XII. Młody casanova i... kłótnia

335 31 13
                                    




Obudziłam się o szóstej, niepokojąco wcześnie jak na mnie.

Umówiliśmy się, że zaczynamy pracę skoro świt, ale kiedy zajrzałam do namiotów moich kompanów szybko zdałam sobie sprawę z tego, że jeszcze... smacznie sobie śpią.

Jako, że mam dobre serce, w co mój brat śmie często wątpić, postanowiłam nie wyrywać ich z tak słodkiej drzemki, tylko odprawić mój "poranny rytuał piękna". Z powodów, tym razem higienicznych, nie powinniśmy korzystać z tutejszych łaźni. Pozostała mi pobliska rzeczka. Zabrałam z namiotu moje ubrania i udałam się ku dolinie, w której płynęły lordemarskie wody. Ta kraina nie ma dostępu do morza, dlatego musi posiłkować się drobnymi zbiornikami.


Kiedy zeszłam w dół kotliny, moim oczom ukazała się przepiękna, czysta, niebieska woda płynąca nurtem w dół klifu. Przeszłam kilkanaście metrów w przód, aby lepiej widzieć co się tam znajduje. Widok z tego miejsca był przepiękny. Rzeka spływała wodospadem w dół przepaści. Na horyzoncie widać było góry, dalej płynąca wodę, ale również nieliczne domy i pola. Śmiem twierdzić, że widok ten był jednym z piękniejszych jakie w życiu widziałam.

Kiedy tak cieszyłam się skradzionym przez moje oczy obrazem w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam zbyt wiele czasu. W pośpiechu zdjęłam moją koszulę i wskoczyłam do zimnej wody. Tak, tego mi było trzeba...

Nie dość, że wypoczywam w chłodnym źródełku, to jeszcze mam przed sobą ten niesamowity widok-Czego chcieć więcej?

Po kilku minutach błogiego spokoju, przypomniałam sobie o pracy. Wyszłam z rzeki i założyłam atłasową narzutę. Tak wiem, nie jestem w spa, nie jestem też na wakacjach. Ale póki "zło" śpi, należy korzystać.

Kiedy wyszłam na brzeg zaplotłam tylko włosy w warkocz, ubrałam się i przemyłam twarz. Przez chwilę wpatrywałam się w taflę źródlanej wody. Nie wiem co chciałam w niej ujrzeć. Podziwiałam jej czystość i nieskazitelność, chcąc dojrzeć w jej blasku choćby najmniejszy cień moich wspomnień. Wspomnień życia, które prowadziłam dziesięć lat temu.



-Śliczna jesteś!-Nagle usłyszałam czyjś głos.  Podskoczyłam i momentalnie złapałam się za serce. Jak się okazało naprzeciw mnie siedział mały, czarnowłosy chłopiec. To właśnie on chwilę temu niemal przyprawił mnie o zawał serca.- Przepraszam... Nie chciałem cię wystraszyć.- Spojrzał na mnie swoimi ślicznymi, szarymi oczami.

-Nic się nie stało.-Uśmiechnęłam się do niego i poczochrałam jego, sięgające żuchwy włosy, mając głęboką nadzieje, że ominął go widok mnie kąpiącej się w rzece. 

-Jesteś aniołem? Ludzie mówią, że to najpiękniejsze istoty żyjące w Eldaryi, ale ja nigdy takiego nie widziałem.-Trzeba przyznać: chłopak ma gadane, jak na, hm... Sześciolatka? Dobrze, że nie zapytał czy spadłam z nieba.

-Nie.-Zaśmiałam się.-Jestem elfem. Niemniej, nigdy nikt nie powiedział mi czegoś tak miłego, dziękuję.

-Nie ma za co!-Uśmiech nie schodził mu z twarzy. 

-Rodzice wiedzą, że tu jesteś? Nie powinieneś chodzić w takie miejsca sam.

-Moi rodzice... Nie żyją.-Spuścił głowę


No to pięknie! Jeszcze wczoraj narzekałam na brak taktu Hrabiego Grenneusa, a teraz sama palnęłam głupotę jakich mało...

-J-ja... Nie chciałam cię urazić! Tak mi przykro.-Posłałam mu smutny uśmiech, próbując ratować sytuacje. Delikatnie pogłaskałam go po ramieniu.

Eldarya jako siostra Ezarela | Marzenia się spełniają [Chrome x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz