XII

347 11 6
                                    

Przez cały weekend myślałam nad propozycją tego dziwnego staruszka. Wiem, że powiedziałam Lukasowi, że pójdziemy do tego mężczyzny, ale przecież zawsze mogłam zrezygnować, prawda? Z jednej strony nie miałam żadnych powodów, żeby mu wierzyć. Przychodzi sobie do naszej szkoły jakiś nieznajomy człowiek, nie dość, że zna mnie i Lukasa z imienia i nazwiska, to jeszcze zna nasze sekrety. Podaje się za kogoś, kim nie jest, po czym mówi, że jeśli chcemy poznać historię magicznych kamieni, wystarczy, że przyjdziemy pod adres, który nam poda. To wszystko równie dobrze mogło być dobrze zaplanowanym podstępem Władcy Ciem. Z drugiej strony, od tego staruszka czuć było dobro tak mocno, jak można je czuć od człowieka. Nie wiem czemu, ale postanowiłam mu zaufać. Może jestem głupia albo naiwna, nie wiem. Postawiłam przed sobą wynik moich rozważań. W poniedziałek udam się pod adres wskazany przez starca.

Tak przynajmniej myślałam w niedzielę wieczorem. Gdy następnego dnia wstałam, przeszła mi cała ochota na pójście do nieznajomego. Spakowałam więc normalnie plecak do szkoły i po uszykowaniu się i zjedzeniu porządnego śniadania, udałam się właśnie tam. Przekroczyłam bramę wjazdową kilka minut przed dzwonkiem. Byłam już prawie w budynku, gdy odwróciłam się, usłyszawszy dźwięk motoru. Na pojeździe siedziały dwie osoby. Postać, która kierowała, zatrzymała maszynę, aby dziewczyna z tyłu mogła zejść. Nastolatka zdjęła kask i odrzuciła swoje długie, brązowe włosy. Pocałowała chłopaka w policzek, odłożyła nakrycie głowy na motor i odeszła. Chwilę się w nią wpatrywałam, bo nigdy wcześniej jej tu nie widziałam. Czyżby nowa uczennica?

-Nie masz nic do roboty, że się ciągle na mnie patrzysz? - rzuciła do mnie oschle.

-Jesteś nowa? - zapytałam, zanim zdążyłam się pohamować. Dziewczyna prychnęła z pogardą.

-Jestem z wymiany międzyszkolnej. A ty to...? - Otworzyłam usta, żeby jej odpowiedzieć, jednak brunetka kontynuowała swoją wypowiedź. - Z resztą nieważne. I tak tu długo nie zabawię. - Zmrużyła oczy. - Chociaż czekaj, jesteś dość podobna do tego modela. Jak on miał...? Adrien Agreste, o!

-Tak... - nie wiedziałam, o co właściwie chodziło tej dziewczynie. Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. - To mój tata.

Zobaczyłam błysk w oku brunetki.

-Oh, jakim cudem my się jeszcze nie poznałyśmy? - prawie wykrzyknęła. - Jestem Annie Rudett. Wiesz, córka Lili Rudett, tej sławnej modelki. - Uśmiechnęła się szeroko i podała mi rękę.

Nie zdążyłam podać ręki, bo usłyszałam niedaleko mnie krzyk.

-Annie?! - krzyknął Marcus. - Co ty tu robisz? - wydawał się być wściekły.

-To wy się znacie? - spytałam zdezorientowana.

-Niestety. - westchnęła brunetka.

-Co ty tu robisz? - chłopak powtórzył pytanie trochę spokojniej, jednak w jego oczach wciąż było widać gniew.

-Jestem na wymianie międzyszkolnej. - Odpowiedziała dziewczyna, patrząc w górę, jakby chciała zapytać niebios, czemu właściwie musi rozmawiać z tym człowiekiem. - Powiedz mi, jak to się stało, Marcus, - jej usta ułożyły się w złośliwy uśmieszek. - że taka osoba, jak ty i taka osoba, jak... - przeniosła wzrok na mnie i chyba sobie uświadomiła, że nawet nie zna mojego imienia.

-Emma. - podpowiedziałam jej.

-No właśnie. Jak taka głupia osoba, jak ty, Marcusie i tak wspaniała osoba, jak Emma możecie chodzić do jednej szkoły?

-Tak samo, jak taka osoba, jak ty i ludzie, którzy używają mózgu mogą chodzić do jednej szkoły na przedmieściach, siostrzyczko. Świat jest pełen odmiennych osób. Poza tym, ja i Emma nie różnimy się tak bardzo, prawda, kochanie? - na końcu zdania spojrzał się na mnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kolejne pokolenie || Miraculous /BARDZO wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz