III. Prymitywne metody zapraszania

1.2K 141 106
                                    

"Kochana Cristino,

od kiedy ostatni raz do Ciebie pisałam, niewiele się zmieniło. Nadal mieszkam z moimi dwiema najdroższymi przyjaciółkami (nie licząc Ciebie, kochanie, rzecz jasna, ale Ty w końcu jesteś moją siostrą), Tamarą i Yayoi, a Y. dekoruje nasz pokój swoimi wielkimi kropkami. Wydaje mi się, że w tym miesiącu jest jeszcze bardziej szalona niż wcześniej - co prawda, znamy się ledwie trzy miesiące, z czego Yayoi jeden z nich spędziła na hospitalizacji, po której nieco się uspokoiła, ale teraz chyba znowu się rozpędza. Nie wiem. Nie mam pojęcia, co jest z nią dokładnie nie tak, ale ewidentnie coś jest. Widać to prawie we wszystkim, co robi - zresztą, gdyby była normalna, nie spędziłaby połowy dotychczasowego życia w szpitalu psychiatrycznym, prawda? Mówi, że jest tam całkiem sympatycznie i legendy o mrocznych psychiatrykach to bujda. Ja i Tamara niezbyt jej wierzymy, co nie zmienia faktu, że i tak ją uwielbiamy, bo jest niesamowita. Podobnie zresztą T. To jedna z najbardziej utalentowanych osób, jakie kiedykolwiek znałam, musisz kiedyś zobaczyć jej obrazy, Cristi! Do tego słucha tej samej muzyki co ja, też jest feministką i też kłóci się z nauczycielami, więc przynajmniej nie jestem osamotniona. Właśnie; czy do rodziców faktycznie przyszedł ten list z naganą od p. Tycjana? Nie wydaje mi się, że mówił serio co do wysłania go, ale on rzadko żartuje, więc lepiej się upewnić. W każdym razie, Yayoi jest kompletnie szalona i za to ją uwielbiam, ale Tamara to moja bratnia dusza. Nigdy do tej pory nie spotkałam nikogo takiego jak ona, strasznie podoba mi się wszystko, co mówi i tworzy. Bardzo bym chciała, żebyś ją kiedyś poznała - może wtedy, kiedy przyjedziesz mnie odwiedzić po feriach?

Zawsze pytasz, co u Diega, więc odpowiadam - u Diega również bez zmian. Nie schudł ani grama, od kiedy widziałaś go w wakacje. Wręcz przeciwnie, kiedy widzę go na stołówce, jedzącego wszystko w zasięgu wzroku, jestem pełna podziwu, że waży "ledwie" 110 kilogramów; dziw, że nie pęknie od tego całego jedzenia. Co u mnie i niego? Hm, to trudniejsze pytanie, moja kochana Cristi. Spędzamy ze sobą mniej czasu niż w wakacje. Prawdę mówiąc, jestem na niego trochę zła, cały czas spędza z kolegami - Pablem, Edvardem, Paulem i resztą. Nie znajduje tak dużo czasu dla mnie, ale jeśli już znajdzie, bo ma jeszcze mnóstwo nauki - w końcu jest w klasie maturalnej, a ponadto ma obowiązki związane z samorządem. Kiedy już się spotykamy, dużo mówi o komunizmie. On i Pablo Picasso są tym zupełnie zafascynowani, kiedy już przyjedziesz, Cristi, będę musiała Ci to wszystko wytłumaczyć. Wydaje mi się, że też jestem komunistką, chociaż Yayoi śmieje się ze mnie, że jestem zbyt egocentryczna na takie poglądy.

Uwielbiam Włochy i jestem pewna, że Tobie też by się spodobały. Klimat jest kompletnie inny niż w Meksyku, w domu - też ciepło, ale nie aż tak sucho, wszędzie jest zielono, gdzie nie spojrzysz. Dom Barw mieści się dokładnie na środku niczego, jak sama wiesz, na południu, ale dyrektor da Vinci obiecał nam wycieczkę do Florencji w przyszłym semestrze. Diego opowiadał mi, że w ciągu trzech ostatnich lat tutaj był już w Mediolanie, Wenecji i Rzymie - to niesamowite, prawda?

Moją ulubioną nauczycielką jest prof. Artemisia Gentileschi. To jedyna kobieta w gronie pedagogicznym, maluje w nurcie caravaggionizmu. Opowiadałam Ci, co to caravaggionizm, prawda, Cristi? Nie byłam pewna, czy zrozumiałaś to wszystko, ale to nie jest aż takie ważne. Prof. Gentileschi nie dość, że ma świetne imię, jest jeszcze genialną nauczycielką. Strasznie lubię jej lekcje, to sama przyjemność, choć przedmiot nie jest łatwy - uczy rysunku. Mamy go najwięcej w planie, jeszcze więcej niż malarstwa. Uczę się mnóstwa nowych rzeczy i to wspaniałe, ale jednocześnie świetnie się tu bawię, chociaż niektórzy nauczyciele uważają, że aż z a dobrze. No nie wiem. Pan Merisi to okropna menda i pijak, ale nie mów tego mamie, bo się wkurzy, że Diego namówił mnie na szkołę, gdzie uczą pijacy. Ciągle mnie wyzywa, ale umiem mu się odgryźć, co skutkuje częstymi wizytami w gabinecie dyrektora da Vinciego. Nie żałuję ani jednej riposty, którą skierowałam do tego mizoginistycznego drania - d. V. mnie lubi i nigdy nie mam większych represji za pyskowanie, a poza tym nawet gdybym miała, i tak jestem moralnym zwycięzcą w oczach klasy, więc w efekcie zawsze wychodzi na moje.

Kolekcja kilku sztukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz