzieje.
- Już jesteś, kochanie? - zapytała roześmiana.
Tyłem do mnie siedział jakiś brunet, kiedy odpowiedziałem Mari, odwrócił się do mnie, a wtedy moja krew się zagotowała.
Jacob Payet to największy podrywacz w całej Francji, a może nawet i w Europie. Podobnie jak ja był modelem. Nie byłoby w tym nic złego, jednak każdą modelkę, z którą miał styczność, zaciągał do łóżka. Nie dość tego, kiedyś pracował dla mojego ojca i sabotował każdą moją sesję. Krótko mówiąc - nie przepadam za nim. A teraz on jest w MOIM mieszkaniu z MOJĄ narzeczoną.
- Kopę lat, Agreste. - zaśmiał się, a wtedy puściły mi wszystkie hamulce.
Rzuciłem się na niego, przygniatając jego ciało do podłogi.
- Co ty tu robisz? - wysyczałem wściekły.
Nie zważałem na nic. Przepraszam, Marinette, ale nawet ty nie powstrzymasz mnie od obicia jego parszywej mordy. Jeszcze nigdy nie byłem tak wściekły.
- Jak widzisz, zabawiam się tu z twoją panienką. - odpowiedział bezczelnie.
Wtedy moja zaciśnięta w pięść dłoń napotkała na swojej drodze jego nos, łamiąc mu go.
- Jeszcze słowo, a tak cię załatwię, że najlepszy chirurg plastyczny ci nie pomoże. - zagroziłem.
Oj, jaką ja miałem wtedy ochotę zafundować temu kretynowi Kotaklizm. Na szczęście dla niego, głos Mari mnie powstrzymał.
〰MARINETTE〰
Adrien wyjaśnił mi całą tę sytuację. Przyznam, że bałam się, gdy rzucił się na niego, ale po wyjściu Jacoba wszystko mi opowiedział. Zadzwonił również do swojego ojca, żądając twardo, żeby zmienił mi partnera, czemu się sprzeciwiałam, bo naprawdę nie chciałam być traktowana ulgowo. Pan Agreste tak, jak przypuszczałam, odmówił, dlatego Adrien zagroził, że skontaktuję się z osobą, która na pewno przemówi mu do rozumu.
Leżałam na łóżku przytulona do blondyna i próbowałam odwieść go od tego pomysłu, jednak ten się uparł.
Trzymał w dłoni telefon, oczekując aż osoba, z którą chce się skontaktować, odbierze. Nie trwało to długo, bo po czterech sygnałach usłyszeliśmy głos Aurelii Agreste.
- Siema, synku, co tam słychać? - zapytała. Słyszałam wszystko, bo blondyn ustawił na głośnomówiący.
- Cześć, mamo. - przywitał się. - Mam małą sprawę.
- Wal. - powiedziała. Ta kobieta jest naprawdę nie z tego świata.
- Chodzi o to, żebyś przekonała ojca, żeby zmienił partnera Marinette. - wyjaśnił.
- Nie musi pani tego robić. - wtrąciłam się.
- Kto jest jej partnerem? - zapytała blondynka.
- Jacob Payet, pamiętasz, opowiadałem ci o nim. - odparł.
- TEN GWAŁCICIEL?! - uniosła się. - GABI! CO TO MA ZNACZYĆ, ŻE NASZEJ SYNOWEJ PRZYDZIELIŁEŚ DO PARY TEGO GWAŁCICIELA, PAYETA?! - wydarła się na męża. - NIE OBCHODZI MNIE, ŻE TO SYN JAKIEGOŚ TWOJEGO ZIOMA Z UCZELNI! MASZ TO NATYCHMIAST ZMIENIĆ! - była coraz głośniejsza. - NIE PRZEGINAJ! - znów krzyknęła. Czasem współczuję panu Gabrielowi. - No i załatwione, to pa, kochani.
Rozłączyła się, a na ustach Adriena zagościł triumfalny uśmiech.
👹👹👹
CZYTASZ
Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔
FanfictionMłodzi szykują się do ślubu. Czy wszystko pójdzie zgodnie z ich planem? #325 w kategorii Fanfiction 01.10.2017r.