Hi, baby... I'm sorry. I can't be here any longer.

2.2K 281 71
                                    

To nie jest tak, że wszystko tak szybko skreślam, bo mi nie zależy.

Robię to, bo prawdopodobnie dalej bym nie wytrzymał.

Już i tak niebywale się do ciebie przywiązałem, a nie chciałbym wpaść po uszy.

Nie chce wprowadzać cię w ten świat.
W świat, w którym od dobrych paru lat rozpadam się na kawałki, umieram, gniję i rozkładam się z każdą chwilą.

Nie chcę, abyś był świadkiem mojej walki z samym sobą siedzącym nad kolejną nieszczęsną i tak żałosną postacią ostrza.

Nie chcę, abyś widział, jaką przerażającą przyjemność daje mi widok własnej krwi.

Nie chce, abyś widział mą najsłabszą stronę.

Nie chce, abyś widział mnie, podczas gdy staję się istotą kompletnie bezsilną.

Jungkook, ja nie jestem normalny. Ja jestem chory.

Już dawno to do mnie dotarło, już jako dziecko wypominano mi moją 'inność'.

Rodzice często powtarzali mi, żebym przestał taki być. Żebym przestał być tym dziwnym dzieckiem. 'Dlaczego taki jesteś?' 'Dlaczego nie potrafisz brać przykładu z innych dzieci?'

Ale dopiero z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. Nagle z każdym kolejnym takim komentarzem zacząłem wstydzić się tego, kim tak naprawdę jestem. Zacząłem nienawidzić siebie za to, że jestem inny. A czy to nie te same osoby wytykające palcami powtarzają, że człowiek jest jednostką unikalnie indywidualną?

A kiedy w końcu to zaakceptowałem, moja ciemna strona i tak ze mną została.

Zdarzało się, że znikała na kilka tygodni, góra dwa miesiące. Ale po tym uderzała z jeszcze większą siłą w każdy najsłabszy punkt mojej chorej, kruchej i zdecydowanie zbyt często wystawianej na próby psychiki.

A śmierć? Już dawno się z nią zaprzyjaźniłem. A ona z każdym dniem pragnie być mi jeszcze bliższa. Oh, gdybyś tylko słyszał jej błagania, kiedy przemawia przez głębię mojego umysłu.

Nie uważasz, że to smutne, kiedy największą wartością, wyimaginowanym trofeum staję się śmierć? W czasie kiedy normalni ludzie podążają za rodziną, karierą, czy miłością - dla mnie ona staje się definicją szczęścia.

To tak skomplikowane i niepojęte, prawda?
Tak brzmi w otchłani mej głowy. Jest tak blisko i tak daleko zarazem.

Kiedy płaczę, czując odpowiedzialność za całe zło tego świata.

Kiedy obwiniam się za każdą błahostkę.

Kiedy nie potrafię wyrazić tego, co czuję.

Kiedy nie potrafię poprosić o pomoc.
Bo kiedy to robię, dociera do mnie, że wcale jej nie chcę.

Nie chcę, ale potrzebuję.

Ta zepsuta część mnie włączyła autozniszczenie zapominając o tym, że z dniem coraz mniej zostaje prawdziwego mnie do odratowania.

Tak samo jest z miłością.
Część mnie powtarza, że nie chce żadnej miłości. Nie chce żadnego kolejnego uczucia, które zapełniło by moją i tak zaśmieconą głowę.

Ale w środeczku tak naprawdę potrzebuję osoby, która po prostu byłaby ze mną, zaakceptowała mnie takim, jaki jestem.
Czyżby to nie było miłe, przyjemne? Czy byłbym w stanie odczuć tą słodycz?

Save my soul | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz