wszystkie postacie są własnością J.K Rowling
ilość słów: 1430
– Lumos. – światło wydobywające się z mojej różdżki oświetla klatkę schodową. Idę powoli, zgarbiony pod peleryną niewidką. Przechodzę środkiem pokoju wspólnego i napieram na drzwi, które otwierają się z cichym skrzypnięciem. Sztywnieję, oczekując aż Filch wyskoczy zza rogu krzycząc „Aha!". Słyszę jednak tylko bicie własnego serca, więc przemykam się przez szparę w drzwiach i wychodzę na korytarz. Mam wrażenie, że Gruba Dama nie będzie zbyt szczęśliwa, kiedy wrócę.
Zaczynam iść przed siebie. Mijam zawieszone na ścianach śpiące portrety modląc się, żebym nie natknął się na żadnego nauczyciela. Docieram do wrót chroniących wejścia do Hogwartu i niewiele myśląc napieram na nie ramieniem. Unoszę brwi, kiedy ustępują, po czym wyślizguję się przez szparę w ciepłą, letnią noc. Zsuwam pelerynę na ramiona i teraz jestem dryfującą w powietrzu głową. Wiatr zwiewa mi włosy z czoła, trawa łaskocze moje bose stopy, a ja poprawiam pelerynę niewidkę i robię parę kroków w przód. Nie wiem gdzie idę. Plątam się po szkolnych błoniach i zanim się orientuję stoję nad jeziorem, spoglądając we własne odbicie w tafli wody. Wznoszę głowę ku niebu i zamieram. Jestem pewien, że nigdy nie widziałem go tak ugwieżdżonego. Stoję tak, dopóki nie zaczyna mi się kręcić w głowie i prawie nie wpadam do jeziora. W tym momencie słyszę coś jak parsknięcie śmiechu. Zamieram, z powrotem naciągając pelerynę na głowę.– Nie musisz się bać. – czyjś ciepły oddech omiata moje ucho. Wydaję z siebie zduszony wrzask i lecę do tyłu potykając się o własne stopy. Gęstą ciszę przerywa wybuch śmiechu. Poznaję go od razu. Podrywam się z ziemi i podchodzę tam, gdzie wydaje mi się, że stoi Syriusz i zaczynam go bić po piersi.
– Ty idioto – śmieję się – Na brodę Merlina, ty idioto.
Syriusz chwyta mnie za nadgarstki, unieruchamiając moje dłonie.
– Nieładnie się tak wymykać z zamku Potter – mówi.
– Jaki Potter? – parskam śmiechem i wyswobadzam dłonie z jego uścisku. – Prędzej Lupin. Syriusz patrzy na mnie zdumiony.
– No co? Pożyczyłem pelerynę od Jamesa. Ale tego, że mnie nie poznałeś chyba ci nie wybaczę.
– Nie wierzę – śmieje się Syriusz. – Remus Lupin nie wymyka się z zamku ukryty pod peleryną niewidką.
– Jesteś w błędzie, Black. – dźgam go palcem w pierś, a on ponownie chwyta mnie za rękę.
– Spadaj – śmieję się, jednak nie wyrywam dłoni z uścisku. Syriusz splata palce z moimi, trzymając nasze dłonie na wysokości twarzy. Przyglądam się jego równym paznokciom z nagłym zaciekawieniem. Nie mam odwagi podnieść wzroku. Czuję na sobie intensywny wzrok Syriusza, serce łomocze mi w piersi i nie wiem co ze sobą począć. Rozplatam delikatnie nasze palce i rzucam w jego stronę przelotne spojrzenie. To zupełnie nie ma sensu. Zamiast jednak zadawać pytania, siadam na trawie. Obciągam rękawy swetra, tak by zakrywały mi dłonie i prostuje nogi. Odchylam głowę do tyłu i zaczynam po kolei wymieniać gwiazdozbiory. Kładę się na plecach i zaczynam wskazywać je Syriuszowi, zwracając jego uwagę na niektóre gwiazdy oraz planety.
– Czyli to robisz kiedy nikt nie patrzy.
– Co? – zdziwiony odwracam do niego głowę.
– Uczysz się astronomii. Parskam śmiechem, przewracając się na plecy.
– Widzisz tamtą? – unoszę rękę do góry, wskazując na jedną z najjaśniejszych gwiazd.
– Syriusz – mówimy jednocześnie. Patrzymy na siebie z otwartymi ustami, po czym wybuchamy śmiechem. Biorę spazmatyczne oddechy, podciągając kolana pod brodę. Dalej chichoczę cicho, kiedy czuję palce Syriusza w moich włosach. Momentalnie zastygam, ciekaw każdego ruchu.
CZYTASZ
Starlight (Wolfstar)
FanfictionSerce łomocze mi w piersi i nie wiem co ze sobą począć. To zupełnie nie ma sensu. Odchylam głowę do tyłu i zaczynam po kolei wymieniać gwiazdozbiory.