Pierwszy tydzień w pracy powoli dobiegał końca. Poznałam wszystkich pracowników. Ludzie w sekretariacie na pierwszym piętrze byli spoko. Gorzej z dziewczynami z dołu. Miałam wrażenie, że coś im we mnie przeszkadzało, ale może dlatego, że byłam nowa. Nie od razu wszyscy musieli się do mnie przekonać.
Dobrze dogadywałam się z Olivią, siostrą Matta. Patrząc na nich, nigdy nie powiedziałabym, że byli rodzeństwem. Wydawali się tacy różni, szczególnie gdy się z nimi rozmawiało. Wszyscy myśleli, że Olivia dostała pracę dzięki bratu, a najlepsze było to, że ona pracowała w kancelarii dłużej i poleciła brata Ashley.
Za tydzień John miał zacząć zabierać nas na spotkania z klientami. Brzmiało ciekawie. Mieliśmy nauczyć się od niego, Matta i Jackie, jak wyglądała praca prawnika w Stone&Law. Zdarzało się, że kancelaria w ciągu miesiąca obsługiwała pięćdziesiąt spraw, z czego dwadzieścia przejmowała od oddziału w Chicago, który miał ich ponad sto. To sporo, ale wiedziałam, że były kancelarie, które miały ich o wiele więcej. Nasza miała tylko trzech prawników. Dlatego po okresie próbnym liczba adwokatów zwiększy się do pięciu. Pod uwagę byłam brana ja i Louisa, bo kandydowałyśmy na to stanowisko. Alice i Tom ubiegali się o pracę jako asystent, więc pewnie tak zostanie. Na razie wszyscy zajmowaliśmy się tym samym, czyli pomocą innym.
– W końcu weekend! – krzyknęła Louisa znad monitora i wyrzuciła ręce nad głowę. – Jakieś plany?
– Wychodzę ze znajomymi do Rich – odezwałam się.
Dzisiaj do miasta przyjechali Lara, Chris, Patt i Adele. Nasze wypady do Rich zakończyły się po ukończeniu liceum. Wtedy każdy rozszedł się w swoje strony, wybrał studia w innym kierunku. Ja miałam dużo nauki i widywałam się z nimi może dwa razy w roku. Częściej wychodziliśmy razem w Chicago.
– Imprezka. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
– Oczywiście. - Uśmiechnęłam się.
– A wy, nudziarze? - Wskazała na nich akurat, gdy do pokoju wszedł Matt.
– Co zrobili? - Spojrzał na nas.
– No, powiedz. - Zaśmiała się Alice.
Znudzony usiadł naprzeciwko Louisy.
– Dobra, kto idzie w poniedziałek ze mną na dyżur w doradztwie? – odezwał się po chwili.
– Nudziarze! – powiedziała podniesionym głosem Lou. – Oni nie imprezują w weekend.
– Bo wolimy w tygodniu. - Tom wytknął jej język.
– Ustalcie to i dajcie mi znać przed wyjściem. Louisa we wtorek idzie na spotkanie z Johnym, więc jej odpuszczę. - Spojrzał na nią. – Alice?
– No mogę iść. - Uśmiechnęła się.
Musiałam się stąd wyrwać, zanim znajdzie dla mnie jakieś zajęcie.
– Dobra. Idę do Ashley, zanim się rozmyślisz. - Podeszłam do drzwi.
– I tak cię to nie ominie! – krzyknął za mną Matt.
Nie miałam nic przeciwko dyżurowi z nim, ale nie w poniedziałek o ósmej rano. On chyba nie miał życia poza pracą. Pewnie był znudzonym swoim małżeństwem i wolał spędzać czas w kancelarii. A może nie potrafił zaspokoić żony i wyganiała go z domu, bo nie mogła na niego patrzeć? Wchodząc do gabinetu Ashley, zaśmiałam się pod nosem na tę myśl.
– Matt już u was był? - Spojrzała na mnie.
– Tak.
– Dobra, to kto zostaje?
CZYTASZ
Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]
RomansNie miałam wyrzutów sumienia, że wpakowałam się do łóżka żonatemu facetowi. Raczej on powinien je mieć, bo zdradził kobietę, której przed Bogiem przysięgał wierność. Ja nikomu nic nie obiecywałam. Dlatego zniknęłam z jego życia, by nie komplikować b...