Rozdział 23.-To dopiero początek

460 37 8
                                    

Tydzień później

Minął dokładnie tydzień od kiedy mi się oświadczył. Nie rozumię go najpierw mówi mi, że mnie kocha, a teraz cały dzień go nie ma. Nie wiem co on robi i gdzie jest, ale martwię się o niego. Nawet nie odpisuje na mojej smsy. A nie chce zapytać tak wprost. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi wejściowych wstałam z fotela na, którym siedziałam. Skierowałam się w stronę drzwi gdzie zobaczyłam Martinusa, który zdejmował buty.

-Gdzie byłeś? martwiłam się o ciebie.-powiedziałam podchodząc do niego bliżej.

-Gdzieś. -powiedział wymijając mnie w przejściu.

-Dokładniej? -zapytałam zatrzymując go. -Chce wiedzieć. -mruknęłam.

-Nie musisz. Może kiedyś dowiesz się prawdy. -odparł wyrywając swoją rękę z mojego uścisku.

Nie rozumie o co mu chodzi nigdy się tak nie zachowywał,nie wiem co w niego wstąpiło. Z dnia na dzień się tak zmienić. Może oświadczyny tak na niego wpłynęły. Może on wcale mnie nie kocha. -pomyślałam. Tego to bym już nie wytrzymała, załamałam bym się totalnie. Muszę z nim rano porozmawiać.

Weszłam do sypialni w, której zobaczyłam śpiącego już Martinusa.

Po wzięciu krótkiego prysznicu, wyszłam z łazienki. Zgasiłam lampkę, która świeciła po stronie Martinusa. Położyłam się koło niego na łóżku. Zamykałam już oczy, gdy poczułam jak przybliża mnie do siebie bliżej. Głowę schował w zagłębieniu mojej szyi. Mruknął mi do ucha, przez co przeszedł mnie dreszcz.

Rano

Obudziłam się, przewróciłam się na drugi bok. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nie ma w pokoju Martinusa. Ciekawe gdzie on znowu poszedł? Postanowiłam, że wstanę, bo za burczało mi w brzuchu. Podeszłam do szafy z, której wyjęłam przypadkowy zestaw ubrań, padło akurat na czarne spodnie z dziurami na kolanach do tego szary T-Shirt na to czarną bomberkę. Weszłam jeszcze do łazienki, żeby zrobić lekki makijaż. Gdy byłam już gotowa wyszłam z łazienki, następnie wyszłam z sypialni. Kierowałam się w stronę kuchni. Gdy weszłam do niej zobaczyłam jak Martinus robi śniadanie. Aż musiałam przystanąć i dobrze się przyjrzeć czy to na pewno on.

-Cześć kochanie, przepraszam za wczoraj,ale byłem taki zmęczony. -powiedział podchodząc do mnie. Pocałował mnie w usta na przywitanie.

-Cześć. A co gotujesz? -zapytałam siadając na blad i przyglądałam się jak dokańcza robienie śniadania.

-Zobaczysz. -powiedział uśmiechając się w moją stronę. -A tak przy okazji może wypierzemy się do kina? -pyta nakładając śniadanie na tależ. Zeszłam z blatu. Sojrzałam na niego, po czym się uśmiechnęłam.

-Chętnie. Dawno nie byłam. -odparłam jedząc przepyszne naleśniki.

-To super. -powiedział uśmiechnięty.

Kika godzin później

-Wychodzę,zaraz będę z powrotem. -powiadamia mnie, następnie wychodzi z domu zostawiając mnie.

Nie wiem co mam o tym myśleć, że on tak co dzień wychodzi nie mówiąc mi gdzie idzie.

Siedzę w salonie czytam książkę, pijąc ciepłą herbatę. Co chwilę patrzę przez okno czy jest już Martinus. Z bliża się już godzina 21 wieczór,a go dalej nie ma. A przecież mieliśmy iść do kina. Chyba nici z dzisiejszego kina. Odkładam herbatę na stolik, wstaję z fotela. Kieruję się w stronę łazienki. Nie będę na niego czekać w nie skończoność. Po kilku minutach wychodzę z łazienki umyta. Położyłam się na łóżku. Przykryłam się kołdrą. Gdy miałam zamknąć oczy usłyszałam trzask drzwi. Zapewne to Martinus. Na pewno tu przyjdzie, sieć najlepszym wyjściem będzie udawanie, że śpię. Usłyszałam otwieranie drzwi. Poczułam jak materac się ugina pod jego ciężarem. Usłyszałam jak mówi.
Przepraszam, kochanie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. -powiedził mi do ucha.

Jak byś nie chciał, żeby tak wyszło to byśmy poszli razem do tego kina.

Ale najgorsze ma jeszcze nadejść. To dopiero początek tego co ma się zdarzyć...

Say Yes "M&M"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz