Hello my friend [ONE SHOT]

51 13 6
                                    

James bardzo dobrze pamiętał całe swoje życie, uwielbiał mi o nim opowiadać. Gdy do spotkałam, do mojej głowy nadeszło wiele myśli; może nie jest wart mojego czasu? Może to zwykły James, których tyle razy spotkałam w moim życiu?  Okazało się, że się myliłam. Ten James był wyjątkowy. Spotykałam ludzi z wieloma problemami - taka w końcu jest moja praca. Niektórzy z nich stracili ukochaną osobę, inni byli gnębieni. Ale nie on. On był po prostu samotny. Sam nie wiedział dlaczego. Wokół niego było mnóstwo ludzi, którzy go kochali. Ale mimo wszystko, czuł się źle. Jego przyjaciele woleli innych ludzi on niego, jeśli to w ogóle ma jakiś sens. W pewnym momencie rodzice pomogli mu - przez co dostał się do mnie.

Spotkaliśmy się w jego pokoju. Po których przedstawieniach i grzecznościach przeszliśmy do rzeczy. Podczas rozmowy nie spojrzał mi w oczy ani razu, wyglądał na wyraźnie zmieszanego. Nie czuł się komfortowo. W końcu wspólnie doszliśmy do wniosku, co może mu pomóc. Pierwsza wizyta się zakończyła.

Na drugiej wizycie opowiedział mi wszystko. Zrobił to, co mu poleciłam i to podziałało. Z każdą spływającą kroplą krwi z jego nadgarstka czuł, jak całe jego napięcie się zmniejsza i mięśnie odprężają. Zdobycie żyletki nie było takie proste - kupił kilka i ukrywał je pod materacem. Zobaczyłam jego blizny na nadgarstkach. Druga wizyta się zakończyła.

Na trzeciej wizycie przyszedł kompletnie zmarnowany, całe jego nadgarstki pokryte były w wolno kojących się bliznach. Powiedział mi, że normalnie nosił gumki na rękach i długie bluzy, ale niektórzy zauważyli je. Próbowali z nim rozmawiać, ale ja odradziłam mu tego. Podobno podśmiewali się z niego. Jeśli był smutny, lub się denerwował mówili ''Idź się potnij, no już'', i sądzili że robi to dla uwagi. Powiedział mi, że przyjaciele odwrócili się od niego. Nie wytrzymali presji, tego że nie mogą mu pomóc. Rodzice na szczęście nic nie zauważyli. Słyszy za sobą szepty. Zasugerowałam mu, że może wariuje. Ale on trzymał przy swoim - wszyscy są przeciw niemu. Trzecia wizyta się zakończyła.

Na czwartej wizycie wyznał mi, że coraz gorzej czuje się ze swoim ciałem. Nienawidzi w sobie wszystkiego. Powiedział to jednej osobie, która z nim została. Zrobił to po długich namowach. W zamian otrzymał prychnięcie i słowa ''Przestań się popisywać''. Powiedziałam mu, że niech myśli o tym jak chciałby wyglądać i jak dużo mu do tego brakuje. Zgodził się ze mną.  Czwarta wizyta się zakończyła.

Na piątą wizytę przyszedł wcześniej, niż się spodziewałam. Całą noc rozmawialiśmy o tym, że ludzie ze szkoły wyśmiewają się z jego blizn na nadgarstkach. Gdyby oni zrozumieli co przeżywa, może poczuliby chociaż odrobinę jego bólu. Zrozumieliby. Ale to się nie stało. Piąta wizyta się zakończyła.

Na szóstej wizycie opowiadał mi o tym, że próbował odpowiadać na zaczepki, ale to jest przegrana bitwa. Został w cieniu, postarał się nie rozmawiać z nikim. Przecież i tak nikt tego nie zauważy, prawda? Szósta wizyta się zakończyła.

Na siódmej wizycie wyglądał trochę lepiej. Powiedział mi, że poznał kogoś. Przyjaciela. Zdziwiłam się. Spotkali się, gdy siedział samotnie na przerwie słuchając ulubionego zespołu podszedł do niego pewien chłopak, wyjął mu słuchawkę i włożył do swojego ucha twierdząc, że to jest tego ulubiony zespół. James zdziwił się. Przecież nikt z nim nie rozmawiał z powodu jego blizn. Starał się go ignorować, ale mu się to nie udało. Nowo poznany - Thomas nie dał za wygraną, i w końcu udało mu się wyciągnąć z Jamesa jego numer telefonu. Obiecał, że zadzwoni. Starałam się go przekonać, że na pewno chłopak ma wobec niego złe zamiary, ale on mnie nie słuchał. Coś mnie zagłuszało. Siódma wizyta się zakończyła.

Na ósmą wizytę musiałam czekać bardzo długo. Przyszedł cały roztrzęsiony. Znali się z Thomasem już dłuższy czas i zostali przyjaciółmi, dlatego nie przychodził na wizyty. Był jego najlepszym przyjacielem, który nie zwracał uwagi na blizny. Otworzył go, przez co chłopak opowiadał mu o swoich problemach. Dużo rozmawiali i okazało się, że mają wiele wspólnych zainteresowań. Dzień przed wizytą oglądali The Walking Dead w domu Jamesa. Gdy nastała noc i Thomas musiał iść do domu, chłopak postanowił wyjść z nim przed dom. Wtedy, w blasku latarni i oganiającej ich ciszy, Thomas przybliżył się do Jamesa i delikatnie musnął jego usta swoimi. Następnie speszony chciał się wycofać, lecz James położył dłoń na jego karku i przybliżył go do siebie. Ta chwila, gdy czuł bliskość chłopaka emanowała spokojem jakiego długo nie czuł. Po krótkiej chwili, zażenowani pożegnali się i rozeszli. James nie wie co o tym myśleć. Czy to możliwe, że jest homoseksualistą? Nie, podobają mu się dziewczyny. Ale ten pocałunek był wspaniały, co to oznacza? Jedyne co wiedział to to, że ludzie ze szkoły nie mogą się o tym dowiedzieć. Nigdy. Ósma wizyta się zakończyła.

Dziewiąta wizyta nastąpiła szybko. Widziałam, że na nadgarstkach Jamesa jest trochę mniej blizn niż zazwyczaj. Okazało się, że jest on biseksualny. Razem z Thomasem doszli do wniosku, że mogą spróbować, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Całą wizytę starałam się go przekonać, że to nie jest dobry pomysł ale coś mnie zagłuszało. James aż do końca wizyty opowiadał mi o czarnych włosach Thomasa, jego niebieskich oczach i jasnej cerze. O jego optymizmie do całego świata, do tego jak świetnie gra na gitarze. O tym, że ma nadzieję że chłopak czuje to samo. Bo mimo tego, że powtarzał chłopakowi milion razy że kocha jego brązowe oczy i włosy w tym samym kolorze, iskierka niepewności delikatnie się tliła. Dziewiąta wizyta się zakończyła.

Na dziesiątą wizytę przyszedł cały zapłakany. Thomas stwierdził, że nie wstydzi się tego że go kocha i będzie go bronił przed ludźmi ze szkoły. Na konkursie talentów przedstawił piosenkę napisaną dla niego.

Po zaśpiewaniu powiedział, komu to dedykuje. Oczywiście wygrał konkurs. Wszystkie pary oczu zwrócone były na Jamesa i Thomasa. Tego samego dnia, Thomas został pobity, ponieważ bronił swojego chłopaka. Oprawcy nazywali go ''pieprzonym pedałem broniącym swojego emo chłopaka'' i złamali mu rękę. Dałam mu radę. Przecież dobrze wiedział, co go uspokaja. Dziesiąta wizyta się zakończyła.

Jedenasta wizyta nadeszła szybko. James wyglądał okropnie. Na jego nadgarstkach pojawiło się mnóstwo blizn, miał je również na nogach. Okazało się, że Thomas znów został pobity, tym razem bardzo poważnie, broniąc Jamesa. Wylądował w szpitalu i wciąż się nie obudził. Chłopak czuł się okropnie winny. Doradziłam mu, że gdyby był martwy to nic by się takiego nie stało. Thomas jest takim wspaniałym promyczkiem słońca, da sobie radę. James już wiedział co zrobić. Jedenasta wizyta się zakończyła.

Na dwunastą wizytę przyszłam sama. Patrzyłam, jak chłopak ze łzami lecącymi po policzkach przecina żyletką żyły, przeciągając narzędziem w odpowiednią stronę. Ręka mu się trzęsła, wypływało coraz więcej krwi. Mimo płaczu uśmiechał się. Ostatni raz w życiu poprawił przydługą, brązową grzywkę. Jego brązowe oczy uśmiechały się smutno. Gdy chłopak opadł bezwiednie na podłogę, poszłam sobie. Moje wizyty u Jamesa się zakończyły.

Jakiś czas później zapukałam do drzwi pokoju Thomasa. Chłopak leżał na łóżku szlochając. Otworzył mi drzwi z lekkim wahaniem.

- Witaj mój przyjacielu - wyszeptał smutno, ocierając policzki.

- Witaj. Jestem Depresja - podałam mu dłoń z żyletką.


Hello my friend [ONE SHOT]Where stories live. Discover now