Nominowała mnie Egigwa.
Proszę was o napisanie drabble o smutnej tematyce, najlepiej również o smutnym zakończeniu.
Wiem, że lubisz opowiadania o miłości, więc oto pierwsze w historii mojego autorstwa, w którym tematem przewodnim jest miłość. Pozwolę sobie zmienić jego formę, abym mogła napisać nieco więcej słów.
Wchodzę na niewielkie podwyższenie tuż obok ołtarza i nerwowo odgarniam włosy z twarzy. Tym razem nie słychać serii wystrzałów. Jedynie cisza, przerywana urywanymi oddechami zebranych. Nie spoglądam w twoim kierunku. Nie chcę na ciebie patrzeć, Aniołku.
- Poprosiłaś mnie, żebym poszedł z tobą na pole, które znajdowało się za naszym małym miasteczkiem. Dlaczego wybrałaś na ten moment nasz zachód słońca? - pytam cię, choć wiem, że już mnie nie słuchasz. - Po drodze zapytałaś mnie, co bym powiedział, gdybyś umarła. Opowiedziałem ci, że nic. Nic, bo nie byłoby takich słów, które wyraziłyby to, co bym wtedy czuł. Nawet się nie uśmiechnęłaś. Wtedy już wiedziałem, że stało się coś złego. W pewnym momencie złapałaś mnie za ręce i stanęłaś przede mną, patrząc mi w oczy. Schowałem twoje małe, spracowane dłonie w swoich. Przymknęłaś oczy. Myślisz, że nie widziałem? - znowu zadaję ci pytanie, wciąż mając cichą nadzieję, że odpowiesz. - Wiem, że miałaś łzy w oczach. Wiatr rozwiał ci włosy, a ja poczułem, że robi mi się gorąco. Stwierdziłaś, że chcą właśnie ciebie i zamierzasz im siebie dać. Nie mogłaś patrzeć, jak giną za ciebie. Nie rozumiałem, o czym mówisz. Nawet teraz, kiedy jest już po wszystkim, chyba nie do końca zdaję sobie z tego sprawę - wtrącam, gniotąc w dłoni kartkę z całą przemową. Chyba wtedy, we własnej głowie, zrobiłaś to samo. Całe długo układane przemówienie poszło się paść. - Rozsunęłaś moje dłonie i cofnęłaś się o krok. Zapytałem o sens tego, co mi powiedziałaś. W twoich oczach dostrzegłem dziwny błysk, którego nigdy więcej nie zobaczę. Powiedziałaś, że słońce nigdy nie wstaje takie samo, ale mimio to nadal nazywamy je słońcem. Dodałaś też, że nigdy nie byłem dla ciebie całym życiem. Byłem jego sensem, a życie bez sensu jest... bez sensu - przerywam, czując jak żal zaciska mi brutalnie gardło. - Kazałaś na siebie nie czekać. Wiedziałaś, że tak będzie, prawda? Powiedziałaś, że wrócisz. Wrócisz, ale miałem liczyć się z tym, że może to potrwać tydzień, miesiąc, rok, a może i dziesięć. Teraz jesteś bohaterką. Broniłaś dzieci, dawałaś nadzieję walczącym i ocierałaś łzy płaczącym. Jesteś bohaterką, Zefiro, ale nie moją. Pamiętasz, jak obiecałaś, że nigdy mnie nie opuścisz? Och, Najmilsza... - westchnąłem, tak jak zrobiłem to dzień przed twoim odejściem, kiedy objąłem dłońmi twoją twarz. Kiedy usiłowałem ogrzać twoje chłodne usta swoimi.Razem z tobą, przyszedł do mnie list. Wtedy wiedziałam, że zostawiam cały mój świat. Wiem, że kiedy wrócę, już nic nie będzie takie, jak dawniej - napisałaś.
Panującą ciszę przerywa trzask podobny do zamykania drewnianej szkatułki. Jest dużo potężniejszy, bo dźwięk odbija się od ścian świątyni. Twoją twarz zakrywa dębowe drewno, a moje nogi uginają się pod ciężarem ciała. Nie mam nawet siły płakać. Spoglądam na ciebie przez ułamek sekundy, który zdaje się trwać wiecznie, zanim drewniane płyty złączą się w ostatnim punkcie. Wydaje mi się, że śpisz.
Mój sens życia zamykają w dębowej trumnie. Już nic nie będzie takie, jak dawniej.
Kocham cię, Królewno.
***
Nie wiem, czy wyszło tak, jak zamierzałam, ale cóż. Mam nadzieję, że Ci się spodobało, kochana.
Do wykonania tego samego zadania z możliwością zmiany drabble na opowiadanie z dowolną ilością słów, nominuję:
krztusiec
Egigwa
MoltiX
Oraz chętnych.*nie sprawdzone. Z góry przepraszam za wszelkie literówki oraz błędy, jestem zbyt zmęczona na poprawę tego*