Z mojej ręki wystrzelił piorun. Przerażony cofnąłem ją. Trwało to kilka sekund, jednak dla mnie wieki. Osłabłem szybko, jednak woda zregenerowała moje siły. Spróbowałem zrobić to jeszcze raz. Nabrałem tej dziwnej energii i znowu wystrzeliłem. Nie miał on co prawda kształtu błyskawicy (w końcu żyjemy pod wodą), jednak z łatwością dało się stwierdzić, że moja moc "wytwarza" energię w postaci prądu podobnego do tego podczas burzy. Pielęgniarka wszystko widziała z daleka. Wypuściła wszystkie papiery z rąk topiąc je tym samym w otchłani oceanu. Zaczęła krzyczeć i od razu zjawiła się reszta lekarzy.
-On... On... przepowiednia... Aaa! To on! - spodziewałem się raczej zdenerwowania i strachu z jej strony, ale była radosna. Ciut za mocno, więc lekarze zaczęli uspokajać młodą kobietę. Czy ona mówiła coś o przepowiedni? Dzięki chwili nieuwagi wymknąłem się do biblioteki. Burza przeminęła, więc podróż była wyjątkowo łatwa. Gdy tylko znalazłem się w bibliotece, przejrzałem wszystkie książki. Było ich niewiele, dwieście góra. Po kilkominutowych poszukiwaniach rzuciła mi się w oczy średniej grubości książka. Wyglądała na starą, jednak pochodziła z Złotego Wieku. Wyjąłem ją i dmuchnąłem. Nie wiem skąd, ale było tu pełno kurzu. Przedmiot okryty był zielonym materiałem. Przetarłem palcem górną część okładki odkrywając tytuł "Legendy i mity". Otworzyłem ją z ciekawością. Przeszedłem przez regały książek w kierunku czytelni. Był to nieduży, dobrze oświetlony jasnożółty pokój. Idealny do czytania. Rozsiadłem się na kanapie i pogrążyłem w lekturze. Znalazłem m.in. "Legendę o książkach" czy "Legendę o powstaniu Nowej Polani". Gdy nie znalazłem nic, co mogło mnie interesować, czyli choćby wątku o piorunie, zacząłem przeglądać mity. "Mit o zatrutej wodzie", "Mit o Sektorze 101". Nic, ale że tytuły brzmiały interesująco, dałem się ponownie pochłonąć lekturze. Również nic. Podszedłem do bibliotekarki, starszej kobiety z okularami. Nie wyglądała na taką, co umie dobrze pływać. Miała zapewne pomocnika lub kogoś z rodziny do pomocy.
-Przepraszam, czy zna pani jakąś legendę dotyczącą piorunów lub podobnego tematu? - spytałem. Kobieta spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Zielone oczy wpatrywały się we mnie uporczywie. Miałem wrażenie, że współczuła. Trochę dziwnie się poczułem. Gdy miałem zawrócić usłyszałem jej niski ton głosu.
-Janusz Gałdek. Książka "Spis podróżników i odkrywców" autorstwa Magdaleny Cure.
-Dziękuję - odpowiedziałem nieco zaskoczony. Zacząłem szukać książki. Znalazłem ją na jednej z najwyższych półek. Była niezbyt gruba, trochę cieńsza od książki z Legendami. Dopiero gdy ją otworzyłem, zauważyłem, jak cienkim drukiem była napisana. Drukarnia zdecydowanie oszczędzała na papierze. W końcu odkrywców i podróżników trochę było, a tworzywa wręcz przeciwnie... Zacząłem kartkować strony w poszukiwaniu nazwiska Gałdek. Po kilkunastu sekundach odnalazłem podróżnika. Artykuł był bardzo ciekawy, zwłaszcza jeden fragment.
Janusz Gałdek - podróżnik i odkrywca sprzed Złotego Wieku. W swoją wielką wyprawę wyruszył dwa dni po Benie Gallisie . Chciał udowodnić ludziom, że Rajski Ląd nie istnieje. Jego kilkuset dniowa podróż zakończyła się tragicznie. Legenda głosi, że odnalazł Legendarny Ląd, jednak zaraz potem popadł w obłęd. Informacje, czy na pewno dokonał tego odkrycia są niepewne. Po powrocie trafił do zakładu psychiatrycznego. Kilka dni później popełnił samobójstwo, wypowiadając najpierw te słowa : "Ludzi ostatecznie wyratuje gromowładny, któremu pioruny sprzyjają, pokonując w piorunach uwięzionego".
Przeżyłem lekki szok. Czy... czy ja jestem tym gromowładnym? I czy to ja mam pokonać "w piorunach uwięzionego"? Czy to o tej przepowiedni mówiła pielęgniarka? I czy to... Nie zdążyłem dokończyć myśli, ponieważ do biblioteki wparowało dwóch uzbrojonych mężczyzn. WS... Czyli Wojsko Stolicy. Coś w rodzaju tajnych agentów. Skierowali się w moją stronę. Nie byłem w stanie im się przyjrzeć, ponieważ mieli na sobie grube skafandry.
-Pan idzie z nami - powiedział jeden z nich. Nagle w głowie pojawił się pomysł, by uciec, powalając mężczyzn moją mocą. Chociaż... to by było głupie. Nie chciałem mieć na głowie kilkuset "tajniaków".
***
Siedziałem w niedużej, ale idealnie wyposażonej łodzi podwodnej. Nie miałem skutych rąk, ani chustki na twarzy. Mogłem robić co chcę, nawet uciec, ale to było zbędne. WS by mnie złapali i nie miałbym już tyle luzu. Wiem jedno - jedziemy w stronę Stolicy. Sektor 1, największy i jeden z najbogatszych sektor w Nowej Polani. Mimo to nie był najbezpieczniejszy. Nie posiadał wież, ani szklanej kopuły. Tak naprawdę żaden sektor poza Handlówką nie miał wież, a szklanej kopuły tym bardziej. Po znanym wypadku postanowiono uważać na wszelkie "środki bezpieczeństwa". Nawet wieże w niektórych sektorach. Jednak czemu Stolica nie miała ŻADNYCH zabezpieczeń wie tylko prezydent. Po kilku godzinach dotarliśmy pod sam pałac. Nigdy go nie widziałem, nie licząc obrazków i zdjęć. Na żywo wyglądał... niesamowicie. Kolumny i łuki wyglądały... nie da się tego opisać. Niestety, nie miałem czasu na dłuższe oględziny. Zostałem wepchnięty do wnętrza. I tu było co oglądać... szklana podłoga idealnie komponowała się z również szklanymi meblami. Większość rzeczy była ze szkła. Prowadzony przez WS ujrzałem... windę. Pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć windę! Ile jest ich na świecie? Jedna, dwie? Kiedy drzwi urządzenia się otworzyłem, ujrzałem ogromny pokój. Tak - windą był luksusowy pokój. Usiadłem na poduszce wodnej, popularnej w tych czasach. Jeden z najtańszych mebli. Nawet nie poczułem gdy "winda" ruszyła do góry. Miałem czas, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Podłoga i ściany były zrobione z ciemnoczerwonych kafelków. Widziałem tu kilka regałów książek. Podszedłem do jednego z nich i wyjąłem... atrapę. No jasne... Zamiast wyposażyć się w normalne książki inwestuje się w atrapy... ale luksus i tak był nie do opisania. Wszystkie meble były najwyższej jakości. Gdy miałem przyjrzeć się kryształowemu zegarowi, drzwi windy otworzyły się. Wbrew woli wyszedłem na korytarz. Poza kafelkową podłogą nie różnił się niczym od dolnego. WS zaprowadzili mnie do samego końca holu. Były tam czarne drzwi na kod. Agenci wpisali szyfr i drzwi otworzyły się. Ruszyłem do wnętrza, zaraz usłyszałem trzaśnięcie za swoimi plecami. Byłem sam. Pokój wyglądał... inaczej. Podłoga, ściany i sufit były białe, za to wszystkie meble czarne. Zaraz usłyszałem chrobot jakiegoś... mechanizmu?! Obejrzałem się i ujrzałem... prezydenta. Z wrażenia usiadłem na krześle obok.
-Jesteś gotów spełnić swoje przeznaczenie? - usłyszałem jego głos.
CZYTASZ
Piorun (1&2)
FantasyCzęść I Świat fantasy w przyszłości? Czemu nie? Bardzo łatwo zniszczyć środowisko, trudniej naprawić. W ciągu wielu lat lodowce topniały, ale wiemy, jakie jest nasze podejście do ekologii. Co da garstka ludzi starających się uratować środowisko...