- Powinnyśmy pojechać dwoma autami.
Zaczęła narzekać mama. Fakt trochę mnie poniosło podczas zakupów, ale nie jest aż tak źle. Kupiłam tylko kilka świątecznych ozdób. Odwróciłam się, spojrzałam do tyłu. Kate ledwo się mieści pośród pakunków. Bagażnik był przepełniony, więc cześć trzeba było zapakować na tylne siedzenie.
- Muszę jeszcze kupić prezent dla Kevina. - Stwierdziłam.
Wiem, co chcę mu ofiarować, tego prezentu nie przebije nawet zakup nowego auta.
- Myślałam, że komiksy były prezentem.
- Nie. Musiałam się nieźle namęczyć, aby je przyjął. Zamówił jakąś specjalną gablotkę, aby zabezpieczyć je w razie czego. Podszedł do tego bardzo ostrożnie. Wie, że zależy mi na nich.
- To, co chcesz mu kupić.
- Potrzebuje zabawkę. Jakiś samochodzik lub lalkę.
- Żartujesz?
- Nie. W ten sposób powiem mu czy to chłopiec, czy dziewczynka.
- Dlaczego nie powiesz konkretnie?
- Ponieważ dowiedziałybyście się przed nim, więc nie powiem wam jakiej płci jest dziecko. Dowiecie się w święta.
- Ja raczej nie. Spędzę święta w domu. - Stwierdziła Kate.
- Nie ma mowy! - Oburzyła się mama.
- Jesteś dla nas bardzo ważna i w końcu chcę spędzić święta z całą rodziną. Sześć lat Amelia nie spędzała świat w domu. Teraz gdy mamy okazję nie możesz nie przyjść! Amelia zawsze śpiewa Kolendy i różne piosenki bożonarodzeniowe przez sześć lat nie słyszałam, jak śpiewa i gdy Ciebie zabraknie skarbie, będzie wiało nudą. Kochamy Cię z całego serca. Do cholery kupiłam już prezent! Amelia powiedz coś!
- Przyjdziesz, choćbym miała cię tam zaciągnąć siłą!
Uśmiechnęła się pod nosem, ale wyczuwam, że i tak się wymiga. Martwię się o nią, nie powinna zostać sama. Nie chodzi i tylko o święta. Cokolwiek zdecyduje, będę przy niej.
Kate nie należy do osób, które łatwo się załamują, ale obecna sytuacja, w której się znajduje, chyba zaczyna ją przerastać. Z tego, co mi wiadomo, z Bradleyem także nie jest za dobrze. On i Kevin pod wieloma względami są do siebie podobni. Romantyzm ponad skale, nadopiekuńczość, wrażliwość. Tylko że Bradley ma nietypowe poczucie humoru, uwielbiam jego zbereźne kawały. Jest przystojnym mężczyzną bardzo inteligentnym szukającym spełnienia w miłości. Szkoda, że jeszcze jej nie znalazł.
Amelia: Co się dzieje z Bradleyem? Pytam, bo Kate jest przygnębiona.
Kevin: Jest nieobecny. Wiem, że się przespali, ale dla niego znaczyło to więcej, niż sam mógł przypuszczać. Przez miesiąc, w którym się ze sobą nie kontaktują, wpłynął na jego jakość pracy. Krótko mówiąc, dał dupy na całej linii. Zaniedbał najlepszych klientów, zaprzepaścił kilka ważnych kontraktów. Firma jest na skraju upadku, jeśli mu nie pomogę, nie da sobie rady.
Amelia: Rozumiem. Może powinieneś wrócić do firmy, gdy ty nią zarządzałeś, nie było takich problemów.
Kevin: Porozmawiamy później Aniele. Teraz naprawdę nie mam czasu, aby wszystko wyjaśniać. Kocham cię.
Amelia: Ja cię też.
W restauracji wyłączyłam się na chwilę. Zastanawiam się, czy po urodzeniu dziecka będę mogła założyć firmę, o której tak marzyłam. Ja i Kate. To dobrze by nam zrobiło. Niestety nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, boję się o nią. Jeśli zrobi, to co zamierza, wszystko się zmieni. To może źle wpłynąć na jej psychikę.
Nawet nie wiem, kiedy podeszła do nas moja siostra.
- Jesteś w ciąży- Stwierdziła z uśmiechem. - moje gratulacje. - O dziwo zabrzmiało to szczerze.
- Chciałam przeprosić. Bałam się zadzwonić lub cię odwiedzić nie Widziałam jak zareagujesz. Sesje z psychiatrą pomogły mi. Rozumiem, co zrobiłam i jak bardzo cię skrzywdziłam. Chcę wszystko naprawić, ale nie nalegam, jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, daj mi znać. - Wyciągnęła kartkę z torebki i podała mi ją. - To mój numer telefonu zadzwoń, napisz. Zrób cokolwiek. Powiedziała ze łzami w oczach.
Wzięłam od niej kartkę.
- Słyszałam, że pobraliście się niedawno.
- Tak miesiąc temu na wyspie, na której się poznaliśmy.
- To wspaniałe takie romantyczne. Jesteś szczęśliwa?
- Tak. - Powiedziałam niepewnie, nie mając pojęcia, jak zareaguje.
- Cieszę się. Stworzycie wspaniałą rodzinę. Gratulowałam już Kevinowi i powiem Ci to, co powiedziałam mu. Poniekąd Ci zazdroszczę. Oczywiście nie małżeństwa, tylko możliwości bycia mamą. Ja nigdy nie zaznam takiej radości. No cóż, miło było Cię zobaczyć. Żałuję, że zmarnowałam tyle czasu na... sama wiesz co. Nie zachowywała się jak siostra, ale w głębi serca kocham Cię i chcę to naprawić.
Pożegnała się i odeszła, a ja jak ta głupia wpatruję się w nią i wciąż nie mogę wydusić z siebie słowa.
- To było całkiem interesujące.
- Rozmawiałam z nią, gdy jedliśmy razem obiad. Też czułam się niepewnie. Jej zachowanie i sposób, w jaki na nas patrzyła... ona naprawdę rozumie. Pisze do mnie codziennie, pyta co u nas i częściej nas odwiedza. Rozmawialiśmy z lekarzem, wygląda na to, że naprawdę jest lepiej.
Zastanawia mnie jednak rzecz. Dlaczego nikt mi nie powiedział tego wcześniej?
Wstałam od stołu. Muszę zadzwonić do Kevina.
- Naprawdę przepraszam, ale nie mam czasu.
- To zajmie chwilę. Widziałeś się dziś z Cam?
Zapadła długa cisza. Wiem, że to zrobił, nie była zaskoczona, widząc obrączkę na moim palcu i gratulowała mu wcześniej.
- Obiecałeś!
- Spotkałem ją w restauracji, odbierając dania zamówione na wynos. Tylko rozmawialiśmy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- To było dosłownie pół godziny temu. Miałem zadzwonić. Dzisiaj wrócę bardzo późno...
- W takim razie gdy wrócisz, połóż się byle gdzie, aby nie ze mną!
- ... Amelia...
Rozłączyłam się. Czy do jasnej cholery tylko ja nie wierzę w jej poprawę? Znów zaczyna nas nękać. A może przesadnie podchodzę do wszystkiego przez ciążę? Nie wiem, ale w tym momencie jestem zła i chcę wrócić do domu.
- To bardzo impulsywne.
- Obiecał, że nie będzie się z nią kontaktował. Nie żartowałam... Kate oni byli ze sobą przez sześć lat i wciąż się z nią kontaktuje, chociaż zgotowała nam piekło. Jak byś się czuła?
- Pewnie zagrożona, wściekła, zraniona.
Tak właśnie się czuję.
- Amelia to nie ona jest jego żoną i nie ona nosi pod sercem jego dziecko.
- Ty także nosisz...
- Przestań.
Nie ma sensu ciągnąć tego tematu, będę musiała powiedzieć Kevinowi o ciąży Kate. Może zdoła przemówić jej do rozsądku. Niestety nie dzisiaj.
Dochodzi już dwudziesta druga, a Kevina wciąż nie ma. Wydzwaniał do mnie kilkakrotnie, ale nie odbierałam. Udekorowałam trochę salon, żałuję, że nie kupiłam choinki. Staram się zabić jakoś czas, ale siedząc na kanapie z laptopem na kolanach, przeglądając w sieci mebelki dziecięce, oczy same mi się zamykają. Zdążyłam zapisać które meble podobają mi się najbardziej. Odłożyłam laptop na stolik, przykryłam się kocem i odpłynęłam.