2.

17.5K 414 12
                                    

Pierwszy tydzień w pracy powoli dobiegał końca. Poznałam wszystkich pracowników. Ludzie w sekretariacie na pierwszym piętrze byli spoko. Gorzej z dziewczynami z dołu. Miałam wrażenie, że coś im we mnie przeszkadzało, ale może dlatego, że byłam nowa. Nie od razu wszyscy musieli się do mnie przekonać.

Dobrze dogadywałam się z Olivią, siostrą Matta. Patrząc na nich, nigdy nie powiedziałabym, że byli rodzeństwem. Wydawali się tacy różni, szczególnie gdy się z nimi rozmawiało. Wszyscy myśleli, że Olivia dostała pracę dzięki bratu, a najlepsze było to, że ona pracowała w kancelarii dłużej i poleciła brata Ashley.

Za tydzień John miał zacząć zabierać nas na spotkania z klientami. Brzmiało ciekawie. Mieliśmy nauczyć się od niego, Matta i Jackie, jak wyglądała praca prawnika w Stone&Law. Zdarzało się, że kancelaria w ciągu miesiąca obsługiwała pięćdziesiąt spraw, z czego dwadzieścia przejmowała od oddziału w Chicago, który miał ich ponad sto. To sporo, ale wiedziałam, że były kancelarie, które miały ich o wiele więcej. Nasza miała tylko trzech prawników. Dlatego po okresie próbnym liczba adwokatów zwiększy się do pięciu. Pod uwagę byłam brana ja i Louisa, bo kandydowałyśmy na to stanowisko. Alice i Tom ubiegali się o pracę jako asystent, więc pewnie tak zostanie. Na razie wszyscy zajmowaliśmy się tym samym, czyli pomocą innym.

– W końcu weekend! – krzyknęła Louisa znad monitora i wyrzuciła ręce nad głowę. – Jakieś plany?

– Wychodzę ze znajomymi do Rich – odezwałam się.

Dzisiaj do miasta przyjechali Lara, Chris, Patt i Adele. Nasze wypady do Rich zakończyły się po ukończeniu liceum. Wtedy każdy rozszedł się w swoje strony, wybrał studia w innym kierunku. Ja miałam dużo nauki i widywałam się z nimi może dwa razy w roku. Częściej wychodziliśmy razem w Chicago.

– Imprezka. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

– Oczywiście. - Uśmiechnęłam się.

– A wy, nudziarze? - Wskazała na nich akurat, gdy do pokoju wszedł Matt.

– Co zrobili? - Spojrzał na nas.

– No, powiedz. - Zaśmiała się Alice.

Znudzony usiadł naprzeciwko Louisy.

– Dobra, kto idzie w poniedziałek ze mną na dyżur w doradztwie? – odezwał się po chwili.

– Nudziarze! – powiedziała podniesionym głosem Lou. – Oni nie imprezują w weekend.

– Bo wolimy w tygodniu. - Tom wytknął jej język.

– Ustalcie to i dajcie mi znać przed wyjściem. Louisa we wtorek idzie na spotkanie z Johnym, więc jej odpuszczę. - Spojrzał na nią. – Alice?

– No mogę iść. - Uśmiechnęła się.

Musiałam się stąd wyrwać, zanim znajdzie dla mnie jakieś zajęcie.

– Dobra. Idę do Ashley, zanim się rozmyślisz. - Podeszłam do drzwi.

– I tak cię to nie ominie! – krzyknął za mną Matt.

Nie miałam nic przeciwko dyżurowi z nim, ale nie w poniedziałek o ósmej rano. On chyba nie miał życia poza pracą. Pewnie był znudzonym swoim małżeństwem i wolał spędzać czas w kancelarii. A może nie potrafił zaspokoić żony i wyganiała go z domu, bo nie mogła na niego patrzeć? Wchodząc do gabinetu Ashley, zaśmiałam się pod nosem na tę myśl.

– Matt już u was był? - Spojrzała na mnie.

– Tak.

– Dobra, to kto zostaje?

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz