Rozdział 1.

299 14 1
                                    

[ PERSPEKTYWA VIVIEN ]

Nazywam się Vivien. Tak mówią na mnie wszyscy, których znam. Nie, nie zapomniałam podać swojego nazwiska, po prostu go nie lubię. Nie chcę mieć do czynienia z tą przeklętą rodziną.

Urodziłam się pierwszego września. Data która raczej na zawsze pozostanie w pamięci moich biologicznych rodziców. Byłam ich pierwszym dzieckiem, oczkiem w ich głowie. Rozpieszczali mnie na wszystkie możliwe sposoby, żebym tylko była szczęśliwa.

Pięć lat później urodziła się moja młodsza siostrzyczka- Rachel. Była moim zupełnym przeciwieństwem. Miała brązowe, króciutkie włosy oraz błyszczące, czekoladowe oczy. Z zachowania też byłyśmy zupełnie inne. Ja byłam pełna energii, gadatliwa i najchętniej przebiegłabym maraton, ona wolała sobie posiedzieć w spokoju, po cichu bawiąc się swoimi zabawkami.

Rodzice zawsze ją chwalili i powtarzali mi żebym brała z niej przykład, ale Rachel miała zaledwie roczek, więc takie zachowanie było raczej... normalne(?). Zachowywałam się podobnie w jej wieku. Nie do końca umiała jeszcze mówić i często się przewracała, ale założyłabym się że gdyby potrafiłaby to zrobić byłoby jej pełno w całym domu i na podwórku. Wyobrażacie sobie taką sytuację? Wyglądałoby to co najmniej komicznie gdyby moi rodzice cały czas za nią ganiali. Mimo to woleli posiedzieć sobie w pracy a mną i moją siostrą zajmowała się babcia, a gdy przyjeżdżali z pracy, nic tylko Rachel i Rachel i Rachel.

Jako typowa sześciolatka byłam zazdrosna o siostrę, ale bez przesady. To w końcu typowe w tym wieku że jest się zazdrosnym zwłaszcza o młodsze rodzeństwo. Za to moi rodzice chyba też nie byli zbytnio odpowiedzialni ponieważ nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Przewróciłam się rozwalając sobie całe kolano? Naklej plaster i nic ci nie będzie. Potłukłam talerz i się skaleczyłam? ,,Nic tylko wydatki i wydatki. Zastanów się co robisz dziecko". Dobra, rozumiem. Młodsze dziecko w domu to wielka odpowiedzialność, ale gdy zajmujesz się nim przez cały czas nie patrząc na swoje drugie, praktycznie niewidziane przez nikogo dziecko, to chyba lekka przesada.

Było lato. Rachel miała już pięć lat. Jej zachowanie nie zmieniło się ani trochę, tak samo jak zachowanie moich rodziców. Tego dnia zostali w pracy a nami zajmowała się babcia. Moja siostra siedziała przy swoim niziutkim stoliku i rysowała coś kredkami na kartce a ja jak głupia wpatrywałam się w okno, gdy babcia siedziała z okularami na nosie czytając jakieś kolejne nędzne romansidło.

Wpatrywałam się na samochody jeżdżące po ulicy. Wszyscy wyjeżdżali na wakacje, gdy moja rodzinka jak zwykle zostawała w domu. Pamiętam że zawsze w szkole po wakacjach wszystkie dzieciaki chwaliły się tym gdzie wyjechały, gdzie były, kogo poznały, a ja nigdy nie udzielałam się w tych sprawach, bo co miałam powiedzieć? ,,Zostałam w domu z babcią i siostrą. Fajnie było. Zrobiłyśmy twierdzę z poduszek i udawałyśmy że to góry..." (zabawa dzieciństwa! :D). Nie dość że nie daleko mnie mieszkała taka jedna rodzina. Mieli dwójkę dzieci. Córkę Jennie oraz syna John'a. Ich rodzice również wyjeżdżali w delegację więc w pewnym sensie rozumieliśmy się nawzajem, jednak tego roku wyjechali za granicę na kilka tygodni i nie miałam z nikim rozmawiać. W prawdzie miałam jeszcze babcię i Rachel, ale Rachel nie potrafiła normalnie odpowiedzieć na moje pytania, co zawsze mnie irytowało. Zawsze zmieniała temat rozmowy, albo udawała że nie słyszy. Babcia miała podobnie z tą różnicą że cały czas powtarzała, że nie rozumie młodych.

Wpatrywałam się w okno dalej i tak przez dobrą godzinę aż babcia nie zawołała nas na obiad który przygotowała wcześniej odrywając się od lektury. Posiłki zawsze jedliśmy razem, ale zawsze w zupełnej ciszy. Aż w końcu wpadłam na pomysł.

-Babciu, a po obiedzie możemy iść na plac zabaw? W domu jest strasznie gorąco.- powiedziałam odrywając się od posiłku.

-Pod warunkiem, że będziesz pilnować siostry. Dobrze wiesz że babcia nie ma sił za wami biegać.- uśmiechnęła się przyjaźnie.

-Oczywiście!- uznałam radośnie i szybko dokończyłam jedzenie.

Kilkanaście minut po jedzeniu wyszliśmy na dwór. Było bardzo gorąco. Babcia nałożyła nam na głowy czapki i pobiegłyśmy w stronę placu zabaw. Rachel bawiła się w piaskownicy a ja bujałam się na huśtawce zerkając na siostrę, z kolei babcia siedziała na ławce rozmawiając z innymi matkami.
-Hej, Vivien. Przyszłaś z siostrą?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-O! Hej, Laura. Tak, bawi się w piaskownicy z innymi.- uśmiechnęłam się do niej i popatrzyłam na Rachel.
-Wyjeżdżasz gdzieś w tym roku?- zapytała.
-Nie, raczej nie.
-Czemu? Przecież to najcieplejsze lato od dobrych kilku lat. Nie możesz tego zmarnować!
-Tia...- powiedziałam cicho.

Spojrzałam na siostrę po raz kolejny. Ciągle bawiła się w piaskownicy, czyli nie musiałam się martwić. Rozmawiałam z Laurą jeszcze przez jakiś czas aż w końcu słońce zaczęło powoli zachodzić. Wszyscy zaczęli wracać do domów więc ja i moja rodzina nie pozostawaliśmy inni. Wróciliśmy do domu a Rachel zaczęła kaszleć i pociągać nosem. Zawsze miała dość słabą odporność więc sądziliśmy że to kolejne przeziębienie. Babcia zrobiła ciepłą kolację a następnie podała jej leki. Zanim się obejrzałyśmy było już ciemno.


Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz