Światło, głos. Głosy. Głosy które znam. Głosy, które... kocham.
Ale potem jest szmer... śmiech...
I te głosy wrzeszczą. Płaczą. Szloch wrzyna mi sie w głowę, niemal namacalnie, niemal fizycznie. Opadam na kolana, zaczynam sie tym dusić, wszystko mnie oplata i boli, nie mogę dłużej.
Wtedy podchodzi do mnie cień.
Michel.
Wiem, że wygladał inaczej. Po prostu to wiem. Niemożliwe, żeby człowiek miał fioletową skórę. Oczy. Włosy.
Ale to on.
- Ty... - charczę, ale Michel bierze zamach i wciska mi coś na głowę. To maska, a w zasadzie głowa kostiumu. Jest ciasna, niewygodna, nie podoba mi się. Zaczynam płakać i się trząść, usiłuję ściągnąć tę głowę ze swojej prawdziwej, ale, zdaję sobie sprawę, nie mam palców.
W ich miejscu widzę jedynie lustra.
Potwór...
Niewyobrażalne...
Własnego brata...
Z a b i ł
- NIE! - wydzieram się. - T-to nieprawda, to był wypadek!...
Michel chichocze pod nosem, kładąc mi dłoń na ramieniu. Jego skóra powoli się rozpada, krew unosi sie w powietrzy niczym dmuchawce, wnetrzności niczym skrzydła.
- Nie zmienisz przeszłości... - szepcze Michel, podczas gdy jego oko wylatuje z oczodołu - Nie zmienisz... swojego nazwiska... braciszku.
Ostatnie co pamietam, to mój krzyk.
___
Budzi mnie metaliczny wrzask.
Leżę, jak zwykle. Na podłodze. Z rękami na masce. Gdybym miał kanaliki łzowe, byłbym cały mokry od łez.
Ale ich nie mam. Więc nie jestem.
Chica pochyla się nade mną, i mimo, że z pozoru wyglada przerażająco, ja nauczyłem się patrzeć poza endoszkielet, poza te puste, plastikowe oczy. Widzę jej duszę. Widzę duszę Ellie. Która mnie obudziła. Brutalnie, ale musiała.
Mam nadzieję, że Chica widzi też moją duszę. A nie tylko szalonego, mechanicznego lisa. Mam nadzieję, że wie, że mam koszmary. W sumie, inaczej by mnie nie obudziła.
W naszym położeniu wiedza to największa siła. Instynkty i uczucia - to jest proste. Przeżywamy każdego dnia. Polujemy każdej nocy. Na nowo i na nowo, w kółko i w kółko.
Wiedza najczęściej tkwi w szczegółach. W pozostawionej gazecie. W plakatach na ścianach. W dziwnym klekotaniu, jakie czuje się w sobie. W snach.
Zwłaszcza w snach.
Ze snów wiem, jak czytać. Ze snów wiem, kim jest Michel. Ze snów znam imiona pozostałej trójki. Moich przyjaciół.
Chica czeka aż wstanę, cierpliwie. Potem odwraca głowę w stronę głównej sali. No tak. Dziś rocznica. Pewnie dlatego mój sen był tak realny.
Rusza pierwsza, a ja za nią. Jedynym dźwiękiem są mechanizmy wewnątrz nas, głuchawe stąpniecia stóp o podłogę i lekki klekot. Klekot ciał. Ciałek. Ofiar. Prawdziwych nas. Prawdziwych nas, którzy sa wewnątrz tych sztucznych nas.
CZYTASZ
Perypetie Duszyczek Kilku // FNaF
FanfictionSmutnawe. Na poprawę humoru i dobry dzień. Zatrudnię kogoś kto napisze dobry opis do tego czegoś.