Rozdział 26

479 39 5
                                    

Po latach przerwy - oto jestem :> z nowym rozdziałem oczywiście ;)

Dobiegliśmy na wyznaczone miejsce w ciszy przerywanej jedynie przez chrzęst piasku pod butami. Większość osób była zmęczona biegiem, oczywiście poza zwiadowcami. Teresa oparła się na Tomasie i myślałam, że się porzygam. Wtedy doszedł naszych uszu powolny szum silników, który z czasem przybierał na sile. Gdy nad nami zmaterializował się poduszkowiec, streferzy odskoczyli. Maszyna obniżyła lot i wyładowała przed nami. Ze środka w kombinezonach ochronnych wyszła pani kanclerz Page i jej ochrona. Panda i ja pokazaliśmy naszej grupie żeby się cofnęli, przez co moi byli znajomi zostali z przodu. Page przemówiła:
- Dobrze się spisaliście. Oto wasza zapłata. - rzuciła szorstko, tak jak jeszcze nigdy u niej nie słyszałam. Jest doskonałą aktorką. Wtedy strażnicy wypchnęli dziesięć skrzyń na kółkach wyładowanych zapasami i bronią.
- Co to znaczy? - zapytał Newt spoglądając na mnie.
- To się nazywa wymiana chłopcze. - warknęłam - Umówiliśmy się: my was tu doprowadzamy, a oni dają nam zapasy.
- Od początku wiedziałaś!? - wrzasnął Tomas. Szkoda, że jest odporny bo nie mogę go na razie zabić.
- Tak.
- Dostaliście zapłatę, a teraz znikajcie mi z oczu. - powiedziała kanclerz - Zanim kogoś zarazicie. - wtedy moi ludzie zaczęli pchać skrzynie w stronę naszego "domu" i zostałam tylko ja i Panda.
- A co z motocyklami? - warknęłam według umówionego scenariusza. Page zaśmiała się szorstko.
- Dostaliście dość zapasów na rok i teraz chcecie jeszcze naszych motocykli? - zapytała a jej głos brzmiał złowrogo - Panno Liliano obawiam się, że to koniec naszej współpracy. Przeprowadziłaś mi obiekty a ja zapewniałam wam środki do życia. Jesteście mi już nieprzydatni. - Tym razem nie słyszę krzepiącego głosu w swojej głowie, który mówiłby mi, że wszystko jest w porządku. Myśli kotłująca się w moim mózgu układają się w jedno, przerażające zdanie: oszukano mnie. Jakby wyczytując to z moich oczu, kanclerz Page przemawia telepatycznie: Przykro mi. Tak musi być Liliano. Poświęcasz się dla dobra sprawy. NIE JESTEŚCIE ODPORNI A OBJAWY BYŁY PRAWDZIWE. Starając się mimo wszystko nie wypaść z roli, aby moje poświęcenie i poświęcenie połowy świata nie poszło na marne mówię:
- Dobrze. Żegnam. - odwracam się na pięcie i odchodzę. Zrozumiałam: mapa okolicznych miast, zapasy których starczyłoby na całe życie dla pół setki osób. Skróty, źródła, kryjówki, sprzęt. To wszystko miało mi pomóc w przetrwaniu tutaj. Na serio.
- Liliana - woła za mną Newt łapiąc za rękę - Nie lecisz z nami? - waham się nim odpowiem:
- Jestem niepotrzebna. Nie ma tam miejsca dla niepotrzebnych. - przytuliłam go - Pa Newt. - odwracam się i odchodzę podczas gdy strażniczy DRESZCZu zaganiają Streferów do poduszkowca. Z piekącymi oczami wsłuchuję się w oddalający ryk silników nie oglądając się za siebie. Zdradzono mnie po raz drugi. Upokorzono i poniżono, tym razem jednak dla dobra ludzkości. Moja mroczna cześć podpowiada mi, że jesteśmy tylko nic nieznaczącymi śmieciami do wykarmienia i dla dobra wszystkich musimy się poświęcić. Tak trzeba. Wierzę w to.

Newt

DRESZCZ zapędził nas do poduszkowca. Próbowałem obejrzeć się przez ramię ale nie mogłem. Dopiero gdy znaleźliśmy się w kwarcowym pomieszczeniu z dużym oknem zobaczyłem jej oddalającą się sylwetkę. Znowu ją zdradzałem. Znowu ją zostawiałem. Wtedy w labiryncie przyrzekłem  sobie, że przestanę do niej czuć cokolwiek. Nie udało mi się dotrzymać słowa.

Pierścienie OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz