4.Zatrzymaj go

5.4K 475 659
                                    


Poranek Hinaty zaczął się jak codziennie. Z lekką trudnością podniósł się ze swojego ogromnego łóżka i jak gdyby nigdy nic poszedł do łazienki. Opłukał twarz zimną wodą. Zawsze pomagało mu to na skupieniu się. Wolnym krokiem wyszedł z łazienki.

W lodówce co prawda miał dużo jedzenia, ale nigdy nie wiedział co przygotować. W głowie nie miał dużo pomysłów, a jeżeli takowe już się pojawiły zazwyczaj robił kanapki. W tym samym momencie kiedy kończył przygotowywać posiłek usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwił się, ponieważ żadko spodziewał się gości. Właściwie nigdy nie spodziewał się gości. Podszedł do drzwi i wyjrzał przez wizjer. Zobaczył w przez niego postać Kageyamy. Tego naprawdę się nie spodziewał. Poprawił szybko swoje niedbale ułożone włosy i szybko otworzył drzwi.

-H-hej K-kageyama. Co cię tu spro-sprowadza?

-Słuchaj...taka niezręczna sytuacja. Zgubiłem kartkę z adresem firmy i...skoro ty tam pracujesz to może byśmy poszli razem?-Shouyou nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Nigdy nie spodziewałby się usłyszeć od Kageyamy takich słów. Dziwiło go tylko to, że do pracy mieli na 8:00, a jest prawie 7 rano. Mógł przyjść później, ale tego nie zrobił. Dlaczego?

-Ja-jasne. Wejdź.-zaprosił czarnowłosego do środka. Zamknął drzwi i poszedł do kuchni- Jesteś mo-może głodny?

-N...-w brzuchu Kageyamy zaburczało. Hinatę delikatnie rozbawił ten fakt, ale wciąż nic nie mówił.

-Je-jeśli chcesz mo-możesz zjeść ze mną.

-Nie będę się narzucać.-odparł miłym głosem. Brązowooki wiedział, że Kageyama nie przyjmie od niego żadnego posiłku, ponieważ tak nie wypada. Bez myślenia pociągnął szatyna za rękę i siłą posadził na krześle, przy stole. Uczyniwszy to samo patrzył cały czas na Kageyamę.

-N-nie przyjmuję od-odmowy. Smacznego.

Jedli kanapki w zupełnej ciszy. Oboje byli bardzo, bardzo zawstydzeni. Shouyou był tak bardzo zawstydzony, że zrobił się cały czerwony na twarzy. Jednak powód, dla którego tak się zachowywał był okropny. Dopiero teraz zorientował się o tym co ma na sobie. Zbyt duży T-shirt i same bokserki.

Co za wstyd...

-J-ja i-idę się prze-przebrać.- Hinata wstał od stołu i w mgnieniu oka znalazł się w swoim pokoju. Wybrał ten sam zestaw co zawsze. Biała koszula, spodnie i oczywiście krawat. Po przebraniu wrócił do czarnowłosego.

-Po co ci to?-wskazał ręką na niebieski krawat, który był obwiązany na kołnierzu brązowookiego.

-T-to krawat. Pan Hosokawa nie lu-lubi kiedy je-jego pracownicy nie przy-przychodzą w krawacie.-odpowiedział. Tobio natomiast zżedła mina i spuścił swój wzrok, a Hinata zauważył, że on nie ma na sobie tej części ubrania- Za-zaczekaj.

Rudowłosy wrócił do swojego pokoju i wyjął z szuflady pierwszy lepszy krawat.

-Mo-możesz pożyczyć m-mój.

-Tylko...ja nie umiem zawiązać krawatu.-podrapał się ze zdenerwowania po karku. W tym samym czasie Shouyou zaczął zawiązywać mu czerwony krawat. Kageyama delikatnie się zaczerwienił i cały czas patrzył na ruchy niższego.

-Go-gotowe.

-Dziękuję.

Wyszli z mieszkania. Lekki wiosenny wiatr rozwiewał włosy rudzielca, a Kageyama nie mógł przestać się na niego patrzeć. Zatrzymali się dopiero przy biurze dyrektora. Czarnowłosy stresował się i to bardzo. Pierwszy raz miał przeprowadzić rozmowę z szefem firmy. Pracę dostał, ale stres napływał do niego falami.

-Ja pó-pójdę do swo-swojego biu-biura.-brązowooki pożegnał się z Kageyamą i ruszył do pokoju numer 910.

Jako jedyny w całym budynku miał sam biuro. Oczywiście znajdowało się tam też drugie biurko, ale najczęściej było po prostu nieużywane. Inni współpracownicy unikali tego pokoju jak ognia. Prawie każdy słyszał o ''tym rudym kretynie, który jest niepotrzebny''. Twórcą tej jakże wspaniałej nazwy był Masaru-senpai. Jeśli jednak byli sam na sam mówił do niego ''szmato'', ''ruda dziwko'', ''pedale'', a tych wyzwisk nie było końca. Raz nawet pani Arato przyłapała go na tym jak wyzywa młodszego pracownika. Teraz już o tym zapomniała, jak twierdzi czasami ma nawroty pamięci krótkotrwałej. Cokolwiek to znaczy. Młody mężczyzna usiadł na krzesło i odstawiwszy torbę na parapet zaczął robić papierkową robotę. Jakieś 15 minut później usłyszał pukanie w drzwi. Jeśli nie było takiej potrzeby nikt do niego nie zaglądał. Po prostu trzymali się od niego z daleka.

-Dzień dobry. Będę tu pracował razem z...-inny mężczyzna zatrzymał się przy progu i spojrzał na rudzielca-...Tobą.

-Mi-miło cię wi-widzieć Kageyama. Za-zajmij dru-drugie biu-biurko.-Hinata cały czas się przy nim jąkał i nie mógł się normalnie wysłowić. Właściwie to jak rozmawiał z kimś innym (co było rzadkością) tak samo reagował jak u niego.

-Nie wiesz przypadkiem gdzie jest kserokopiarka? Szef kazał mi skserować jakieś dokumenty i je wypełnić.

-W skła-składziku. Te drzwi za to-tobą.

Hinata odprowadził go wzrokiem do wysuwanych drzwi. Pracują razem w tej samej firmie, zajmują się tym samym i na dodatek w tym samym pokoju. Lepiej być nie mogło? Kageyama zniknął za drzwiami, został sam i nie spodziewał się kogoś jeszcze.

-Witaj, szmato. Tęskniłeś?- głos senpaia odbił się echem w jego głowie. Zapewne przyszedł po to aby się z niego ponabijać, albo dać mu swoją robotę.

-W-wyjdź s-senpai.

-Stawiasz mi się? Nieładnie śmieciu.-podszedł do niego bliżej i złapał za jego kołnież- Wiesz co się dzieje kiedy ktoś mi się stawia? Dawaj...

-Hinata, myślę, że chyba się uda...-spojrzał na rozgrywającą się tu akcję i zaniemówił. Rzucił się szybko na Masaru i odciągnął go od Shouyou- Zostaw go!

-A ty niby kim jesteś, że możesz mi rozkazywać? Odsuń się. Mam do pogadania z tą szmatą.  

-Nie nazywaj go tak!

-A ty co? Ochroniarz się znalazł.-odsunął się na bezpieczną odległość- Jeszcze się z tobą policzę ruda szmato. Tym razem ten gnojek cię uratował, ale następnym razem nie będę taki miły.-powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Tobio cały czas emanował złą energią i widać było, że jest bardzo wkurzony.

-Kto to jest?

-T-to Masaru Kaneko. T-też tu pra-pracuje i le-lepiej trzymaj się od nie-niego z da-daleka.

-Żartujesz? Gdyby nie ja on mógłby cię...

-Pro-proszę.-czarnowłosy widział w jego oczach strach. Jeśli Hinata go o coś poprosi nie może odmówić. Za bardzo mu na nim zależy.

***

-Czyli on cię prześladuje od 2 lat? Przecież to nienormalne!

-N-nie. To nic ta-takiego. I-ignoruję to.-wyszli z budynku głównego i stanęli przed wejściem.

-Ale...następnym razem jeśli będzie ci dalej uprzykrzał życie powiedz mi to. Zgoda?

-Zgo-zgoda.

-Mam...oddać ci ten krawat?

-Zatrzymaj go.

Hinata nie mógł uwierzyć w to co właśnie zrobił. Nie zająknął się przy Kageyamie. To był jego wielki sukces. Tobio natomiast był wniebowzięty. Dostał najwspanialszy prezent od najwspanialszej osoby na świecie. Uśmiechnął się delikatnie i odszedł w swoją stronę, miętosząc w ręce czerwony krawat, który od teraz będzie jego skarbem.

Looking for happiness // KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz