- Dosyć tego mój drogi. Chesterze Benningtonie, od dzisiaj nie jesteś już uczniem Greenway High School! Zostajesz stąd wyrzucony!
I właśnie w tamtym momencie moje życie wróciło na stary ślad rozpaczy i smutku. Zostałem niesłusznie oskarżony i wyrzucony ze szkoły, w której miałem spędzić swój pierwszy i ostatni bal z dziewczyną mojego życia. Wszystko poszła na marne. Nie mogłem jednak udowodnić, że jestem niewinny, nie miałem dowodów. No ale trudno. Przywykłem do tego, że moje życie zawsze będzie pod górkę.
Za co zostałem wyrzucony? Za posiadanie narkotyków. Skąd je miałem? Zostały mi podrzucone. Przez kogo? Przez Toniego. To dlatego się tak na mnie patrzył i szyderczo uśmiechał. Zaplanował to. To była jego zemsta za to, że nie chciałem z nim współpracować. Koleś mi jeszcze za to zapłaci.
- Masz teraz czekać przed gabinetem, zaraz przyjedzie po ciebie matka i policja, to sobie bardzo poważnie porozmawiamy. I nawet nie próbuj uciekać młody człowieku! - powiedział do mnie dyrektor dość rozgniewanym tonem.
Żeby nie mieć jeszcze więcej kłopotów, zrobiłem tak jak mi kazał. Super, przez to wszystko pójdę siedzieć na jakieś pięć lat, albo i więcej. Dyrektor jeszcze pomyśli, że sprzedaję te narkotyki, albo sam jestem ćpunem. Cholerne życie pod górkę i cholerny Tony!
Usiadłem na krześle przy gabinecie dyrektora i czekałem na wyrok. Matka mi tego nie daruje. Załamie się, jak tylko się dowie co jej mądry syn zrobił... Albo czego raczej nie zrobił, tylko został niesłusznie oskarżony. Ale to nie zmienia faktu, że i tak się załamie. Pomyśli, że jej lata samotnego wychowania poszły na marne, że niepotrzebnie się starała, aby mnie wychować, skoro się ,,stoczyłem". Przecież tym samym zabije własną mamę. Już naprawdę gorzej być nie może. Nagle usłyszałem powolne klaskanie. Spojrzałem w stronę osoby, która to robiła.
- Brawo... Brawo... Jestem z ciebie dumny. Nie sądziłem, że tak łatwo dasz się złapać.
- Tony! Ty gnoju! Już nie żyjesz psie!
- To kara za to, że nie chciałeś współpracować. Miałeś swoją szansę, ale jej nie wykorzystałeś. Mogłeś mnie posłuchać od razu i od razu ze mną sprzedawać to cacko. Wtedy nie miałbyś problemów.
- Ty chyba serio już przedawkowałeś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Na łeb upadłeś! Przez ciebie wyląduję w pierdlu! Za niewinność! To wszystko twoja wina! Jak policja tu przyjedzie, wszystko im wyśpiewasz.
- Pff, uważaj już lecę, żeby im się pochwalić, że to ja ci wcisnąłem ten towar. Żałosny jesteś Bennington. Nawet nie miałeś odwagi powiedzieć prawdy.
- Bo i tak by mi nikt nie uwierzył. Ale to wszystko może się zmienić. Zostajesz tutaj ze mną i wszystko wszystkim wyjaśnisz!
- Chciałbyś Bennington... Chciałbyś.
W tej chwili, kiedy mówił ostatnie słowa, wyjął z kieszeni spodni scyzoryk z od razu wysuniętym nożykiem. Zacząłem się obawiać o własne życie. Nie wiedziałem, co tej psychopata wymyśli. Jednak nie chciał zabijać mnie, tylko samego siebie.
- Wpadłeś po uszy Bennington. Ty pójdziesz siedzieć, za posiadanie narkotyków, a ja zostanę niewinny i nikt się nigdy nie dowie prawdy. Żegnam cię przyjacielu.
Po tych słowach wbił sobie nożyk w brzuch, a on zachowywał się, jakby nawet nie czuł bólu. Powtórzył tę czynność parę razy, aż nie osunął się na ziemię i nie wypuścił z rąk scyzoryka. Mogłem przysiąc, że krew była wszędzie. Ostatnie co widziałem, to ten jego uśmieszek narkomana, który cieszy się z wykonanej zemsty. W tamtym momencie miałem człowieka na sumieniu. Mogłem go powstrzymać, mogłem temu zapowiedz, ale nie wiedziałem, że to się tak potoczy. Miałem tylko nadzieję, że nie zamknął mnie jeszcze za zabójstwo człowieka. Ale na szczęście odciski palców nie będą na to wskazywać. Sam nawet nie wiedziałem, co się jeszcze wydarzy w moim ,,dorosłym" życiu. Najpierw niesłuszne aresztowanie za posiadanie narkotyków, a teraz jeszcze samobójstwo mojego ,,kumpla" z podwórka. To była idealna historia do jakiegoś kryminału...
CZYTASZ
In The End. Chester Bennington [ZAKOŃCZONE]
Fiksi Penggemar,,Czasami rozwiązania nie są takie proste, Czasami pożegnania są jedyną drogą"