XI. Niekoniecznie dobre wspomnienia

336 25 2
                                    

-Przepraszamy za spóźnienie!!!-Griffith i Ino podbiegli do nas zdyszani i zaczęli nerwowo tłumaczyć się ze swojej nieobecności.-Zagadaliśmy się, ale
Byliśmy jeszcze u Miiko i...
-Spokojnie.-Położyłam rękę na ramieniu dziewczyny, posyłając jej uśmiech.-Nic się nie stało.
-Jeszcze raz przepraszamy!-Powiedzieli jednocześnie.
Następnie włożyli bagaże z zapasem jedzenia, bronią i namiotami do powozu.
Griffith postanowił, że to oni poprowadzą.

Podróż do Lordemaru trwa zwykle dziewięć godzin. Ten czas minął nam jednak wyjątkowo szybko. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i ogólnie spędziliśmy całą trasę w miłej atmosferze. Mimo, że są od nas o dwa lata starsi, to i tak znaleźliśmy wspólny język.

Gdy dojechaliśmy panowała już noc. Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, ale według wskazówek Miiko, mieliśmy na wstępnie poszukać Generała Lorena Aralda- władcy Lordemaru.
Zaparkowaliśmy powóz pod lasem, a następnie udaliśmy się do miasta. Wszyscy założyliśmy chusty na twarz, według zaleceń Ewelein, aby w choć pewnym stopniu uchronić się przed zarażeniem. Zarzuciłam sobie na twarz jedwabny szał i ruszyłam na przód. Chrom nie podążył jednak naszym krokiem, stał zdezorientowany.
-Coś się stało?
-Eee... No bo ja... Nie mam nic.-Spojrzeliśmy się na niego krzywo. To oczywiste, że należało zabrać coś do ochrony przed patogenami. Jemu można było jednak wybaczyć, w końcu dopiero dzisiaj dostał zezwolenie na misję.
Nie mieliśmy nic w zapasie, a jego bolerko nie spisywało się zbyt dobrze w roli maski. W tej sytuacji zostałam zmuszona do podjęcia radykalnych kroków.
Z mojego pasa wyjęłam sztylet i przecięłam jedwabny szal na pół.
-Melody! Nie rób te...-Było już po sprawie.-Nie musiałaś...
-Właśnie, że musiałam.-Podałam mu prowizoryczną maskę z uśmiechem.

Prawda jest taka, że miałam ochotę się rozryczeć. Właśnie zniszczyłam sobie szal, za który dałam... Wole nie mówić ile maany. Liczyłam jednak na to, że dzięki temu choć trochę ocieplę swój wizerunek w jego oczach.
-Dz-dziękuję...-Wykrakał i momentalnie owinął twarz szalem.

Gdy wszyscy byli już gotowi, ruszyliśmy w kierunku wioski. Przy bramie czekał na nas około czterdziestoletni mężczyzna. Miał ciemne brązowe włosy, był wysoki i dobrze zbudowany. Nosił granatowy mundur, a na jednym z niebieskich oczu miał założony złoty monokl.
Poznałam już kiedyś tego mężczyznę. Był znajomym naszych rodziców. Kiedy podeszliśmy do niego ściągnął swoją maskę.
-Witam, Panie Grenneusie.
-Witaj Melody.-Pocałował moją rękę i rękę Ino, a z chłopcami uścisnął dłonie.-Nie spodziewałem się, że to właśnie ty zajmujesz się ta misją moja droga.
-Tak wyszło.-Uśmiechnęłam się. Następnie przedstawiłam moich towarzyszy.
-Mówcie mi Grenn, proszę. Może udamy się do naszej kwatery, aby omówić najważniejsze aspekty waszej misji.
Ruszyliśmy za mężczyzną. Zaprowadził nas do głównej sali, w której podobnie jak u nas, znajdował się wielki, niebieski kryształ.
Polecił nam spocząć przy stole.
-Czego się napijecie?
-Proszę nam wybaczyć, ale podziękujemy.-Odezwała się Ino.

-Podróż była męcząca. Chcielibyśmy iść spać jak najwcześniej, aby zacząć prace z samego rana. Sprawa jest poważna i nie może czekać, czyż nie?.-Griffith jak zwykle posługiwał się nienaganną mową.

-Racja, racja... Dobrze więc.
-Panie Grenne...
-Grenn.-Uśmiechnął się.
-Grennie... Nasza przełożona poleciła nam spotkać się z Sir Lorenem Araldem. Czy moglibyśmy się z nim widzieć?-Zapytałam.
-Niestety muszę was zmartwić. Generał zachorował. Jest w ciężkim stanie. Obecnie spoczywa w przychodni. Objąłem jego obowiązki na czas pobytu w szpitalu. Jak tylko wydobrzeje zapewniam, że się z wami spotka.
-Oh... Rozumiemy.
-W takim razie, w czym mógłbym wam pomóc?
-Według wytycznych potrzebujemy waszego pożywienia, aby dokładnie je przebadać. Zajmiemy się też zbadaniem wody z lokalnych rzek. Chcielibyśmy także przeprowadzić wywiad pośród mieszkańców oraz lekarzy.-Poprosiła Ino.
-Oczywiście. Jutro wszystko będzie przygotowane.
Zamieniliśmy jeszcze pare słów odnośnie misji. Następnej Grenn spojrzał na mnie i zapytał:
-Ja tam u Ordelii i Ordona?-Tak, to imiona moich rodziców.
-Dobrze... Tak jak zwykle. 

-Teraz kiedy ich córka wyjechała napewno czują się samotni?

-Tak, co tydzień piszą do nas listy i takie tam...-Zaśmialiśmy się

-Muszę w końcu ich odwiedzić. Nie widziałem ich od momentu śmierci Eliasa... To musiał być dla nich straszny cios.
-Z pewnością...-W tym momencie coś we mnie pękło. Spuściłam głowę.
-Gdyby coś takiego zdarzyło się mojej córeczce, nie wiem co bym zrobił... Śmierć dziecka to najgorsza kara jaka może spotkać rodziców, zdecydowanie.

Całkiem miły był ten Grenneus, ale nie miał za grosz taktu. Starałam się powstrzymywać łzy najlepiej jak umiałam. Nienawidzę o tym rozmawiać. Nikt nie ma prawa poruszać przy mnie tego tematu. Istnieje tylko jeden wyjątek.
Jest nim Ezarel.

Miałam ochotę skarcić tego faceta za jego "perfekcyjne wyczucie", jednak gdybym tylko się odezwała moje serce pękłoby, roniąc przy tym niezliczoną ilość gorzkich łez.
Mówił coś, jednak ani trochę go nie słuchałam. Chciałam wstać i uciec jak najdalej od tej sytuacji, jednak miałam wrażenie jakby moje ciało zostało przytwierdzone do krzesła. Nie chciałam robić awantury, ale im dłużej wstrzymywałam emocje, tym bardziej się we mnie gotowało. Gdy byłam o krok od wybuchu, ktoś postanowił przerwać nić napięcia.

-Ekhm.-Chrome gwałtownie podniósł się z krzesła.-Niech pan wybaczy, ale naprawdę jest już późno. Z samego rana zabierzemy się za pracę, dlatego musimy się wyspać. Tymczasem życzymy dobrej nocy.-Ukłonił się, a następnie podszedł do krzesła, na którym siedziałam i złapał mnie za rękę. Można by rzec, że niemal wyprowadził moją osobę z sali. Hrabia nie miał nawet czasu na odpowiedź. Griffith i Ino pożegnali się z Grennem, po czym wybiegli z sali i szybko dołączyli do nas, pozostawiając następcę Aralda całkowicie zdezorientowanego.

Połowę drogi do powozu przybyliśmy w ciszy, którą przerwał dopiero zniecierpliwiony wilkołak.
-Przepraszam. Poniosło mnie!
-O czym ty mówisz?-Zapytałam
-Nie powinienem tak kończyć tej rozmowy, ale nie potrafiłem już go słuchać. W ogóle wyczucia facet nie ma!
-Racja, gadał takie głupoty... Nie przejmuj się nim, panienko.-Jak zwykle dżentelmeński Griffith, położył mi dłoń na ramieniu i uśmiechnął się, obnażając swoje piękne jak na ogra kły.
-Miałam ochotę go ostro uszkodzić, ale przy drzwiach stali strażnicy. Za dużo naocznych świadków...-Dodała Ino, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

-To moja wina. Powinnam lepiej panować nad moimi emocjami. Mogłam go poprosić o to żeby przestał, ale nie umiałam...

-Moim zdaniem zamiast "panować nad emocjami" powinnaś spuścić mu porządny...
-Ino!-Griffith spojrzał na nią porozumiewawczo.-Nie można załatwiać wszystkiego siłą...
-Gadaj sobie co chcesz, ale to najlepszy sposób rozwiązywania konfliktów!-Dziewczyna teatralnie odwróciła się, udając obrażoną.
Słowo daję ta dwójka naprawdę potrafi poprawić mi humor.

Nasze obozowisko znajdowało się na klifie, pod jednym z lordemarskich lasów. Jednak zamiast zachwycać się widokami, gdy rozstawiliśmy nasze namioty i rozpalaliśmy ognisko byliśmy już tak zmęczeni, że zasnęłyśmy w przeciągu dwóch minut, zapominając o całym, bożym świecie. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Hejka ^^ Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i nie był nudny... Musiałam jednak zrobić wprowadzenie do najbliższych części, których akcja będzie rozgrywać się w Lordemarze. Potrwa ona może trzy rozdziały i sporo się podczas niej wydarzy :) 

Muszę jednak zakomunikować, że przez najbliższe dwa miesiące czeka mnie niezłe urwanie głowy. Biorę udział w olimpiadzie z chemii, którą mam zamiar wygrać (hehe). To, że mam dwa razy w tygodniu korki plus angielski nie ułatwia sprawy...  Przepraszam za wszelakie błędy i niedociągnięcia, ale mam nadzieję, że zrozumiecie ://

Będę jednak w miarę możliwości pisać jak najwięcej podczas powrotu do szkoły i wolnego czasu ^^

Dla osób zainteresowanych: jutro prawdopodobnie pojawi się kolejny rozdział Lisa w Eldaryi, ale to zależy od mojej weny. Nie chcę pisać rozdziałów na siłę, a ostatnio myślałam głównie o fabule Siostry Ezarela. Cała akcja na najbliższe pięć rozdziałów jest już zaplanowana, natomiast Lis tak średnio... 

W każdym razie napewno nie porzucę tej opowieści, nie martwcie się ;))



Eldarya jako siostra Ezarela | Marzenia się spełniają [Chrome x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz