Rozdział 4

4K 364 485
                                    

Perspektywa Gumballa

Marshall nie spuszczał ze mnie wzroku. Wzroku... przepełnionego szczęściem, obawą i czymś w rodzaju nadziei. Uśmiechnąłem się pod nosem, przeczesując dłonią włosy. Nie wiedziałam od czego zacząć, więc tylko czekałam aż chłopak przejmie inicjatywę w naszej rozmowie.

- Jesteś głodny? - spytał w końcu przyjaciel, wyjmując lodówki szklaną butelkę mleka.

- Troszeczkę...

Chłopak sięgnął po szklankę z górnej półki, po czym zaczął napełniać ją białą substancją.

Perspektywa Marshalla

- Tooo... Gumball... Jak ci mijało życie beze mnie? - pytanie, które mu zadałem było tak idiotyczne i nieprzemyślane, że sam chłopak spojrzał na mnie rozbawiony. - Znaczy... Co tam u ciebie?

- Jakoś się żyje... - westchnął.

- A może jakieś szczegóły? - zaśmiałem się, aby rozluźnić atmosferę.

- Dzisiaj mnie koronowali - odezwał się po krótkim namyśle.

Nie ukryję... jego słowa mnie zaskoczyły. Po przetworzyniu ich kilka razy w głowie, gwałtownie spojrzałem na kalendarz, przyczepiony do lodówki. 13 września! Jak mogłem zapomnieć o tak ważnym dniu?!

Prędko sięgnąłem do jednej z szafek i wyjąłem z niej paczkę czekoladowych ciasteczek. Wyłożyłem kilka z nich na porcelanowy talerz. Następnie skierowałem się w stronę Gumballa. Stanąłem dokładnie między jego nogami.

- Wszystkiego najlepszego, Bubba - szepnąłem, podając mu talerz i szklankę.

Nie mogąc się powstrzymać pochyliłem się do przodu i nieśmiało cmoknąłem go w policzek, co spotkało się ze zmieszaniem chłopaka. Po chwili jednak uniósł do góry jeden kącik ust.

- Dziękuję - odezwał się, maczając jedno z ciastek w zimnym mleku. - Tęskniłem za tym...

- Hę?

- Za twoją czułością, Marshall - oznajmił. Poczułem ciepło na sercu, które chwilę później rozlało się po całym organiźmie, powodując bardzo przyjemne uczucie. - Opiekowałeś się mną lepiej niż mój ojciec...

- Taka moja rola, książę - mruknąłem, spuszczanąc wzrok na jego wilgotne usta.

Chłopak nie odezwał się. Zamiast tego wziął łyk mleka, przyglądając mi się z nad szklanki. Uśmiechnąłem się szczerze, wycierając kciukiem jego wargi.

- Wiesz, ja... - zacząłem.

- No dalej, królewno - przerwał mi czyjś głos. - Na co czekasz?

Zirytowany spojrzałem w lewo, po chwili dostrzegając małego chłopca. Posłałem wytworowi mojej wyobraźni pytające spojrzenie.

- Królewno? - spytałem zdezorientowany.

- Marshall? - dobiegł do mnie głos Gumballa.

- No tak - przytaknął mały następca tronu. - Wreszcie znalazłeś swojego księcia z bajki... Czyż nie taki spotyka los każdą królewnę?

- Zamilcz - warknąłem.

- To było do mnie? - zapytał przyjaciel, zerkając w tę samą stronę co ja.

Prędko objąłem jego podbrudek, aby skierował wzrok na mnie. Zaniepokojony przygryzłem dolną wargę. Kto by pomyślał, że wyobraźnia może tak mocno ingerować w normalne życie. Moja najwyraźniej może!

A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz