Rozdział Dwudziesty Pierwszy

3.6K 192 19
                                    

LILY:

Otworzyłam szeroko oczy, wystraszona nocnym, niespodziewanym telefonem. Usiadłam na łóżku, zastanawiając się, gdzie jestem? Po chwili dopiero dotarło do mnie, że projekt wciąż trwa, a ja jestem w moim królewskim, wygodnym łożu. Zanim sięgnęłam po telefon, przestał dzwonić, dlatego postanowiłam się położyć z powrotem. Poczułam ból nad prawą łopatką. Podniosłam się szybko, łapiąc za zbyt ciężkie włosy. Szarpnęłam za ogromny kołtun, w który ewidentnie miałam coś wplątane. Łzy stanęły mi w oczach, ponieważ nie mogłam wyciągnąć tkwiącego tam przedmiotu. Spojrzałam na telefon, którego sygnał znów gwałtownie przeciął ciszę panującą w pomieszczeniu.

- Tak? - Zapytałam zachrypniętym głosem, czekając aż ktoś się odezwie. 

Odpowiedziała mi cisza, dlatego odsunęłam urządzenie od ucha, by móc sprawdzić, komu przyszło do głowy, wydzwaniać przed trzecią nad ranem. 

- Lily... - Załkała Shailene, dławiąc się łzami. 

- Matko boska, Shai! Co się dzieje? - Zapytałam, podrywając się z łóżka. 

Nie dbałam już o szczotkę, która boleśnie ciągnęła mnie za splątane włosy. 

- Te szmaty przesadziły. - Zapłakała głośno. - Masz otwarte drzwi od pokoju?

- Mam. - Westchnęłam, chcąc rozplatać kołtun. - Co się stało?

- Zaraz będę. - Szepnęła i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź. 

Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam go powoli, chcąc się uspokoić. Zapaliłam światło i podeszłam do ogromnego lustra. To, co w nim zobaczyłam, doprowadziło mnie do rzewnych łez. Moje włosy są w opłakanym stanie. Wielki rozczochrany pęk włosów spoczywa mi na karku, a z niego wystaje rączka od szczotki. Chwyciłam kłębek w ręce, starając się uwolnić z niego pojedyncze kosmyki, ale na próżno, ponieważ z każdym ruchem wszystko splątywało się coraz bardziej i bardziej.

- Widzę, że u ciebie też były. - Powiedziała matowym głosem Shailene, a ja podskoczyłam ze strachu. 

Odwróciłam się do drzwi, przyglądając się szatynce. Jej piękne brązowe i lśniące włosy są sklejone w grube strąki czarną, lepką mazią.

- O matko. - Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.

Chciałam podejść do dziewczyny, żeby dotknąć jej włosów i zobaczyć, czy da się to zmyć, ale powstrzymała mnie gestem, wyciągając przed siebie dłoń. Stanęłam, patrząc współczująco w czerwone od płaczu oczy, w których jeszcze wieczorem widziałam tańczące iskierki, kiedy opowiadała mi o kolejnym spotkaniu z Ianem. 

- To jest smoła, Lily... Wszystko brudzi. - Smutek w jej głosie uderzał prosto w moje serce.

- Tego się nie da wymyć. - Powiedziałam, chwytając dziewczynę za czarną od mazi dłoń. 

- Musisz obciąć mi włosy. - Jej słowa były pełne bólu, a kiedy mówiła łzy ciekły jej po policzkach.

- Ale Shai... 

- Musisz. Nie da się tego uratować. - Zapłakała, wyciągając zza pleców nożyczki, które trzymała w drugiej ręce. 

- Poczekaj chwilę, dobrze? - Zapytałam, uśmiechając się lekko. 

- Jasne. - Bąknęła, wycierając oczy w brudną koszulkę.

Podeszłam szybko do łóżka, przytrzymując kołtun, który sprawia mi ból. Wybrałam jedyny numer, jaki przyszedł mi teraz do głowy i czekałam, aż sygnał zamieni się w głos. Traciłam już powoli nadzieję i bałam się, że jeszcze jedno piknięcie i włączy się sekretarka.

PROJEKT LADY  ~JUSTIN BIEBER~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz