46.

281 28 22
                                    

Lottie
Czekałam na mojego brata już jakiś czas. Według tego, co mówił powinien być na lotnisku jakąś godzinę temu, jednak nadal go nie było.
Szukałam numeru do jego przyjaciela jeszcze za czasów, kiedy mieszkaliśmy razem. Miałam nadzieję, że nadal się przyjaźnią i chłopak wie gdzie jest mój brat.

Numer był już nieaktywny.
Stwierdziłam, że poszukam na jakimś portalu społecznościowym.

Zayn Malik
Wyślij wiadomość.

Do Zayn Malik:
Hej.. Tu ja Lottie.. Wiesz może co dzieje się z Louisem?

Odpowiedź dostałam praktycznie natychmiast.

Od Zayn Malik:
Nikt nie wie gdzie przebywa. W ogóle Lottie?! Co z tobą?

Czyli Lou nie mówił nic Zaynowi.. Skoro on tego nie zrobił, ja będę musiała. Nic na to nie poradzę..

Od Zayn Malik:
Gdzie powinien być?

Do Zayn Malik:
Powinien lecieć do Nowego Jorku, ale jeśli nie.. Lotnisko w Montrealu.

Od Zayn Malik:
Jeśli będzie lot polecę tam jeszcze dzisiaj. Napiszę jak tylko czegokolwiek się dowiem.

Do Zayn Malik:
Też tam polecę. Bądźmy w kontakcie. Z góry dziękuję Zayn.

(Ponad trzy godziny wcześniej...)
Louis:
Lot do Nowego Jorku miał odbyć się za kilka minut. Harry gdzieś poszedł i nadal nie wrócił.
Postanowiłem go poszukać, bo jak już mowilem nie mieliśmy zbyt wiele czasu.

Chodziłem o całym lotnisku i w końcu ogarnąłem, że powinienem sprawdzić w toalecie.

Otworzyłem drzwi i otworzyłem szeroko oczy.

-Kurwa Harry - podbiegłem do niego. Potrząsnąłem jego ramieniem - nie ruszał się. Łzy cisnęły mi się do oczu.
Dotknąłem jego szyi. Nie czułem pulsu.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer na pogotowie.

Chciałbym, żebyś mógł zbudować wehikuł czasu

-Ha-halo.. - zająkałem się. - Potrzebuję pomocy.. ja.. Mój chłopak leży i się nie rusza, nie czuje pulsu. Pomóżcie mi.. Lotnisko w Montrealu. Jak najszybciej błagam..

Żebyś mógł zobaczyć rzeczy, których nikt nie może

-Harry - przetarłem oczy. - Harry.. - szepnąłem. - Obiecałeś.. Obiecałeś żyć. Nie pamiętasz? - dławiłem się łzami. - Obiecałeś.. - przytuliłem go i położyłem głowę na jego klatce piersiowej. - Harry.. To moja wina - pociągnąłem nosem. - Moja wina.. - pokręciłem głową. Jego serce nie biło. Nie czułem tego rytmu, który zapamiętałem.

Czuję jakbyś stał na krawędzi
Patrząc na gwiazdy i życząc sobie bycia w nich

Jego oczy były zamknięte. Nie mogłem zobaczyć ich pięknego szmaragdowego koloru. Nie mogłem pocałować jego malinowych ust - bo teraz były sine.
To nie był mój Harry.

Co robisz, gdy kończysz jakiś rozdział?

Narrator
I tak jak gwiazda spada po niebie, tak życie uciekło Harry'emu przez palce. Tak szybko i niespodziewanie.
Louis rozmawiał z nim jeszcze tego dnia; było lepiej niż zwykle, Harry czuł się lepiej, wyglądał lepiej..
Jednak mylili się.
Zielonooki musiał iść do toalety, bo czuł, że straci przytomność.
Tak też się stało..
Po kilku godzinach walki ze śmiercią został wydany ostateczny wyrok. Śmierć zwyciężyła, ale to nie oznacza, że chłopak nie walczył.

Zamykasz książkę i nigdy więcej jej nie czytasz?

On walczył. Dla siebie, rodziców, Nialla, a przede wszystkim dla Louisa, bo to właśnie on - zwykły chłopak o niezwykłych oczach był powodem, dla którego Harry zaczął walczyć, dla którego on chciał walczyć. Obiecał to robić...

Gdzie idziesz, gdy Twoja historia się kończy?

I tak właśnie cicho, bez świadków, ani krzyku umarł on - wspaniały syn, brat, przyjaciel. Ktoś, kto może dla samego siebie był nikim. Jednak był kimś więcej niż tylko zwykłym, szarym i nudnym siedemnastolatkiem. On - Harry Styles ciągnął za sobą pewną opowieść.
Opowieść o tym, jak ludzie go zniszczyli. Jak ludzie zniszczyli pogodnego, dobrego dla innych i zawsze uśmiechniętego nastolatka.

Możesz być kim chcesz, kim się staniesz...

Ludzie niszczyli go z dnia na dzień coraz bardziej. Zasiali w nim brak poczucia własnej wartości. Nawet zmiana szkoły nic nie dała. Nasionko, które zostało zasiane kiełkowało nadal.
I tak właśnie z każdym dniem było tylko gorzej..

Jeśli to wszystko idzie źle
Kochanie, trzymaj się

Teraz - leżąc na zimnej podłodze na lotnisku to wszystko dobiegło końca.
Tak kończy się opowieść, którą pisało jego życie; tak okrutne i bez współczucia..
Może nie mogło być inaczej?
Widocznie nie było mu dane wziąć z Louisem ślubu, założyć rodziny i dożyć późnej starości..

Słońce zachodzi i wschodzi

Louis trzymał dłonie swojego ukochanego. Widział jak bardzo był blady. Widział, jak bardzo wystające były jego kości policzkowe.
Ale najgorsze było to, że on wiedział, iż Harry umarł już dawno i mimo, że szatym trzymał go za ręce ciągnąc ku nowemu życiu nic to nie dało.
Bo to nie choroba go zabiła..
Zabili go ludzie, którzy go otaczali.

Świat nadal się kręci bez względu na wszystko

Właśnie wtedy, kiedy loczek leżał bez ruchu na podłodze Louis dostrzegł coś na jego dłoni. Dwie, drobne literki zapisane czarnym tuszem na jego skórze.
Hi

Niebieskooki rozejrzał się dookoła. W blasku słabych lamp, które były zapalone w pomieszczeniu dostrzegł mały, lśniący przedmiot. Na kolanach podszedł bliżej. Trzęsacą ręką dotknął metalu. Chwycił go i usiadł obok ukochanego.
On wiedział, że już na każdą pomoc jest za późno. Harry zmarł i nic nie bylo już w stanie mu pomóc..
A przecież życie Louisa nie ma już żadnego sensu bez niego..
A po co żyć, kiedy to nie ma sensu?
Louis szeptał pod nosem jakieś słowa, które w jakimś stopniu mu pomagały, dodawały odwagi.
Już nie płakał, jakby wszystkie łzy, które miały tego dnia spłynąć po jego policzkach się wyczerpały.
Przyłożył lśniącą żyletkę do skóry i z jego ust wyszło syknięcie na nieprzyjemny ból.

Zanim to wszystko zostanie powiedziane

I dokładnie pół godziny po tym wydarzeniu na lotnisko wbiegł przyjaciel Louisa.
Wszedł do środka toalety i to co zobaczył odebrało mu mowę.
Jego dwóch przyjaciół, leżących ze splecionymi dłońmi w kałuży krwi.
Jedyne co udało mu się zrobić to doczołgać do nich.

To nie koniec, aż do Twojego ostatniego oddechu

Ratownicy medyczni weszli do łazienki prawie w tej samej chwili.
Jednak było już za późno.
Za późno, ponieważ już dawno dwa serca połączone w jedno przestały bić.
Wszystkie te wydarzenia Zayn pamięta jak przez mgłę. Widok dwójki martwych chłopaków, widok płaczącej Lottie.

Co chcesz żeby powiedzieli, gdy Cię już nie będzie?
Że się poddałeś, czy, że szedłeś do przodu?

A później w szpitalu płacz matki, a raczej kobiety, która nigdy na ten tytuł nie zasługiwała. Dopiero w chwili utraty swojego jedynego syna zrozumiała jak wielką krzywdę sprawiała mu przez te wszystkie lata.

Wherever I go.. You bring me home..
I just keep on coming back to you.

_________________
Chciałam tylko serdecznie podziękować za 461 miejsce w fanfiction.
/To nie jest ostatni rozdział tego opowiadania/

„Nobody said it was easy" • larry • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz