Pani Cienia

99 8 1
                                    

Gdy ją dostrzegł zaryczał głośno i ruszył biegiem w jej stronę. Stała w miejscu dalej wpatrując się w niego. Gdy zdała sobie sprawę że szarżuje na nią, było już za późno. Zamknęła oczy i skuliła się. Czekała na ogromne uderzenie które miało nadejść, lecz nie nadeszło. Jedyne co do niej doszło to głuche uderzenie. Uchyliła delikatnie powieki. Przed nią była bariera. Wyglądała jakby była zrobiona z dymu, ale gdy Minotaur w nią uderzył wydała pusty dźwięk. Odszedł dwa kroki wstecz i potrząsnął łbem. Gdy na nią spojrzał w jego oczach dostrzegła jeszcze większą furię. Parsknął a w jego ręce pojawił się topór. Wziął zamach i uderzył w barierę. Ta rozbiła się, a jej kawałki rozpłynęły. Przerażona zaczęła się cofać do puki nie potknęła się o własne nogi i upadła. Upadając uderzyła głową w ziemie co na moment ją zamroczyło. Pomału do niej podszedł poprawiając broń w ręce. Ponownie wziął zamach. Gdy odzyskała pełnie widzenia dostrzegła przed sobą swojego przeciwnika z toporem w ręku który teraz leciał w jej kierunku. Zamknęła oczy i zasłoniła się rękami. Wiedziała że to jej koniec, a On że wygra. Lecz stało się coś co zaskoczyło ich oboje. Dziewczynkę ponownie otoczył czarny dym. Topór Minotaura po spotkaniu z nim rozsypał się a on sam został odrzucony. Uderzył w ścianę z ogromną siłą robiąc w niej dziurę, po arenie rozniósł się wstrząs. Wszędzie zaczął unosić się pył uniemożliwiając widoczność. Padł na kolana i zaskoczony spojrzał na dziecko. Jej oczy świeciły zielonym blaskiem. Ale nie to go najbardziej zdziwiło. Dym który ją ochronił uformował się w smoka, a ona siedziała wewnątrz niego. Wszędzie rozpoznał by swojego pana. Pan wszystkiego co żyje w mroku. Sylwetka smoka poruszyła się wlatując w ścianę. Po chwili w tym samym miejscu otworzył się portal. Zamrugał zaskoczony. Gdy go tu sprowadzono skonfiskowano mu wszystkie rzeczy które przy nim znaleziono i zniszczono. Wiedział że bez swoich narzędzi nie będzie w stanie otworzyć portalu aby wrócić. Już pomału godził się z myślą że będzie żył tu resztę swojego życia jako zabawka.Wstał i podszedł do portalu. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę. Przeszedł przez portal a ten zamknął się. Pył opadł a widownia wydała z siebie zduszony okrzyk zdziwienia. Zielonooka spojrzała na kobietę która nazywała się jej matką. W jej oczach dostrzegła szalejący płomień gniewu. Strażnik szarpnął ją za ramie do góry i zaczął się kierować w stronę wyjścia.

Upadła na ziemię i chwyciła się za obolały policzek. Madame Albireo podeszła do metalowego stołu, zdjęła rękawiczki i odłożyła je na bok. Oparła się o niego i wzięła głęboki wdech. Podniosła się z ziemi na tyle szybko na ile pozwoliło jej obolałe i osłabione ciało. Wiedziała że jeżeli kobieta się odwróci a ona nadal będzie na ziemi oberwie bardziej.

-Może chcesz mi wytłumaczyć, co tam się wydarzyło?

Jej głos był przeraźliwie spokojny jednak czarno włosa wyczuła jak każde z wypowiedzianych słów ociekało jadem.

-Hmm?

Odwróciła się do niej z uśmiechem. Odeszła od stołu i zaczęła małymi, wolnymi krokami iść w jej stronę. Wyprostowała się i wbiła wzrok w swoje stopy. Kobieta obeszła ją.

-Powiesz mi słoneczko?

Położyła jej rękę na ramieniu a ją przeszedł dreszcz. Delikatnie przesunęła rękę na jej kark. Pochyliła się do niej i zaczęła głaskać ją po głowie. Cicho się zaśmiała. W jednej chwili szarpneła ją za włosy i odchylala jej głowę do tyłu.

-POWIESZ MAMUSI CZY NIE?!

Na krzyk kobiety stojący w rogu pokoju strażnik spiął się cały.

-Rozumiem, czyli chcesz się pobawić

Powiedziała jej to do ucha przesłodzonym głosikiem.

-Wyjdź

Strażnik aż podskoczył i prawie biegiem opuścił pomieszczenie. Popchnęła ją a gdy upadła kopnela ją w brzuch.

DakucharaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz