Idę właśnie korytarzem. Szukam tej jednej osoby. Nigdzie nie mogę go znaleźć. Zostały mi jeszcze dwie lekcje, ale nie mogę o niczym innym myśleć. Staram się go znaleźć w tłumie obcych twarzy, ale bez skutków.
************
Chcę jak najszybciej opuścić budynek zwany „szkołą". Moje lekcje dobiegły końca, a z tego, co wiem, klasa chłopaka skończyła godzinę temu.
Szybko kieruje się do szatni, po czym zabieram swoją kurtkę i wychodzę z budynku.
Zdaję sobie sprawę, że zostałam wystawiona.
Nagle widzę te jak zwykle nieogarnięte włosy.
Chłopak stoi w zwykłej czarnej bluzce i cienkiej bluzie. Na jego ramieniu wisi szara torba.
Jestem zła, ale i szczęśliwa.
Podchodzę do niego zdenerwowana.
- Hej ja... — nie daję mu dokończyć.
- Gdzie byłeś? — pytam poważnie.
- Przepraszam, ale źle się czułem i wolałem nie iść do szkoły — powiedział trochę speszony.
- Ahh... — moja złość momentalnie zamienia się w zakłopotanie.
- Skoro się źle czujesz, to po co tu przyszedłeś?
- Zadeklarowałem się, że trochę Ci pomogę z fizyką, więc jestem.
- No okej — odpowiedziałam niepewnie, po czym dodałam krótkie „chodź" i zaczęliśmy iść w stronę przystanku autobusowego.
Szliśmy w ciszy. Nie podobało mi się to, ale nie wiedziałam, o czym zacząć rozmowę. W końcu Kuba odezwał się pierwszy.
- Więc skąd jesteś? — zapytał niepewnie.
- Kraków.
- I jak albo może, dlaczego przyjechałaś do Warszawy? — podtrzymywał rozmowę.
- Naprawdę Cię to interesuje? — zapytałam, unosząc brwi.
- Tak i nie. Trudne pytanie...
- Czyli nie, ale odpowiem. Do Warszawy dostałam się dzięki pociągowi i przyjechałam tutaj, ponieważ chciałam zobaczyć, jak jest w innym mieście. Głównie szukam tutaj inspiracji, ale też nowego życia. Trochę pogmatwane — zakłopotałam się.
- Inspiracji? Tworzysz coś? — znowu zadał pytanie, ale tym razem zaciekawiony.
- Filmy...
- I co z nimi robisz?
- W sumie to zależy, bo w mojej poprzedniej szkole bardzo dużo kręciłam. Czy to teledyski, czy filmy tematyczne. Różnie bywało. Sama je montowałam i ogólnie dbałam o wszytko, ale teraz trochę trudniej mi jest to wszytko ogarniać. Jak na razie staram się oswoić ze środowiskiem.
- No to nieźle. Ja też tworze filmy, ale głównie interesuje się montażem — właśnie przyjechał nasz autobus.
- To nasz — uśmiechnęłam się, po czym weszłam do pojazdu wraz z chłopakiem.
Resztę drogi do mieszkania przegadaliśmy o naszych hobby.
Muszę przyznać, że Kuba to ciekawy człowiek.
Trochę się różnimy, ale to chyba nawet lepiej. W końcu przeciwieństwa się przyciągają.
***************
- Już rozumiesz? — zapytał spokojnie.
- Kim chcesz być w przyszłości?
- Co? — zdziwił się.
- Nadawałbyś się na nauczyciela — stwierdziłam.
- Ja? Nie, nie. Nie lubie dzieci — zrobił skrzywioną minę.
- Serio? Ja też. Są strasznie wkurzające, ale przecież nauczyciele nie uczą tylko dzieci. My jesteśmy w liceum. Czy wyglądam Ci na siedmiolatkę?
- No nie, ale ja się raczej do tego nie nadaje. Wole tworzyć. Fascynuje mnie sztuka, a nie nauczanie dzieci czy młodzieży. Wole istoty z którymi mogę porozmawiać na interesujące mnie tematy.
- Hah no tak. U mnie jest podobnie. W każdym razie dziękuje za pomoc, ale mamy problem... — powiedziałam poważnie.
- Jaki?
- To — wskazałam palcem na jeden z tematów w książce.
- A ty nie masz może jakichś lekcji albo może masz psa wyprowadzić? Tak? Yyy to ja już się będę zbierał — powiedział szybko, biorąc swoją bluzę i idąc śmiesznym krokiem w stronę drzwi.
- Haha bardzo śmieszne. Wiem, że to żarty, ale jeśli nie chcesz, to nie musisz mi tego tłumaczyć — odpowiedziałam zmęczonym tonem.
- Nie no po to tu w końcu jestem — uśmiechną się.
- Łołołołoło czekaj czy ty się uśmiechnąłeś? Kurde jestem zaszczycona. Nigdy nie widziałam, żebyś się uśmiechał — skomentowałam.
- Uśmiecham się tylko, kiedy jest to odpowiednie lub po prostu, kiedy w jakiś sposób.... Miło? — zakłopotał się.
- Spoko rozumiem. Ja uśmiecham się jak widze moich przyjaciół bądź jest mi w danej chwili przyjemnie. Tylko proszę bez podtekstów — zaśmiałam się i o dziwo on też.
- Okej to tłumaczyć dalej czy chcesz jeszcze chwilę przerwy?
- Czekaj! — krzyknęłam.
- Co się stało? - zapytał spokojnym tonem.
- Eee myślałam, że inaczej zareagujesz. Jestem głodna.
- To coś zjedz.
- Jesteś beznadziejny. Powinieneś powiedzieć coś w stylu „Ja w sumie też" i ja bym wtedy powiedziała „Hej przecież mam pieniądze! Wydajmy je!" i zamówiłabym pizze, a tak to wszytko zepsułeś - jękłam.
- Ale to jest bez sensu.
- Nie ma żadnego "ale" zamawiamy pizze i już — powiedziałam, po czym wstałam i udałam się do kuchni po telefon.
***********
- Więc to jest wzór na... — nagle usłyszeliśmy dzwonek.
- Pizza! — krzyknęłam i popędziłam do drzwi, aby otworzyć dostawcy.
- Zachowujesz się jak małe dziecko — skomentował, gdy już wróciłam do pokoju z pudełkiem.
- Dlaczego niby? Bo ciesze się, że mogę zjeść pizze? Wiesz, jak mieszkałam w Krakowie, nie jadłam takich rzeczy. Chciałam utrzymać formę. Teraz tak bardzo mi na tym nie zależy — odparłam.
- Czy to, co robisz, nie jest bezcelowe? — zapytał.
- W sensie?
- Najpierw ćwiczysz i wyrabiasz sobie, muszę przyznać, że no całkiem ładne ciało...
- Czy to był komplement? — przerwałam mu.
- Tak, ale nie przerywaj mi — odpowiedział spokojnie.
- Ahh okej. Sorry — zakłopotałam się.
- Wracając, masz już to ciało i w ogóle, a teraz je niszczysz. Czy to nie jest bez sensu?
- No trochę tak...
- Dobra jak już zamówiłaś tę pizzę, to ją zjedzmy — zaśmiał się.
- Coś cię śmieszy? - odparłam zadufana.
- Twoja mina — odpowiedział, biorąc kawałek przysmaku.
- Dobra wiesz co, jeszcze zobaczymy, a tak poza tym to straciłam apetyt.
- Oj nie pierdol, jedz — w tej chwili nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
Kuba to naprawdę spoko chłopak. Może i jest introwentrykiem, ale kiedy już zaczyna z kimś dłuższą konwersacje, zaczyna się otwierać.
Uśmiechnięty o wiele bardziej mi się podoba niż ten z kamienną miną.
Moje śmiechy i jedzenie pizzy trwały jeszcze około dwudziestu minut, aż zorientowałam się, która jest godzina.
- Ej stary, bo już jest dwudziesta pierwsza...
- Co? Tak szybko? Miałem jechać pociągiem, ale teraz chyba to nie jest wykonalne, zważając na to, że mieszkamy od siebie prawie całą Warszawę — odpowiedział, zastanawiając się nad czymś.
- Serio? Chce Ci się tyle dojeżdżać do szkoły?
- W sumie to jest jedne z lepszych liceum w mieście więc powiedzmy, że tak.
- Ahh okej... Myślę, że taksówka to najlepsze wyjście. Nawet Ci się dołożę. W końcu to moja wina... — spuściłam wzrok.
- To nie jest twoja wina okej? Po prostu się zagadaliśmy, a ja i tak Ci nie wytłumaczyłem wszystkiego. Więc to ty jesteś na straconej pozycji — zrobił głupkowatą minę.
- Dzięki. Następnym razem nie dostaniesz pizzy, tylko gruz. Ciesz się i szybko dzwoń, bo zanim wrócisz do domu, może będzie już 22. Przynajmniej na to wygląda...
- Dobra, masz racje. To zaczekaj chwilę — powiedział, po czym wziął telefon i zaczął szukać jakiegoś numeru po taksówkę.
Ja za ten czas posprzątałam z biurko i wyjęłam matematykę oraz biologie, aby zrobić zadane nam ćwiczenia.
- Będzie za dziesięć minut. Czekaj... To ty masz jeszcze jakieś zadania? — zdziwił się.
- Yep.
- Yep? — zapytał zdezorientowany.
- Znaczy tak, a ty nie masz?
- Zrobiłem już — odpowiedział obojętnie.
- Hmm... No dobra... Już o nic nie pytam.
- Hah no okej. Ja już będę lecieć co nie? Jakbyś miała jeszcze jakieś problemy, to pisz — powiedział, uśmiechając się, po czym ubrał swoją bluzę i schował telefon do torby.
- Trzeba będzie to powtórzyć. Siema — odpowiedziałam i pomachałam na pożegnanie, na co on tylko się cicho zaśmiał, odpowiedział szybkie „cześć" i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Taaaa dzisiaj dużo rozmów. Jak się pewnie domyślacie rozdziały będą się pojawiały rzadziej ze względu na szkołę.
Możecie pisać co sądzicie o moich wypocinach, a ja będę spadać. To do następnego!
Ps. pozdrawiam konfe i wgl te sprawy cnie. Bubu out.
CZYTASZ
Yep. // GargamelVlog
FanficJakaś książka o skurwielvlog. Pzdr, wbijać i gwiazdkować. Okładka - ja.