Nie umiem powiedzieć tego co czuję, sprawia mi to duże trudności. Czytałam gdzieś, że jeśli ma się dystans do wszystkiego to znaczy, że bardzo się cierpi. Przyjaciele pomogli by mi, jednak jest mały problem oni nie rozumieją co mi jest, co mi dolega, nawet chyba nie dostrzegli, że coś się ze mną dzieje..... Właściwie dlatego każdego ranka wstawanie z łóżka sprawia taki ból., ponieważ wiesz, że znowu musisz udawać, że wszystko jest zajebiście.....Z dnia na dzień czuję się coraz gorzej, a nikt nie potrafi tego zobaczyć. Najwidoczniej dobrze udaję. Jestem taka jaka jestem i po prostu nie powiem nikomu co czuje, ponieważ mam zasady a jedna z nich mówi: „Nie zadręczaj innych swoimi kłopotami". Kiedyś byłam przy wszystkich, pomagałam przyjaciołom- teraz nie mam nic. Miałam nadzieję, że czas uleczy rany, że pokaże komu na Tobie zależy, kto od Ciebie odejdzie,.... czekałam wieczność..... moim najlepszym przyjacielem stała się samotność. Pogodziłam się z tym. Próbowałam wszystkiego żeby złagodzić mój ból: krzyczałam, ryczałam, przeklinałam.... nic nie przyniosło ukojenia. Dlatego zachowuje milczenie, przez które moje ciało i dusza bardziej cierpi ale przynajmniej wiem, że nikogo nie zranię. Jestem osobą, która woli dźwigać swoje myśli, niż pozwolić im odlecieć i dotknąć kogoś innego.
Tyle lat uczą nas w szkole geografii, polskiego, matematyki, fizyki.... jednak nikt nie nauczył mnie jak zaakceptować, jak pokochać siebie i dlaczego jest to takie ważne.....szkoda....bo teraz jest już z późno.
Samotność zwyciężyła..
