[PERSPEKTYWA VIVIEN, POPOŁUDNIE]
Jako że było sobotnie popołudnie postanowiłam się nigdzie nie śpieszyć, zwłaszcza że nie miałam nawet gdzie. Tego dnia Marika i Will mieli wyjechać w kolejną delegację. Raczej się przyzwyczaiłam do przebywania w domu samej. A skoro wyjeżdżali to oznaczało ciągnącą się rutynę: ogarnianie włosów, robienie sobie śniadania, oglądanie telewizji, zamawianie pizzy i wieczorny maraton filmowy jak zawsze spędzony samotnie. Oczywiście cały dzień chodziłam w piżamie bo co to by była za frajda?
Zrobiłam sobie tylko rozwalonego koła i poszłam do kuchni. Byłam niewyspana bo co chwilę budziły mnie koszmary. To było nie do zniesienia. Dlatego pierwsze co zrobiłam po w targnięciu do kuchni, to zagotowanie wody na kawę. Nie piłam jej zbyt często ale od czasu do czasu coś mnie naszło. Mówiąc to mam na myśli uczenie się do późna jakichś wzorów z matmy, które raczej nie przydadzą mi się w życiu. Po zagotowaniu się wody i wlaniu jej do dużego kubka, poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem a śniadania zawsze jadałam dość późno. Coś około dwunastej. Niby było popołudnie, ale nawet nie byłam głodna.
Po włączeniu telewizora od razu włączyły się wiadomości. Nic nowego. Ciągle gadali o polityce i o innych pierdołach którymi interesował się niewielki procent ludzi w moim wieku. Przełączyłam. Kreskówki. Od czasu do czasu lubiłam je oglądać ale tylko w sytuacjach gdy miałam doła. Przełączyłam po raz kolejny. Muzyka, czyli coś bez czego nie mogłabym żyć. Ale disco polo odpada. Ponownie przełączyłam. Jakąś komedia romantyczna. Z tych wszystkich programów wolałam oglądać to niż słuchać jak kłócą się o jakąś błahostkę mówiąc że to coś super ważnego, niż oglądać jakieś kreskówki które zawsze kończyły się happy endem, niż słuchać jakichś dennych piosenek. Niby nie przepadałam za tym gatunkiem filmów jak reszta dziewczyn, ale lepsze to niż nic.
Oglądałam film popijając ciepłą kawę która i tak mi nie pomogła a nawet stałam się bardziej senna. Może ten film był taki nudny? Raczej tak bo oczy zamykały mu się już na wstępie. Ale tylko na wstępie.
Jakoś dotarłam do końca filmu. Okazało się że to tylko początek był taki nudny. Później akcja się rozwinęła a skończyło się na tym że główni bohaterowie zginęli. Smutny koniec. Potem wyłączyłam telewizor i poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Otworzyłam szafkę i chwyciłam pierwszy lepszy produkt który był pod ręką. Pudełko ciasteczek. Od razu ucieszyłam się jak małe dziecko. Dopiero po chwili zobaczyłam karteczkę samoprzylepną przyczepioną do pudełka. ,,Wiem że zawsze lubiłaś szukać jakichś słodkości w szafce ;-). ~ mama". Zawsze widziała co lubię. Mimo to wolałam zachować je na ,,czarną godzinę". Wzięłam paczkę płatków kukurydzianych i wsypałam do miski a następnie zalałam mlekiem. Wzięłam miskę do ręki i poszłam do jadalni w spokoju zjeść moje śniadanie.[PERSPEKTYWA JEFF'A, TEN SAM CZAS]
Odkąd wróciłem do rezydencji dość rzadko widuję Jane. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało czy coś, ale po tym gdy sama zawarła za mną pokój mogłaby się trochę wychylić z tego pokoju. A może na tym polega jej plan? Im mniej będziemy się widzieć, tym będzie mniej kłótni. Niezły sposób, ale ona wie że nie odpuszczę tak łatwo. Stanę się tak natrętny jak Nina jeśli będzie trzeba. Chcę zobaczyć jak rozsadza ją od środka. To będzie na pewno ciekawy widok.
Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się że było już południe. Tak to jest gdy się wstaje o 11.30. Do tego jeszcze rozkminiałem nad sprawą z Jane i z tym dziwnym snem który przyśnił mi się gdy byłem w śpiączce.
-Czemu akurat przyśniła mi się wtedy jakaś dziewczyna? Ktoś może mi to wytłumaczyć?!- pomyślałem wstając mozolnie z łóżka.
Poszedłem prosto do salonu gdzie znajdowała się przynajmniej połowa rezydencji. W tym Jane. Usiadłem obok niej a wszyscy na mnie spojrzeli. Fakt, zwykle siadaliśmy i chodziliśmy jak najdalej od siebie a tu nagle takie coś. Musiało to wyglądać co najmniej dziwnie. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy a reszta zajęła się swoimi poprzednimi obowiązkami. Od czasu do czasu kręciłem się na kanapie tak by w końcu ją zdenerwować. 5 minut. Nic nie dawało. 10 minut i ciągle nic. W pewnym momencie nie wytrzymałem.
-Czemu ty na mnie nie wrzeszczysz?!- krzyknąłem a reszta wybuchła śmiechem.
Sytuacja pewnie wyglądała dość dziwnie, ale i zabawnie. Ale... Serio aż tak mi przeszkadzało że nie kłócę się z Jane?! Ze mną jest chyba coraz gorzej. Bez owijania w bawełnę po prostu kazałem im się zamknąć i poszedłem do siebie. Znowu. Przejrzałem wszystkie noże.
-W sumie już dawno nikogo nie zabiłem... Miejmy nadzieję że nie wyszedłem z wprawy.- pomyślałem i wziąłem do ręki jeden z noży.
CZYTASZ
Zacznijmy od nowa |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONE
Fanfiction⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Druga część mojego rakotwórczego FF o Je...