Miną już tydzień! Miną tydzień odkąd wstąpiłam do zwiadowców. Mogę śmiało powiedzieć, że wyobrażałam to sobie nieco inaczej. Ale przynajmniej wiem już kiedy rozpocznie się moja prawdziwa przygoda. Za dwa tygodnie rozpocznie się moja pierwsza wyprawa. Tutaj w obrębie bazy wszystko jest takie spokojne, nudne. Kiedy wyobrażałam sobie życie zwiadowcy myślałam tylko o przygodach, walce z tytanami, ryzykowaniu własnego życia. Dodatkowo ciągła nauka formacji. Na tej wyprawie mam być gdzieś z boku i sygnalizować nadejście tytanów.
- Słuchaj mnie kadecie! - Krzyknęła Hanji gdy zauważyła, że znów się zamyśliłam. - Jeśli rozproszysz się na wyprawie, zginiesz.
- Przepraszam. - Wymamrotałam.
- Twój ojciec często był nieznośny i otarł się o śmierć wiele razy. Na jego ostatniej wyprawie zamyślił się i zginą. Chyba nie chcesz popełnić samobójstwa. - Odwróciłam wzrok, oczywiście, że niemam zamiaru umierać. To głupie pytanie.
- Oczywiście, że nie. W przeciwieństwie do niektórych mam dla kogo żyć. - Myślałam o siostrze. To ona podtrzymywała mnie na duchu gdy wątpiłam w siebie. Mimo, że nie było jej blisko to myśl, że ona gdzieś tam jest, że żyje. To dla niej walczę. Chcę przyczynić się do stworzenia lepszego świata. Chce by Ami wychowywała się w normalnym bezpiecznym świecie.
- Czyżby chłopak? - Podeszła do mnie a jej okulary tajemniczo się zaświeciły. Przypominała teraz szalonego naukowca. - Ktoś z oddziału wpadł ci w oko? - Pytała podejrzliwie.
- Oczywiście, że nie. - Wymamrotałam. Nawet nie zdążyłam ich wszystkich poznać. - Muszę żyć dla siostry. - Wymamrotałam odwracając wzrok.
- Siostry? Samuel nigdy nam nie mówił, że ma jeszcze jedną córkę. - Zdziwiła się.
- Jest adoptowana. - Wyjaśniłam obojętnym głosem. Kobieta wróciła do tablicy i dalej wyjaśniała mi jak wszystko działa. Wyjaśniła funkcje kolorów flary i wiele innych rzeczy. Gdy skończyłyśmy szybko mnie przepytała i pozwoliła odejść. Miałam już wolne więc postanowiłam napisać list do siostry. Raz w tygodniu dostarczana jest poczta, w tym dniu my również możemy coś wysłać. Usiadłam za biurkiem w moim pokoju i wzięłam pióro. Od czego zacząć? Nie widziałyśmy się od trzech lat a może i więcej. Może o mnie zapomniała? Nie! Nigdy by nie zapomniała. Nie zapomniała by chwili gdy ją przygarnęliśmy a ja zaakceptowałam ją jako prawdziwą siostrę. Nie zapomniałaby chwil spędzonych przy kominku. Bajek na dobranoc które sama jej wymyślałam. Napewno o mnie pamięta, tak jak ja o niej teraz. Mam nadzieje, że jej nie zawiodłam. Nie pisałam przez cały korpus szkoleniowy. Mogłam ale tego nie zrobiłam. Skupiłam się na treningach. Chciałam stać się silniejsza. Za bardzo mi na tym zależało. Ale teraz gdy mam zacząć to pisać... czuje taką pustkę. A nie, to tylko mój brzuch. Nie jadłam nic od kilku godzin. Wstałam od biurka i skierowałam się do kuchni. Za jakieś pięć godzin będzie kolacja. Ale to całkiem sporo! Szybko przygotowuje sobie kanapkę z masłem i nie wychodząc z kuchni zaczynam jeść. Tym razem było spokojnie, obyło się bez spotykania ludzi. Wróciłam pośpiesznie do swojego pokoju a tam był nie kto inny ja Levi. Czego on ode mnie chce? Weszłam po cichu i zaszłam go od tyłu. Stałam tam cicho czekając aż się odwróci ale on przyglądał się tylko kartce na biurku. Przed wyjściem jedyne co napisałam to "Kochana Amelio". Nic więcej. Nie wiedziałam jak zacząć. Dalej tego niewiem.
- Kapralu? - Powiedziałam niepewna, brzmiało to jak pytanie "czy to pan?". Na myśl o tym śmieje się gdzieś głęboko.
- Czy ty...? - Odwraca się w moim kierunku. O co chodzi? Przekrzywiam lekko głowę i patrzę na niego pytająco. Może myśli, że Ami to moje dziecko? Nie, napewno nie. Jestem za młoda chociaż znam kilka osób które zaszły w ciąże bardzo wcześnie. Levi nie odpowiada, postanawiam go lekko ponaglić.
- O co chodzi? - Pytam cicho.
- Czy ty... czy jesteś...? - Pierwszy raz widzę kaprala w takim stanie. Jest tak dziwnie niepewny i lekko zmieszany.
- Matką? Nie, oczywiście, że nie. - Zgaduje, że o to chciał zapytać. Ale widząc jego minę domyślam się, że to nie jest to czego chce się dowiedzieć. Wzdycham. Najprościej mógłbym mu powiedzieć, że to moja siostra ale... bardzo chce wiedzieć co się zaraz stanie. - Nie rozumiem. O co chodzi? - Widząc nieobecny wzrok chłopaka macham mu ręką przed oczyma. - Dobrze się Kapral czuje? - Pytam zaniepokojona i podchodzę troszkę bliżej. Kapral dalej nie reaguje. Wzdycham po raz kolejny i wymijam go. Siadam na krześle i biorę pióro do ręki.Długo się nie widziałyśmy, żałuje, że nie napisałam ani słowa podczas tych trzech lat.
Czuje, a raczej widzę cień kaprala który zagląda mi przez ramie.
Naprawdę bardzo tęsknię ale już wkrótce będziemy mogły się znów zobaczyć.
- Kapralu - Zaczynam. - To prywatne. - Mówię odwracając się w jego kierunku. Jest niebezpiecznie blisko. Nie chodzi mi o twarz. Chodzi mi o całego jego. Nauczono mnie aby nie pozwalać podchodzić komuś tak blisko. A szczególnie jeśli jest to mężczyzna.
Dzięki za przeczytanie!! Mam nadzieje, że się podobało! Niedługo kolejne rozdziały!!
CZYTASZ
Attack on titan: Jedyna ochotniczka || Levi x OC (zakończone)
FanfictionProste zadanie, wyjechać i wrócić. A przynajmniej tak im się wydaje. Ale co córka byłego zwiadowcy myśli o wyprawach? Że, to krok ku wolności! Osoba która zadrwiła ze śmierci powinna chyba unikać wrażeń. Ale ona jest inna, jest silna, jest wojownicz...