*~ Czarny Las - Chcę ~*

30 3 0
                                    


-Niekiedy z trudem rozumiem wasze typowo ludzkie reakcje. Czy seks to u was wstydliwy temat? Szkarłat na twych policzkach mi to podpowiada.
-Ja - jąkałam się.
,,Typowo ludzkie" ? Chyba nie do końca zrozumiałam o co chodzi. Najwidoczniej miał na myśli osoby posiadające moce. Skoro nas nazywa ludźmi, to siebie jak? Puścił mnie i nachylił się nade mną chwytając mój podbródek.
-Pragnę cię poinformować o czymś z czego nie zrezygnuję.
Przełknęłam ślinę na te słowa. Spojrzał mi ze spokojem w oczy.
-Zaspokoję twe potrzeny erotyczne dopiero po ślubie. Na igraszki przed weselem sobie nie zezwolę, nie wypada.
Mimo, że już praktycznie jestem dorosła, nadal ten temat mnie zawstydza.
-Twe wyobrażenia jednak były bardzo kreatywne. Jeśli chcesz to je w przyszłości wykorzystam - pocałował mnie w policzek.
-M-Mówisz to tak jakbyś musiał tak mówić.
-Hm?
-Uśmiechnij się choć raz. Przynajmniej dla mnie. Jeden raz - mówiłam rumieniąc się.
Westchnął lekko.
-Iż jesteśmy razem, wyznam ci coś - przybliżył usta do mego ucha - Mój uśmiech sprawia ból. Zapamiętaj - oddalił usta.
Patrzyłam na niego z ciekawością.
-Nie będę cię już o to prosić, skoro i tak mi nie powiesz prawdy - odsunęłam się trochę od niego i odwróciłam plecami.
-Udawaniem obrażonej nie wymusisz na mnie wyjawienia istoty prawdy - mruknął.
-Nie udaję - oburzyłam się.
Przyciągnął mnie do siebie i objął.
-Mnie nigdy nie oszukasz.
-Ty mnie też - bąknęłam.
-Oznacza to, że oboje możemy sobie bezgranicznie ufać.
-Ponoć mnie kochasz - odparłam.
-Bo kocham. Całe swe serce jestem godzien ci oddać.
-Uroczy jesteś, ale... - nagle wyskoczyłam spod kołdry i stanęłam na równe nogi - Wolę spać gdzie indziej. Spanie w jednym łóżku będąc dorosłym z niepełnoletnią może być uznawane za pedofilię - zaśmiałam się i ruszyłam do drzwi.
-Annie! Stój! - usiadł - Dokąd zamierzasz pójść?
Zerknęłam na niego chwytając klamkę.
-Do Valentino. Pewnie nie śpi, to przynajmniej sobie z nim porozmawiam.
-Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobrym rozmówcą?
-To nie o to chodzi.
-Przepraszam Annie. Jeśli cię czymś urazi-
-Nie o to chodzi! - przerwałam mu krzykiem i westchnęłam - Chcę pobyć z osobą, która nic do mnie większego nie czuje. Chcę to wszystko przemyśleć - wyszłam.
Posmutniałam nagle. Idąc do jego pokoju zastanawiałam się co powiedzieć. Oby nie był zły za to, że wczoraj nie wróciłam. Kto wie co może zrobić wampir, gdy jest zły. Sądzę, że on jednak zrozumie. Zapukałam w miarę cicho. Val otworzył drzwi. Jego worki pod oczami nie zdawały się większe niż zawsze, miał rozczochrane włosy, oraz nie miał na sobie koszulki. Stał przede mną w samych szortach.
-Annie? - ziewnął - Co tam? - uśmiechnął się lekko.
-Obudziłam cię? - spytałam przyglądając się mu.
-Hm? - zdziwił się lekko przecierając jedno ze zmęczonych oczu - Nie, nie, nie! Nic z tych rzeczy! - ziewnął pod koniec ukazując swoje duże i ostre kły.
-Skoro nie masz czasu, to może sobie pójdę? Nie chcę ci przeszkadzać... - mówiłam odwracając wzrok.
Zaśmiał się.
-Nie wygłupiaj się - otworzył drzwi na ościerz - Wchodź! - po czym ruszył w głąb pokoju.
Weszłam mimowolnie za nim. Było zapalone światło. W powietrzu unosił się zapach kadzidła. Na łóżku była pognieciona pościel, doskonale wiedziałam że go obudziłam. Koszulka leżała na krześle, buty i skarpetki pod nim. Pokój Vala był w miarę ciemny. Ciemno - szare i jasno - szare deski były wszędzie.
-Nie będzie ci przeszkadzać jak zostanę bez koszulki? - zapytał unosząc ręce do góry, by się rozciągnąć.
Stał do mnie tyłem. Wtedy ujrzałam mnóstwo blizn na jego plecach. Były wąskie i długie. Jakby ktoś go bił batem. Podeszłam bliżej i położyłam dłoń na jego plecach. Przejechałam delikatnie dłonią po wypukłych śladach. Wzdrygnął się na sam dotyk.
-N-Nie dotykaj - mruknął.
Zabrałam dłoń, aby go nie drażnić.
Odwrócił się do mnie.
-Pewnie teraz się będziesz wypytywać skąd te blizny, co? Na nadgarstki patrzyłaś już wtedy, gdy ci mówiłem o siłowni. Nie martw się, jestem spostrzegawczy.
-Potem cię przyłapałam na cięciu przy oknie - złożyłam ręce - I nie. Nie będę się dopytywać. Każdy z was coś ukrywa i nic o sobie nie mówi.
-Chodzi ci o Jokea? - spytał z uśmieszkiem papugując moją pozę.
-Co?
-Używaj jego imienia zamiast słów ,,każdy z was". To nieładnie - pogroził mi palcem śmiejąc się.
Usiadł na łóżku i klepnął miejsce obok na znak bym się dosiadła. Siedząc tak w końcu się odezwał.
-Po co tak ogólnie przyszłaś, zaznaczam, w ŚRODKU NOCY?
-Chciałam porozmawiać.
-Coś się stało? - spojrzał na mnie.
-Jako, że jesteś moim przyjacielem to myślałam, że mi doradzisz.
-W każdej kwestii - puścił mi oczko - Ale chciałbym pierwszy poruszyć temat.
-Tak?
-Wczoraj Shadow był dość smutny.
-Tak wiem... Też chciałam o tym porozmawiać...
-Dowiedział się co się stało i nie jest zły na ciebie, ale na Jokea.
Zrobiłam skwaszoną minę. Żal mi ściskał serce przez to wszystko.
-Powiedziałeś, że mi doradzisz, prawda?
-Owszem.
-Chodzi o Jokea i Shadowa...
-Shiven mi już opowiadała o tych waszych zabawach z Jokem - zachichotał.
Poczerwieniałam.
-To nie tak! Przyszła nie w tym momencie co trzeba! - zaczęłam krzyczeć.
-Ciszej! Ciszej. Noc jest w końcu. Przecież się tylko śmieję. Opowiadaj co tam się działo u Jokea.
Zaczęłam mu wszystko od samego początku do końca tłumaczyć. Nie omijałam żadnego szczegółu. Wpatrywał się we mnie co chwilę marszcząc brwi.
-Czyli mam rozumieć, że ten pomimo tego co czuje Shad, już planuje ślub? - złapał się za głowę - Jak ja garnituru nie mam! - krzyknął panikując.
-Val! Weź to na poważnie! - zwróciłam na siebie jego uwagę - Nie mam pojęcia co robić.
-Jak to co? Idź do Shadowa i go przeproś za wszystko, a się ,,spikniecie".
-Problem jest tutaj taki, że ja... ja... Ja kocham Jokea...
Otworzył usta.
-O-oh... To nieźle utknęłaś.
-Nie chcę skrzywdzić Shadowa-
-E! E! E! - przerwał mi - Wybierasz Jokea?
-Raczej tak...
Parsknął śmiechem.
-No to powodzenia.
-O co ci chodzi?
-Jokea można porównać do sejfu. Bardzo ciężko rozgryźć jego mechanizm. Tymbardziej ja bym się go bał, zamiast kochał. Bycie bratem jednak mnie do czegoś zmusza.
-Wiem co robi. Ciebie się jakoś nie boję.
-Przyznam ci tylko teraz, że to nie ja robie najgorsze okrucieństwa i nie ja popełniam tyle grzechów samym oddychaniem.
-O co ci chodzi?
-Opowiem ci coś, czego mi nie wolno mówić. Siedź więc cicho. Ja, Shadow i Joke jak byliśmy mali, gdy dopiero ogarnialiśmy te całe moce, stało się coś złego. Demony, te najprawdziwsze bestie zabrały nam rodziców. Byłem najmłodszy to chowałem się za resztą i beczałem. Chciały nas dopaść. Shadow chciał walczyć, ale Joke i ja dobrze wiedzieliśmy jak to się skończy. Joke postanowił zawrzeć z nimi pakt, co było dość szalonym posunięciem. Chciał się za nas poświęcić i przyjąć jednego demona pod swoją opiekę. Czytałem o tym jakiś czas temu, musiał dopaść tę książkę już za tamtych czasów. Podali sobie wtedy dłonie. Potem pamiętam tylko tyle, że Joke wrzeszczał. Obudziłem się w tym samym miejscu przy śpiącym Shadole. Nie wiem co się wtedy stało, ale Jokea już nie było - strach mnie obleciał - Ostrzegam cię tylko, że Joke to nie taki aniołek, za jakiego uchodzi. Lucyfer wyczuwa obce moce, dlatego stara się jak najmniej przebywać przy Jokeu, a dlaczego? Zacytuję : ,,Smród tak mocny jak w zaświatach". Zaświaty kojarzą mi się akurat z demonami. Ten demon jest i pozostanie w nim.
-J-Ja...
-Nie bój się go - uśmiechnął się.
-...
-Kto jak kto, ale skoro przez ostatnie kilka lat trzyma to coś na wodzy to i dłużej potrzyma. Nie dopuszczę, by coś mu się stało, gdy znowu mogę go mieć przy sobie. Masz udawać, że nic nie wiesz.
-Tak, wiem...
-Nie myśl o tym. Gdybyś o tym nie wiedziała byłoby, jak myślę, lepiej. Niepotrzebnie ci to mówiłem...
-Nie. Wręcz przeciwnie. Sam, by mi się nie przyznał.
-Co racja, to racja - odparł.
-Dziękuję Val. Już wiem co robić.
-Hm?
-Nie potrafiłabym zostawić Jokea. To przy nim powinnam stać - powiedziałam.
-Ooooh... Jakie to słodkie. Urocza jesteś - uśmiechnął się jak dziecko, które po godzinnym namawianiu mamy dostało wymarzoną zabawkę.
Zarumieniłam się.
-Mam jeszcze jedno pytanko - dodałam.
-Pytaj, pytaj.
-Co to ten rytuał?
-Ten, dzięki któremu można posiadać moc?
-Tak.
-Dzięki niemu można mieć moce, jak już wspomniałem. Działa to tylko na tych co mieli w rodzinie kogoś z mocami. Ty się do tych osób zaliczasz.
-Rozumiem. Jednak o co z nim dokładnie chodzi?
-No... Trzy osoby z mocami muszą złapać się za ręcę i zamknąć cię w kręgu. Pojawiają się im skrzydła i nagle zasypiasz. Budzisz się w innej rzeczywistości i musisz tam wybrać spomiędzy kilku przedmiotów. Będą one świadczyć o twoim dalszym losie. Czy będziesz mądra, silna i inne bzdety... Po podjęciu decyzji budzisz się i ktoś musi cię przemienić poprzez wymianę DNA. Pocałunek z językiem, krew i inne rzeczy, w których ktoś łączy z tobą swoje ,,IP" .
-To boli?
-Nie wiem. Raczej nie.
-Jak to nie wiesz? Przecież miałeś ten rytuał, no chyba że źle zrozumiałam.
-Zdradzę ci pewien sekret - zmienił głos na szept - Nigdy w życiu nie brałem udziału w żadnym rytuale. Przez co nigdy też nie będę mógł go przeprowadzać.
-Co? Co to oznacza?
-Nikomu masz o tym nie mówić.
-Tak, tak. Tylko jakim cudem masz moce? Jesteś w końcu wampirem.
-Wampiryzm mam po matce, a nieśmiertelność przyszła z czasem, jeszcze... Nieważne.
-Hm?
-Nic.
-Słyszałam, że nikt nie zna twoich innych mocy. Masz jakieś?
-Wystarczy ci jak powiem, że tak?
-Wystarczy, nie chcę cię męczyć.
-Dzięki wielkie - ziewnął - Idziesz spać? Mam dużo miejsca na łóżku.
-Nie. Wracam do Jokea.
-Dlaczego? - spytał zawiedziony.
-Chcę mu powiedzieć, że chcę przejść ten cały rytuał.
-Że co?! - zdziwił się.
-Słyszałeś - wstałam - Chcę mieć moce, by już nigdy żaden z was nie musiał się za mnie poświęcać.
-Umysł mi mówi, żeby wbić kły w twoją przecudną szyję, bo jestem głodny, a serce, że rytuał to dobry pomysł. Posłucham serca.
-Ja mam nadzieję - zaśmiałam się i go przytuliłam.
Objął mnie niepewnie.
-Dziękuję, jesteś najlepszy - puściłam go i wyszłam dostrzegając na jego twarzy rumieńce.
Po wyjściu wciągnęłam głęboko świeże nocne powietrze i je wypuściłam. Uśmiech pojawił się na mej twarzy. Usłyszałam czyjeś kroki, więc pognałam do Jokea. Trzasnęłam za sobą drzwiami. Rozejrzałam się. Nie było go, a łóżko nie było pościelone. Spojrzałam za siebie niepewnie, też go nie było. Podeszłam do łóżka i wtuliłam się w cieplutką kołdrę. Ktoś wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.
-Joke? - zawołałam nie patrząc w tamtą stronę.
-To ja - odpowiedział - Już wróciłaś... Nie miałaś zamiaru ciągnąć tej waszej rozmowy w nieskończoność, miło z twojej strony.
-A co? Zazdrosny? - uśmiechnęłam się.
-Bardzo - mruknął.
Odwróciłam się w jego stronę i potulnie spojrzałam mu w oczy. Siedział na łóżku patrząc na mnie.
-Kocham cię Joke - powiedziałam.
Zamilkł na parę sekund.
-Ja ciebie też, niesamowicie mocno.
-Kładziesz się, czy będziesz tak nade mną ślęczał? - zapytałam.
-Wybacz mą niesforność - po czym wpełznął pod kołdrę.
Przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam. Był zimny, ale biło od niego czymś o wiele lepszym niż ciepło.
-Co sprawiło, że tak oplotłaś me ciało swoim?
Objęłam go również nogami.
-Jakoś tak...wyszło...
Nie myślałam o tym, co powiedział mi o nim Valentino, by ten nie przeczytał mi tego z myśli.
-Przemyślałem swe wcześniejsze zachowanie. Od dziś do dnia mej śmierci obiecuję nie zaglądać do twego umysłu. On jest twoją własnością, nie moją. Przepraszam.
-Przecież nic się nie stało.
-Będę trwał przy tej obietnicy.
-Dobrze.
-Jesteś śpiąca?
-Troszeczkę.
-Popatrzę na twój sen. Kocham to robić. Twa słodycz wtedy wychodzi na wierzch.
Pocałowałam go w policzek.
-Nie przesadzaj - mruknęłam.
-Nie przesadzam. Głoszę rzeczy, które warto głosić.
Spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Kiedyś skończą ci się pomysły na komplementy.
-Świadczy to o tym, że musisz mnie zaskakiwać, bym miał co chwalić.
-Nie jestem tak niesamowita.
-Masz ujmująco niską samoocenę - mruknął.
-Nie zmienię tego. Nie potrafię.
-A może to jednak skromność, nie samoocena?
Uśmiechnęłam się.
-Przestań - zaśmiałam się.
Nastała potem kilkuminutowa cisza.
-Valentino mówił o czymś ciekawym?
-Poszłam do niego tylko po radę - odpowiedziałam.
-Co wywnioskowałaś?
-Trzy rzeczy - uśmieszek zawitał na mej twarzy.
-Mógłbym je poznać?
-Pierwsza rzecz jest taka, że Val się o ciebie martwi.
-Czemuż to? - zdziwił się.
-Powiedział, że nie chce cie znowu stracić.
-... Doceniam go jako brata i członka rodziny za te słowa.
-Drugą rzeczą jest to, że cię nigdy nie zostawię.
-Dla nikogo i niczego?
-Nigdy - potwierdziłam zamykając oczy.
Poczułam jak jego usta musnęły mą szyję. Połaskotało mnie to, więc troszkę przekrzywiłam głowę.
-Trzecia rzecz to w zasadzie moja własna decyzja.
-Jesteś mądra, więc ta decyzja do głupich przynależeć nie powinna.
-Chcę przejść rytuał.
Zamilkł.

Dziękuję, że nadal jesteście!
21 część za nami ! ! !
Co odpowie Joke?
Jak zareaguje na to wszystko Shadow?
Czy rytuał się odbędzie?
Ciąg dalszy nastąpi . . .

Czarny Las - ,,Też cię kocham''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz